czości, tajemniczość przestała razić, a praca wyobraźni dopełniającej zwiększała rozkosz duchową.
Ale czy od Byrona przejął także Malczewski cechy wewnętrzne nastroju? Zazwyczaj mówi się o pesymizmie, bijącym z kart «Maryi,» a zwłaszcza z rozmyślań bohaterki o śmierci, ze śpiewu tajemniczego pacholęcia i z pieśni masek; a pesymizm ten utożsamia się z Byronowskim. Jest to powierzchowne tylko podobieństwo. W pesymizmie Byrona czujemy rozpacz, gdy u Malczewskiego kończy go rezy gnacya; u Byrona ani ufność w rządy Opatrzności ani pociecha z nadziei życia pośmiertnego nie łagodzą rozdźwięku, wywołanego straszną rozterką duszy wyższej ze zwykłym tokiem spraw śród ludzi powszednich; u Malczewskiego jeżeli Marya tęskni do śmierci, to w tem przekonaniu, że na tamtym świecie każda łza otartą zostanie, że nic tam krępować nie będzie swobodnego dusz związku, że nad biegiem rzeczy na ziemi czuwa wszechwiedzące a miłosierne oko opatrzne. Stąd głęboka, przejmująca melancholia Malczewskiego podobniejsza jest raczej do melancholii Chateaubrianda w «Renem,» chociaż niema cech naśladownictwa, lecz się przedstawia jako wynik analogicznego usposobienia, zmodyfikowanego żywem uczuciem religijnem. Wykazano poszczególne przypomnienia z Byrona, znajdujące się w «Maryi,» mianowicie w rozmowie Wacława z żoną, w niektórych obrazach natury, w opisie zachowania się bohatera podczas bitwy, w przedstawieniu myśli nieszczęśliwego małżonka, gdy, spodziewając się znaleźć żonę roztęsknioną, znajduje jej trupa, i w innych jeszcze drobniejszych okolicznościach; wszystko to wszakże są szczegóły, świadczące wprawdzie o silnem przejęciu się Malczewskiego utworami angielskiego poety, lecz nie dowodzące, iżby był jego naśladowcą w nastroju zasadniczym. Smutek wielki, ale nie beznadziejny, wynikał u Malczewskiego nie z naśladownictwa, tylko z doświadczeń życiowych; jakkolwiek czytanie podobnie nastrojonych utworów; mogło się przyczynić do spotęgowania go; a siła i oryginalność wyrażeń Byrona mimowoli wrażała je w pamięć i sprawiała, że tkwiły w niej głęboko.
A jak w ogólnem znamieniu melancholii, mającej urok niewypowiedziany, nie można dopatrzyć tożsamości z bezwzględnym pesymizmem autora «Kaina,» tak w kreśleniu poszczególnych charakterów, pomimo pewnych reminiscencyi, samodzielność Malczewskiemu przyznać należy. Przedewszystkiem jest u naszego poety więcej względnej przedmioto wości w malowaniu osób, aniżeli u Byrona. Ten wybierał w swoich powieściach jeden główny charakter, odpowiadający własnemu jego usposobieniu w pewnej fazie rozwoju, i przedstawiał go szczegółowo; Malczewski zaś, obrawszy sobie cztery postaci, nadał każdej z nich odręhną cechę wybitną i tę krócej lub szerzej uwydatnił w poemacie. Wojewoda, Miecznik, Wacław i Marya żyją naprawdę życiem własnem, indywidualnem i nie są symbolami tylko uczuć i poglądów autora.
Wojewoda, ukazujący się nam tylko na chwilę, zamknięty w sobie, o wzroku orlim, surowym, przysłoniętym «pomarszczoną powieką,» z uśmiechem chytrze przywołanym na usta, lub z myślą, żarzącą się skrycie w jego głowie, depcący w portretowej sali przodków «burzliwym krokiem po ciemnościach nocy, jakby w jej czarnem tchnieniu chciał gdzie znaleźć rękę krwawej zgubnej przyjaźni, lub zgasić swą mękę,» najbardziej przypomina tajemniczego Larę Byronowskiego, co równie zimny i zamknięty w sobie, «wzrokiem bystrym, któremu żaden wzrok nie sprostał, drugich myśli do razu aż z głębi wydostał i nieraz wielkim krokiem, kiedy wszystko spało, po ciemnych korytarzach błąkał się noc całą, gdzie jego przodków długi szereg malowany, żałobny na podłogę rzucał cień ze ściany.» Lecz i Wojewoda kopią bynajmniej nie jest. To typowy przedstawiciel oligarchy, nie cierpiącego sprzeciwienia się swojej żelaznej woli, gotowego chwycić się środków najniegodziwszych, obłudy, zdrady i mordu, byleby na swojem postawić. Wie on, że dumny szlachcic czuje mu się równym, więc chcąc go pozornie dla siebie pozyskać, chcąc uśpić jego ostrożność, nie szczędzi słów miodowych w liście, bo tylko za ich pomocą może dojść do zamierzonego celu. Nie twierdzę zgoła, iżby ten rys był szczególną właściwością magnata polśkiego, bo wszędzie znaleźć go można, gdzie obłuda walczy ze szczerością; w każdym jednak razie jest to rys wyróżniający Wojewodę od nieugiętego Lary, który okazuje się łaskawym tylko z dobrej woli, a raczej z wyrachowania.
W Mieczniku nie dopatrzyć się śladów bajronizmu. Jest to szlachcic dumny ze swego stanu, poczytujący się za równego wojewodzie, według znanego przysłowia, rycerz kresowy, gotów zawsze do walki z bisurmanami, chrześcianin, silnie przejęty zasadami wiary i w religii szukający ulgi i pociechy. W poczuciu godności własnej nierad on związków
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/331
Ta strona została skorygowana.