Pragnąc zestawić tu przedewszystkiem głosy poetów o poecie, przypominamy zdanie Pługa, który za prawdziwe arcydzieło Odyńca i największą jego zasługę dla poezyi; uważa tłómaczenia z obcych poetów. Leonard Sowiński tak znowu pisze o «Listach z podróży»: «Jest to prawdziwe okno kryształowe, na rzadkiej piękności widownię, którą przeszłość przegrodziła już od nas nieprzejrzaną zasłoną. Czasy odrodzenia się piśmiennictwa naszego w sposób niemal bezprzykładny w dziejach, czasy ludzi tak rzadko pojawiających się, jak: Mickiewicz, Krasiński, Zaleski, czasy stosunków tak oryginalnych, jak między młodzieżą uniwersytecką w Wilnie, już samą swoją treścią muszą budzić zajęcie każdego ukształconego człowieka. Tembardziej to zajęcie potęgować się musi, kiedy rzecz opisuje świadek naoczny, z głęboką wrażliwością poetyczną przyjmujący wszelkie wypadki, a po mistrzowsku odtwarzający je w obrazach, nacechowanych zarówno dokładnością rysunku, jak i żywością kolorytu. Przymioty te jednomyślnie przyznają «Listom» Odyńca najwytrawniejsi sędziowie. Czytając je, Lenartowicz «nacieszyć się nie może dowcipem i fantazyą polską» i twierdzi, że «jest to w swoim rodzaju arcydzieło, jakiemu równego nie posiada nasza, ani żadna literatura». Ze swej strony synowa Goethego, odczytawszy przekład niemiecki cząstki listów o pobycie Mickiewicza i Odyńca w Wejmarze, pisze do tłómacza: «Szczerze mogę panu powiedzieć, że pomimo tylokrotnych opisów naszego domu i kółka, żaden inny nie daje tak wiernego wyobrażenia o rodzaju ich towarzyskości». Wszystkie te listy poświęcone są opisowi podróży do Włoch w towarzystwie Mickiewicza. Lubo na pozór są one spowiedzią autora z wrażeń i wydarzeń, jakie mu się przytrafiały, głównym atoli bohaterem mniej jest sam autor, niż Mickiewicz. Od niego zaczyna on prawie każdy swój list, do niego nawraca myśl w każdem opowiadaniu i na nim też zazwyczaj kończy. To też wartość tych listów dla nas jest podwójna: obok artystycznych zalet, zapewniających im niepoślednie miejsce w naszej literaturze dostarczają one tak ważnych wskazówek do wyrozumienia charakteru i moralnego usposobienia Mickiewicza, że za ich pomocą niejedną będzie można rozwiązać zagadkę pod względem duchowego rozwoju naszego wieszcza, tudzież całej działalności jego na polu literatury i życia obywatelskiego. Znajdujemy w nich oprócz tego rozrzucone szczegóły, które pod niejednym względem przyczyniają się do wyjaśnienia charakteru takich ludzi, jak Juliusz Słowacki, Stefan Garczyński i inni».
Zamieszkawszy od roku 1865 powtórnie w Warszawie, Odyniec na kilka lat przed zgonem (który nastąpił dnia 15 stycznia 1885 r.) stracił ukochaną swoją małżonkę[1]. Po tej ciężkiej stracie, mieszkając osamotniony (w domu Zamojskich przy Zielonym placu), wyprosił był sobie u córki (pani Chomętowskiej) trzyletnią wnuczkę Zosię, którą wziął do siebie i przywiązał się do niej całem sercem. Lecz, niestety, i ta pociecha krótko trwała!... W papierach zgasłego poety znaleziono «Treny», na których manuskrypcie położony był własnoręczny napis: «Do ogłoszenia po mojej śmierci». Treny te zostały wydrukowane w małej liczbie egzemplarzy i, ze względu na uczucia osobistej boleści, przeznaczone zostały przez rodzinę na upominek tylko dla krewnych i najbliższych przyjaciół zmarłego, a nie do rozpowszechnienia wśród szerszego ogółu. Składają się one z Trenów: «Ku pamięci Antoninki», którą była jego córka, i «Ku pamięci Zosi», wnuczki, mającej rozpromieniać dni sieroce owdowiałego starca. Do niej to temi słowy rozpoczyna złamany bolem poeta tren III-ci:
Źle mi bez ciebie, Zulu! i daremnie
Rozbieram w myśli, by cieszyć sam siebie,
Że ci tu gorzej było-by bezemnie,
Że ci tam lepiej z aniołami w Niebie;
Że i ja wrychle pośpieszę za tobą,
Że na to może byłaś mi zesłana,
By, tą ostatnią doświadczony próbą,
Duch w ślad twój łacniej zwrócił się do Pana i t. d.
Na kilka dni przed zgonem, na łożu, z którego już sam powstać nie miał, 81-letni starzec zaimprowizował prawdziwą łabędzią pieśń poety, którą z ust jego przeniósł na papier lekarz przy nim będący, a na której on własną drżącą ręką dopisał jeszcze kilka słów serdecznych, przekazując ją w ostatnim upominku córce swojej najmil-
- ↑ Poeta ożeniony był z Zofią Mackiewiczówną, której rodzona siostra była małżonką Ignacego Chodźki. Mickiewicz znał podobno Zosię jeszcze podlotkiem i postać Zosi z Pana Tadeusza z niej odwzorował.