Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/264

Ta strona została przepisana.

nienawiść ku Niemcom. Pierwsze nauki pobierał w Bydgoszczy, a potem kształcił się dalej w Trzemesznie i Warszawie, zaś wykształcenie uniwersyteckie otrzymał w Berlinie, dokąd pociągnęły go w owym czasie wykłady Hegla, który wywierał ogromny wpływ na młode umysły, niezdolne jeszcze do krytyki samodzielnej. Wpływowi temu uległ i Garczyński tem łatwiej, że przybywszy już do Berlina z mocno zachwianemi podstawami religijnemi, szukał wtedy materyału do nowej budowli, którą usiłował zastąpić spękany gmach wiary młodzieńczej. Takim materyałem wydała mu się idealistyczna filozofia Hegla, w której na razie upatrywał on najwyższy wykład idei chrześcijaństwa; wszakże trwało to bardzo krótko: ubóstwienie siły rozumu w filozofii Heglowskiej i całkowita jego przewaga nad uczuciem, a stąd apoteoza polityki Niemiec, nie mogły się podobać młodemu poecie, na którego, obok prądów społecznych, poczęło w tym czasie powoli oddziaływać tchnienie romantyzmu. Trudno nam dziś dla braku materyałów określić bliżej, w jaki sposób przetwarzały się pojęcia jego pod wpływem czytanego w tym czasie Bajrona, Mickiewicza i poetów niemieckich; twierdzić tylko można napewno, że ostatnie lata pobytu w Berlinie, a następnie czas podróży po Włoszech (w r. 1829 i 1830) były chwilą przełomową w dziejach umysłowego rozwoju poety; od tej pory pojęcia jego ostatecznie się krystalizują i staje się on romantykiem zdecydowanym, gdy woła: «Bóstwo zapału tylko ujrzysz okiem», a nawet odzyskuje równowagę w dziedzinie wiary, prawdopodobnie dzięki Mickiewiczowi przeważnie, z którym się poznajomił w Rzymie i ścisłą zawarł przyjaźń. W tym czasie w głowie jego powstał plan Wacława, mającego być wyrazem i odzwierciedleniem świeżo przebytej walki duchowej naszego autora.
Z początkiem suchot wyruszył zagranicę najpierw do Drezna, a następnie z polecenia lekarzy do południowej Francyi, gdzie w Awinionie zmarł 20 września r. 1833 na ręku nieodstępnych swych przyjaciół: Mckiewicza i Klaudyny Potockiej.
Dotychczas jeszcze, pomimo krytyki profesora Tarnowskiego, istnieje przekonanie, jakoby najcelniejszym utworem Garczyńskiego były Wacława dzieje, którym pierwszy Mickiewicz w prelekcyach swych o literaturach słowiańskich nadał szerszy rozgłos i zbyt pochlebną opinię o tym utworze powagą swoją ustalił. W czasach późniejszych Stanisław Tarnowski w rozprawie swej: «Stefana Garczyńskiego Wacław i drobne poezye» (1872) wygłosił o utworach tego poety wręcz odmienne zdanie, przechylając się atoli w drugą ostateczność: przytem potępiwszy Wacława, ledwie mimochodem napomknął o wierszach drobnych, nie kładąc należytego nacisku na ich zalety. Pomimo to, porównawszy obie te krytyki, zniewoleni jesteśmy więcej słuszności przyznać Tarnowskiemu. Wacława dzieje są niewątpliwie utworem słabym, nadto przechwalonym przez wielkiego poetę, który podnosząc główną jego ideę i olśniony nią, nie uważał za potrzebne zwrócić baczniejszej uwagi na jego stronę artystyczną, na samo przeprowadzenie tej idei.
Dzieje Wacława są właściwie dziejami ducha samego Garczyńskiego, który najpierw ukazuje nam swego bohatera w oświetleniu dość efektownem, jako niedowiarka filozoficznego i wątpiącego w istnienie Boga. Wacław — to człowiek nieszczęśliwy, któremu ani filozofia, ani religia nie dały rozwiązania najważniejszych zagadnień życiowych wogóle i narodowych w szczególności. Stąd zrodziło się w nim zwątpienie w sprawiedliwość najwyższą nietylko pod wpływem książek, filozofii, ale i skutkiem warunków wyjątkowych bytu społecznego. Widząc w religii hołdowanie tylko czczym formułkom i sparodyowanie idei miłości, a w filozofii usprawiedliwienie gwałtów i przemocy siły brutalnej, przy tem przewagę bezwzględną chłodnego rozsądku nad wszelkiem uczuciem, bohater nasz staje się czemś nakształt Manfreda lub korsarza bajronowskiego, staje się jednym z tych marzycieli-bajronistów, których cały zastęp wśród społeczeństw europejskich stworzyli poeci angielscy i niemieccy, a których najrozmaitsze wizerunki spotykamy w licznych utworach naszej literatury od czwartej części «Dziadów» aż do »Powieści bez tytułu» Kraszewskiego. Wacław w rozterce z samym sobą staje wkońcu nad brzegiem przepaści i, kto wie, czy nie skończyłby samobójstwem, gdyby nie uratowała go scena w karczmie. W scenie tej niepomiernie nas razi zbyt słaby czynnik w stosunku do wielkiego wpływu, który wywiera na Wacławie; a nieprawdopodobieństwo psychologiczne jest tu zbyt widoczne. Jest to błąd rażący wprawdzie, ale na częściowe usprawiedliwienie Garczyńskiego należy zaznaczyć,