Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/320

Ta strona została przepisana.

mosfery ducha, jaka otaczała Arcego i jego wyznawców. Jeżeli kochali sie, to miłość ta miała charakter czysto platoniczny, jak np. uczucie, jakie żywił Zan do pięknej «Feli» (Felicyi Micewiczówny), unieśmiertelnionej w «Pieśni Filaretów» Mickiewicza; jeżeli używali jakich napojów, to tylko mleka, narażając się na drwiny ze strony kolegów, zwolenników Wein, Weib und Gesang, którzy związawszy się w towarzystwo Anti-promienistych, wypowiedzieli wojnę wodzie i trzeźwości.
Taka sama atmosfera czysta i zdrowotna panowała we wszystkich stowarzyszeniach studenckich, które zakładał lub do których rekę przykładał nasz Arcy: Filomatów, Promienistych i Filaretów, łączących liczne koła kolegów poczuciem jedności i wytwarzających cieplarnianą temperaturę ducha, w której wzrósł i rozwinął się geniusz Mickiewicza. Pieśń Filaretów i bardziej jeszcze Oda do młodości są natchnionym wyrazem tych uczuć i tych wzniosłych aspiracyi, które napełniały te serca szlachetne i te głowy zapalne.
A Zan był duszą wszystkiego. On był przewodnikiem, po którym idea zrzeszeń od Masonów, Szubrawców i dawnych Filomatów nie bez współudziału Kontryma zapewne przeszła na Promienistych i Filaretów; on organizował wspólne majówki, pisał ustawy, wydawał tajne polecenia, roznoszone przez szambelanów, on wreszcie ze swą duszą promienną był przyczyną tego, iż stowarzyszenia owe po za wspólną zabawą i wspólnem przepędzaniem czasu miały cele wyższe, wysoce moralne, które rozżarzywzy się w ogniu romantycznego uczucia, przyjęły artystyczną formę Ody do młodości.
Smutny epilog sprawy Filaretów jest również aż nadto znany. Zan, przyjąwszy na siebie odpowiedzialność za wszystkich, osiedlony na Uralu, w gubernii Orenburskiej, pozostawał tam przez lat 15.
Odtąd zaczyna się dla niego nowy okres życia, niepodobny zgoła do poprzedniego; poznać go możemy z listów, pisanych do miłych sercu kolegów i przyjaciół.
«Abdragan Mułła», jak siebie w tych listach nazywa, zamieszkuje bądź w Orenburgu, bądź w Uskalyku, majętności generała Cieszkowskiego; ucząc syna jego, Piotrusia, czyta, uczy się, studyuje nauki najrozliczniejsze od geognozyi do gramatyki porównawczej, pisze, tłómaczy dzieła naukowe dla księgarzy wileńskich, by powiększyć swe skromne zasoby, kolekcyonuje zbiory naukowe entomologiczne i geognostyczne, przez 10 lat prowadzi obserwacye meteorologiczne, a jednocześnie nie zapomina i o kraju: zachwycają go Sonety Krymskie, choć znajduje w nich to i owo do poprawienia, a o Konradzie Wallenrodzie pisze z prawdziwym entuzyazmem.
Wiedza przyrodnicza przysłużyła się Zanowi niemało. Władza miejscowa poleciła mu zbadanie gór Uralskich i ich bogactw, z czego wywiązał się świetnie, odkrywając nieznane pokłady złota, za co też za wstawiennictwem gubernatora miejscowego, generała Perowskiego, otrzymał zezwolenie zamieszkania, gdzie zechce. Owocem jego kilkunastoletniego pobytu na Uralu jest szereg prac naukowych, wyszczególniony w liście do Franciszka Malewskiego z Orenburga, w 1836 roku: «najpełniejsze wiadomości zebrane: — pisze tu Zan — 1) O górach Uralskich, t. j. o skałach, składających grunt gubernii Orenburskiej i o bogactwach, należących do każdej kamiennej formacyi; 2) Wiadomości, tyczące się wód, w wapieńcach wytryskać mogących; 3) O kopalniach złota i platyny, jako najnaturalniejszym przemyśle kraju tutejszego; 4) O możności znachodzenia dyamentów po całym zachodnim pasie gór Uralskich; 5) O muzeum w Orenburgu, cel i sposoby zakładania muzeów prowincyonalnych; 6) Meteorologiczne zapisy w Orenburgu; 7) Dziennik Kozi; 8) O charakterach; 9) O dobroci; 10) Widzimisię gramatyczne; 11) Rośliny i owady tutejsze; 12) Okręg wód siarczanych w Sergiejewsku.» Widzimy z tego, że rzutka natura Zana nie znosiła bezczynności, czy to nad Wilią, czy też nad Uralem.
W 1837 roku na Kazań, Moskwę jedzie Zan do Petersburga, gdzie zajmuje urząd bibliotekarza w instytucie inżynierów górniczych. Dopiero w 1841 roku ujrzał Wilno, twarze dawno nie widziane i miejsca, z któremi łączyło go tyle wspomnień młodości. Serdecznie podejmowany przez rodziny Malewskich, Puttkamerów, Śliźniów, były wódz Filaretów zaznał po raz pierwszy od lat kilkunastu ciepła rodzinnego.
Rok jeszcze, a Zanowi zaświtała nadzieja szczęścia rodzinnego w osobie panny Brygidy