Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/278

Ta strona została przepisana.

sysa zdrowie, rozkosz i wesele (Namiętność). Wolny od jej pocisków, kreści poeta elegię «Smutek», która uderza subtelnością uczucia, przeniknięciem jego ukrytych głębin; gdy smutny przyszedł raz do kochanki, ze słów pociechy, któremi go przywitała, z jej oczu takie szczęście powiało na czarne myśli i na mgłę losu, że zapomniał o bolu i oddał się rozkoszy chwili. Ale innym razem przyszedł smutniejszy jeszcze, jej pocieszenia nie zdołały już wywrzeć wrażenia, «jej głos, nie odbity w mej duszy, omdlał jak świerk w niepogodę», więc poczęła kochanka mówić o rzeczach obojętnych... I właśnie wtedy, w tej obojętnej, na pozór nic nie znaczącej rozmowie, uczuł on żywiej niż przedtem tę harmonię, co jego duszę nierozłącznie z nią wiazała, bo przestał myśleć o sobie, o tem, co go gnębiło, a sercem i myślą zatonął w jej duszy, wrócił domu smutny,

...lecz już bez cierpienia,
Bo smutek w cichą złagodniał tęsknotę
I wlał do duszy nadzieje, marzenia...

Tłem do tych marzeń miłosnych była natura; kochał się w niej poeta całą siłą swej młodej duszy i wypływem tego związku natury i miłości było «nieskończone jakieś, od świadomości mocniejsze, a ze snem graniczące upojenie sił ducha, skupionego w żądzy przeniknięcia czuciem wszystkich ster i wszystkich tajemnic wszechświatowego, życia». Wyraz temu uszczęśliwionemu nastrojowi nadał w Endymionie, najpiękniejszym z utworów jego. Oczywiście nie znał Chodźko Schelleya, ale mimowoli przy czytaniu Endymiona staje przed nami: ten sam szał zachwytów nad cudami przyrodzenia, to samo szukanie głuchych ustroni wędrówki po górach, rozmowy z falami, bujania «myślą podrożną po niezmierzonym archipelagu nieba». Ale gdy w tęsknotach Alastora przeważa smutek, Endymiona ogarnia szczęście upojenia. I wkońcu przychodzi «chwila urocza», chwila najwyższego zachwytu: rozlegają się w powietrzu dźwięki liry «półciche, mdlejące», niby fontanna tonów sennych, spadających deszczem z pereł, fale zadrżały szmerem miłosnym, z nad głębin morza powstała ukochana Selene i obdarza Endymiona wieczystym, roskosznym snem, bo «rozkosz, jak wino, gdy pierwsze lube chwile odurzenia miną póty w nas cięży, póty swym tchem na nas dysze, aż zmordowane zmysły do snu ukołysze»...[1].
I w tem upojeniu natury nie było nic chorobliwego, żadnej nuty zniechęcenia. smutku, wstrętu do życia; gorąca duszy poety rwała się w dal nieskończoną, a natura była nektarem, krzepiącym jej siły[2].

W obec tego nie mogła mu przemawiać do usposobienia melancholia bohaterów Byrona, wolał on iść w zawody z Mickiewiczem i stworzył Derara, jedyny swój poemat większych rozmiarów, wyglądający pod względem pomysłu i treści, jakby pogłębienie Farysa. Nie wiemy wprawdzie, który z tych utworów był wcześniejszy. Znacznie później, w r. 1868 pisał Chodźko w liście do Zaleskiego, że «ideę Farysa natrącił Mickiewiczowi, a on ubrał ją w nieśmiertelne ciało». Jeśli te niejasne słowa tłómaczyć w ten sposób, ze właśnie Derar dał początek Farysowi, to wypadłoby uznać, że Mickiewicz, stworzywszy rzecz pod względem formy bez porównania lepszą, nie dał jej jednak również bogatej i głębokiej treści. Jak Farys, dumnie cwałuje Derar po pustyniach Arabii, ale tem się od Farysa różni, że natura nie wystarcza mu, szuka miłości i kocha się w pięknej Azzie, lecz bez nadziei posiadania jej. Nieszczęśliwe uczucie nie wtrąca go jednak, jak bohaterów bajronowskich, w szeregi pokłóconych ze światem samotników, korsarzy lub zbójców. Zapewne pamięta poeta o tem, że napił się «ze studni wiary i cnoty» i że przeto namiętność rozjaśnić go powinna i chłodzić, nie zaś wyniszczać. Przezwycięża też Derar nie uczucie swoje, lecz boleść, opuszcza Azzę, a za pociechę starczy mu — (i w tem właśnie jego oryginalność), szczęśliwa świadomość, że tak kochać, jak on, nie potrafi nikt inny, bo miłość uczyniła go zdolnym do zaparcia się siebie i do bohaterstwa. Po niejakim czasie, ostatecznie wyzwolony od gnębiącego ucisku boleści, zjawił się znowu przed Azzą, ale nie poto, aby rozmarzać się i wzdychać: wybawia ją i jej karawanę od napaści zbójców; pytany przez wdzięcznego szeika karawany o imię, nie zaspakaja jego ciekawości, tylko w żartobliwym zwrocie każe należną mu część ze zdobyczy po zbójcach zanieść do namiotu Azzy. Potem znika. Pomysł wspaniały i cał-

  1. Obszerniej o Endymionie w dziele: «Byron i jego wiek», t. II, str. 550).
  2. Zb. str. 551.