zyi w pismach warszawskich, niż wileńskich, drukował, urodzony jednak w Wilnie i wychowaniec tutejszego Uniwersytetu, słusznie był zaliczony do poetów litewskich i wysoko ceniony za swe bajki i dumy historyczne.
Odyniec we «Wspomnieniach z przeszłości», dawszy poznać głównych przedstawicieli starej czyli klasycznej szkoły Parnasu litewskiego, opisuje następnie pierwszy zawiązek szkoły romantycznej, której przedstawicielami w Gronie Błękitnem, t. j. literackiem, byli dwaj filareci: Zan i Czeczot. Grono to wszakże wówczas, kiedy się w niem znalazł Odyniec, nie z samych tylko złożone było romantyków. Byli w niem i żarliwi zwolennicy klasycyzmu, bądź starożytnego, jak np. Józef Kowalewski, Józef Jeżowski, Feliks Kułakowski, Jan Wiernikowski, Jan Zahorski i Julian Korsak, którzy przekładali prozą lub wierszem, albo komentowali greckich i łacińskich pisarzy — bądź klasycyzmu nowożytnego, francuskiego, jak Ksawery Turski, który jednak później, oddawszy się gorliwie rolnictwu, zarzucił swój talent pisarski, a stał się wzorem postępowego gospodarza i zacnego ziemianina w życiu wiejskiem.
Grono Błękitne {jak się wyraża Odyniec), było jakby ogniskiem poezyi żywej, na podobieństwo elektrycznego stosu Volty, w którym każdy pojedyńczy krążek, przez samo zetknięcie się z drugiemi, siłę prądu ogólnego pomnaża. Wszelakoż przy tym wzniosłym nastroju serc, przy poważnym kierunku myśli, zebrania koleżeńskie Błękitnych nie ograniczały się do samych tylko poważnych i naukowych dyskusyi, lecz owszem nie brakło im swobody, wesołości i pustoty młodzieńczej, a żartobliwa Muza ożywiała je improwizacyami, tryskającemi staropolskim dowcipem. Celowali w tej mierze i rej wodzili Frejend i Kułakowski. Czeczot (który pracował w biurze Komisyi Radziwiłłowskiej) zbierał i tłumaczył śpiewy ludowe i sam pisywał piosenki. Odyniec opisuje jego mieszkanie w klasztorze po-seminaryjnym, ubożuchne, z prostem i skromnem, prawie wieśniaczem, urządzeniem. Jednym z najżarliwszych po Odyńcu adeptów szkoły romantycznej, jak również tak zwanej «teoryi promionkowej» był Aleksander Chodźko, ulubiony uczeń i pupil Zana, któremu Mickiewicz, w jednej ze swoich improwizacyi, świetną przyszłość jako poecie wróżył. Odrazu też w kierunku romantycznym tworzyć poczęli, wprowadzeni później do Grona Błękitnego przez Odyńca i Al. Chodźkę, Ludwik Spitznagel i Józef Massalski.
Walka klasyków z romantykami znaną jest naszemu ogółowi z dzieł Chmielowskiego, Tarnowskiego i wreszcie wszystkich podręczników do dziejów literatury polskiej. Gdy młody Odyniec od r. 1826 przemieszkiwał w Warszawie, starsi pisarze, jak: Koźmian, Ludwik Osiński, Morawski (potem z klasyka romantyk) składali osobne niejako towarzystwo zwolenników dawnej szkoły, obok którego występowało inne, złożone z młodszych literatów, a mianowicie: Odyńca, Kicińskiego, Gaszyńskiego, Brodzińskiego, Jana Karola Sienkiewicza, Józefa Korzeniowskiego, pisarzy postępowych, jakkolwiek różniących się pomiędzy sobą w zdaniach i dążnościach. Ogniskiem, łączącem niejako w sobie te przeciwne stronnictwa, był dom Wincentego Krasińskiego, gdzie się zbierali pospołu starsi i młodzi, zarówno przyjmowani i cenieni. Tam to, szczególniej między Osińskim a Odyńcem, toczyły się żwawe spory o przymioty poezyi klasycznej i romantycznej, w których brali udział i inni obecni, a odgłosem tych turniejów były czasopisma, w dość znacznej liczbie wychodzące już wówczas w Warszawie.
Na rozbiór krytyczny dzieł i utworów Odyńca nie może być miejsca w biografii niniejszej, której zadaniem jest tylko treściwy życiorys autora. Jednak sam już stosunek jego z Mickiewiczem, z którego wynikło pomieszczenie biografii Odyńca w niniejszym zeszycie Albumu, skłania nas do przytoczenia mało znanego listu, w którym jest mowa o Felicycie, celniejszym z oryginalnych utworów pana Antoniego Edwarda. Oto w czerwcu roku 1850 tak pisał autor Pana Tadeusza do przebywającej w Dreźnie ze swoją matką wykształconej panny Dobrzyckiej: «Dzieło naszego przyjaciela Edwarda, było dla mnie źródłem wielkiej pociechy. Czytałem je raz pierwszy z uczuciem radosnego zdurnienia; bo chociaż ostatnie pisma Edwarda okazywały ciągły i niemały postęp, nie spodziewałem się jednak, aby siła jego tak się prędko i szeroko rozwinęła. Dusza naszego przyjaciela weszła w sferę, z której jedynie spływa wszelka prawda, tak życia, jako i sztuki. Dzieło jego i stąd dla mnie jest radosnem zjawiskiem, że nie mogę go uważać za utwór wyjątkowy, gdzie jest człowiek, będący wstanie dzieło podobne wykonać».
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/254
Ta strona została przepisana.