Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/323

Ta strona została przepisana.

dany jest rok 1760; tymczasem tablica na kościele powązkowskim wskazuje 9-go kwietnia 1757 r. Wyraźniejsze już informacye, tyczące miejsca urodzenia, wymieniają wieś Glinno pod Poznaniem. O latach dzieciństwa zupełny brak szczegółów, z pacholęcego i młodzieńczego wieku doszły dwa: nauka w konwikcie pijarskim w Warszawie i zaopiekowanie się chłopcem przez księcia siewierskiego biskupa krakowskiego, Sołtyka, którego uderzyły zdolności wychowańca Pijarów.
Ta opieka musiała stanowczy wpływ wywrzeć na dalsze losy Bogusławskiego. Znalazłszy się na dworze dostojnika kościoła, wśród najwykwintniejszego towarzystwa, młodzieńcem przyswoił sobie od najwcześniejszych lat wszystkie przymioty obejścia i obcowania z ludźmi, które do późniejszych jego stosunków, zawieranych z konieczności we wszystkich warstwach społeczeństwa polskiego, miały być nieocenionym nabytkiem.
Skorzystał też z nich i przyszły aktor, nabrawszy w chodzie, w postawie, ruchach owej szlachetności i elegancyi, którą mu, jako artyście, przyznawali nawet cudzoziemcy, wybredni w wymaganiach, zaostrzonych widokiem najwykwintniejszych scen.
U księcia Siewierskiego urządzano amatorskie przedstawienia w języku francuskim, a podobno nawet grywano kiedyniekiedy po polsku. Nie ulega wątpliwości. że Bogusławski stawiać tam musiał pierwsze aktorskie kroki i że odgłos pierwszego oklasku zapadł głęboko we wraźliwą duszę młodego chłopca.
Pod innym też względem wyrobić się musiała u księcia biskupa indywidualność Bogusławskiego, Pobyt tam był prawdopodobnie pierwszą szkołą, gdzie zaczął się kształcić obywatel kraju; z niej zapewne wyniósł te zadatki, które później stanowiły zasadniczy rys jego charakteru i rozsnuły się jedną nieprzerwaną nicią w barwnym wątku publicznej działalności. Nieszczęścia, spadające na księcia biskupa, rozproszyły dwór jego. Bogusławski, znalazłszy się bez opieki, nie zdając sobie z tego sprawy, co miał nadal robić, usłuchał rad doświadczonych ludzi i wstąpił do gwardyi; tylko, że doradcy nie powiedzieli mu jednej rzeczy, którą doświadczenie powinno mu było podyktować: «Nie spodziewaj się dojść do czegoś bez protekcyi.» Nie doszedł też młodziutki gwardzista, bo jakieś pominięcie w awansie tak uraziło jego ambicyę, że bez namysłu rzucił służbę wojskową.
Według powszechnie podawanej wersyi, którą zresztą usprawiedliwia poniekąd sam Bogusławski paru ogólnikowemi wzmiankami w swoich «Dziejach teatru narodowego,» to rozdrażnienie miłości własnej w połączeniu z brakiem wszelkich widoków, miało go popchnąć na scenę.
Trzeba jednak przypuszczać, że przyszły twórca polskiej sceny, pisząc słowa: «Wyrządzona mi niesprawiedliwość w innym stanie, w którym ojczyźnie mojej w młodości służyłem, była przyczyną rozpaczy, która mię do teatru wtrąciła,» — a pisząc je na lat parę przed śmiercią, kiedy wiek przytępił już władzę przywoływania wrażeń młodości z pierwotną ich siłą, nie był w stanie uprzytomnić sobie procesu, odbywającego się podówczas w jego duszy, Kto «z rozpaczy» tylko ima się jakiegoś zawodu, nie stanie się w nim nigdy tem, czem był w swoim Bogusławski, nie dokaże tego, czego on dokazał. Łatwo to dziś powiedzieć: «nie mam co robić, wstąpię do teatru!» ale nie przed stu laty, kiedy przedewszystkiem sceny nie było, kiedy obierając ją sobie za pole działalności, trzeba było naprzód stworzyć samo pole.
Kto się na to ważył, ten musiał powodować się czemś więcej, prócz dotkniętej dumy, lub nawet zranionego poczucia słuszności, temu snuć się musiały uparcie przed oczyma duszy widziane niedawno postaci fikcyjnych bohaterów, ten czuć musiał w sercu granie poetyckich instynktów, temu już w głowie świtała może myśl posługiwania się teatrem, jako tłómaczem wielu idei i uczuć, które potrzeba było rozpowszechniać.
Bądźcobądź, jeżeli błogosławić należy, ze względu na losy polskiej sceny, te lub owe pobudki, które Bogusławskiego wydobyły z rycerskich szeregów, niema powodu skarżyć się na krótki czas, spędzony przezeń w służbie wojskowej. Dał on Bogusławskiemu jeden jeszcze przymiot, niezbędny i dziś dla kierownika teatru, a cóż dopiero wtedy, gdy wszystko trzeba było wydobyć z odmętu, — dar utrzymania najniespokojniejszych, bo aktorskich, żywiołów w karności i posłuszeństwie.
Ten rys, kojarząc się z pewnem arystokratycznem znamieniem, z wrodzoną łagodnością w obcowaniu i z ogólnym jakimś pogodnym wy-