Któż nie zna pełnej staropolskiego humoru opowieści Wojskiego, tego niewyczerpanego gawędziarza, z IV księgi «Pana Tadeusza» o sporze Domejki i Dowejki, sporze, który rozpoczął się pod tak groźną wróżbą, a zakończył w sposób tak pokojowy? Któż nie rozkoszował się tą gawędą szlachecką, tak piękną w swej prostocie i wdzięku naiwności?
Znamy ją wszyscy. Ale nie wszyscy wiedzą zapewne, skąd wziął wielki Adam Mickiewicz pomysł do tej gawędy; nie wszyscy wiedzą, że jeden z jej bohaterów nosi nazwisko serdecznego druha poety z ławy szkolnej, Ignacego Domejki.
Z Domejką, w stosunkach przyjacielskich zwanym Żegotą, spotykamy się nieraz w poezyi jego genialnego przyjaciela. Jego to pod imieniem Żegoty przedstawił Mickiewicz w I scenie III części Dziadów» w gronie kolegów, chwalącego się swemi postępami w dziedzinie agronomii bo choć pierwej nie wiedział, «co owies, co słoma,» teraz ma sławę najlepszego w Litwie ekonoma; on to w tejże scenie pociesza przyjaciół, przytaczając i znaną bajeczkę Goreckiego o Bogu, dyable i zbożu. Imię Żegoty figuruje w jednym z waryantów «Pana Tadeusza;» on wreszcie dał myśl twórcy
«Dziadów« do wyżej wymienionej gawędy.
A stało się to tak. Domejko w jednej ze swych książek szkolnych położył dwuwiersz własnej kompozycyi: «Z tej książki uczył się Ignacy Domejko, a po nim bracia jego kolejką,» chwaląc się, że drugiego rymu do jego nazwiska nie dobrać. Mickiewicz, chcąc dowieść swemu przy-