córki z synem magnata, boć przecie w Polsce nie brak dzielnych młodzieńców, coby za zaszczyt poczytywali sobie otrzymanie jej ręki. Nie ma też nic przeciw zabiegom Wojewody w Rzymie, by rozwód uzyskać, gdyż wtedy i on uwolniony zostanie od więzów i będzie mógł mignąć Wojewodzie święconym obrazkiem na swej szabli. Ale on kocha gorąco swą córkę i choć mu rozum każe się domyślać wykrętów w słodkim liście Wojewody, pozbywa się dla szczęścia córki uprzedzeń i zaczyna wierzyć w szczerość uczuć dotychczasowego wroga, co jego dziecięcia ani razu do serca nie przycisnął. Spotyka go straszny zawód. Podstępnie wywabiony z domu, bije się dzielnie z tatarami, a pokonawszy ich i wróciwszy do dworku, zastaje w nim córkę utopioną. O zemście nie myśli, dni jego nie długie i światło ich zagasło wraz ze śmiercią ukochanego dziecięcia; na Boga zdaje ukaranie winnych, sam szuka ukojenia w modlitwie, dopóki go zgon nie połączy z najdroższemi dla niego istotami. Prześliczny to, rzetelnie polski rycerz-chrześcianin! Zarówno w uczuciach, sposobie postępowania, jak i w słowach jego najwięcej jest polskości w porównaniu z innemi osobami.
Para małżeńska, która w poemacie ma wszystkie znamiona kochanków, wielu rysami przypomina postaci Byrońskie, ale ma też rysy sobie właściwe. Wacław jest jakby młodym Miecznikiem: w boju nieustraszony, spełnienie obowiązku stawia na pierwszym planie; czułość jego i serdeczność jawią się w każdem słowie, a jeszcze bardziej w pośpiechu, z jakim po bitwie dążył do swej lubej; Marya jest smutną i marzycielską; jakby w przeczuciu rychłej śmierci, myśli i mówi o zgonie nietylko jako o wyswobodzeniu od cierpień, ale także jako o przejściu do lepszego życia. Niema w naszej poezyi drugiego obrazu równie pięknej, a śmiertelnie smutnej kobiety... Rozmowa Wacława z Maryą wydaje się nam dzisiaj zanadto sentymentalną, ale nie była taką na dobie pojawienia się poematu. Złożyły się na nią najpiękniejsze wyrażenia Byrona oraz własny Malczewskiego sposób wyrażania uczuć. Po gwałtownych, namiętnych wybuchach Gustawa w IV części — «Dziadów» był to spokojniejszy, rzewniejszy, lecz niemniej poetyczny wylew serc szlachetnych, gorąco do siebie przywiązanych, ale miłości swej pewnych. Marya całą duszą kocha Wacława, okropne przeczucia dręczą jej serce, pragnęłaby z nim być ciągle, lecz nie chce go powstrzymywać od spełnieni obowiązku, zaleca mu tylko rozwagę i roztropność taką, coby skazy na jego męstwo i dzielność nie rzuciła. Jakże śliczny jest obraz modlącej się Maryi po odjeździe hufców! Takie pomysły i takie wyrażenia mają tylko genialni mistrze.
Tak, wyrażenia, bo połowę uroku poematu styl jego stanowi. Styl Malczewskiego jest głębią uczucia i rozwagi uduchowiony, Jak brudu unikał poeta wszelkich spospolitowanych sposobów mówienia i oklepanych myśli, Najprostszy nawet stosunek, przezeń wyrażony, przybiera jakiś szczególny, nigdy przedtem w poezyi naszej nie spotykany odcień, nadający świeżość całemu obrazowi. Porównanie czerpie zarówno ze zjawisk przyrody, jak z dziedziny sztuki i z zasobów myśli. Plastykiem we właściwem znaczeniu nie był, ale umiał nadać wybitność postaciom, sytuacyom, widokom natury, przez zestawienie wrażeń wzrokowych i słuchowych, przez malarski rozdział świateł i cieni; można go nazwać posępnym kolorystą. W budowie zdań napotyka się niekiedy zawiłość i niepoprawność; w języku rażą czasami galicyzmy; lecz te drobne usterki znikają niemal wobec czaru dykcyi, zdumiewającej swoją oryginalnością i niespodziewanemi połączeniami słów i pojęć. Byron i w tym względzie dał mu przykład, ale również świetnie go zużytkować mógł tylko tak genialny talent, jak Malczewskiego. «Marya» jest jednym z tych utworów, z których dumną być może każda, najświetniejsza nawet literatura.[1]
- ↑ Portretu Malczewskiego nie podajemy, ponieważ autentyczność jedynej znanej podobizny poety jest mocno zakwestyonowana.