się tutaj widokiem Naczelnika, choć ciężko strapionego fatalnym obrotem spraw publicznych, towarzystwem dymisyonowanego Kniaziewicza i wielu towarzyszów niedoli. Korzystał, jak mógł, z wolnego czasu, z zapałem oddał się studyom naukowym, słuchał chemii u słynnego Fourcroy, mineralogii u Haiiy. fizyki u Charles’a, nawet na anatomię chodził do szkoły medycznej. Zachęcił do tych studyów innych legionistów, samego Kniaziewicza zabierał na wykłady. Z tem wszystkiem cierpiał straszną nędzę, z czem starannie ukrywał się przed towarzyszami. Odkrył dopiero przypadkiem sekret Drzewiecki, kiedy razu jednego na ulicy idąc z nim na przechadzkę, Fiszer omdlał z osłabienia; okazało się, iż od dłuższego czasu żył okruszynami chleba i wytłoczynami z winogron. Zawiadomiony Kościuszko przeznaczył zaraz dla Fiszera zasiłek (100 talarów), lecz nauczony doświadczeniem petersburskiem nie podejmował się doręczyć mu tych pieniędzy; posłał je bezimiennie Drzewiecki i nazajutrz zastał oburzonego Fiszera, jak wybierał się odnieść pieniądze na cel dobroczynny; z wielkim dopiero trudem udało mu się skłonić go do przyjęcia choć drobnej części zasiłku, dzieląc go porówno między towarzyszy broni. Dobrze ten drobny szczegół maluje charakter tych ludzi, jednakowo hartownych i na honor draźliwych w rzeczach nie tylko wielkich, lecz i małych, kiedy nieraz o hart najtrudniej.
Wisiała już w powietrzu groźba morderczej na San Domingo wyprawy, W ostatniej chwili z niemałemi przeszkodami udało się Fiszerowi zyskać, nie dymisyę jeszcze, której ciągle z zasady nie udzielał Bonaparte oficerom polskim lecz przynajmniej równający się jej urlop nieograniczony i paszport zagraniczny. W maju 1803 r. odprowadzony do rogatek Saint Denis przez Kościuszkę i Kniaziewicza, opuścił Paryż. Udał się naprzód do Anglii, stąd przez Holandyę na Berlin i Poznań do Warszawy powrócił, gdzie już wielu legionistów i samego Kniaziewicza zastał. Dobrze przyjęty od księcia Józefa Poniatowskiego, przypomniał mu się z kampanii 1792 r. i utrwalił to zaufanie, które w następstwie miało go bardziej jeszcze zbliżyć do ministra wojny i naczelnego wodza armii Księstwa. Bawił w Warszawie kilku nawrotami do lutego 1803 r. dużo bywał w towarzystwie wielkoświatowem, dokąd ciągnęły go dawniejsze, serdeczne związki. Na wiosnę t. r. osiadł znów w stronach rodzinnych w Poznańskiem na dzierżawie, wypuszczonej mu przez panią Kwilecką. Ale niebawem wielkie wypadki europejskie i krajowe wyrwały go z wiejskiego zacisza i powołały napowrót do służby publicznej. Sprawdziły się przewidywania Dąbrowskiego. Pokój trwał niedługo. Nastąpiła trzecia koalicya i Austerlitz. Nastąpiła czwarta i Jena. Napoleon stanął w Berlinie. Tutaj stawili się przed nim dobrze myślący wielkopolanie, wzywając go do marszu na Poznań, do Wielkopolski, czekając już tylko hasła dla wyzwolenia się od rządów pruskich. W liczbie tych wysłańców wielkopolskich w Berlinie znalazł się Fiszer. Użyty przez Dąbrowskiego i Wybickiego do urządzenia siły zbrojnej w Wielkopolsce, objawił dawną czynność i talenty organizatorskie. W stworzonej niebawem legii wielkopolskiej Dąbrowskiego objął dowództwo brygady. Uczestniczył w oblężeniu Gdańska przez marszałka Lefebvre’a; miał szczęście odebrać Prusakom to miasto, które był opuszczał przed piętnastu laty, ze smutną świadomością, iż oni je zabiorą. Był pod Friedlandem. Po zorganizowaniu ostatecznem armii Księstwa Warszawskiego w 1808 roku, otrzymał rangę generała brygady. Niezadługo przez ks. Józefa Poniatowskiego powołany na szefa swojej kancelaryi wojskowej i naczelnika sztabu głównego. Na tem stanowisku był w swoim żywiole, ścisły, metodyczny, rozważny, pracowity i pod względem wojskowym wysoko ukształcony. Zdaje się jednak, że to zaszczytne wyróżnienie ze strony naczelnego wodza sprowadziło pewien chłód w stosunkach Fiszera z Dąbrowskim, który, jak wiadomo, nigdy nie był w harmonii z księciem Józefem.
Organizacyjna działalność Fiszera na czele sztabu głównego armii Księstwa dzielną była pomocą niestrudzonym usiłowaniom księcia Józefa, Dąbrowskiego i Zajączka. Już po upływie dwóch lat armia we wszystkiej broni, a zwłaszcza w artyleryi, postawiona w stanie wzorowym, liczyła 32,000 ludzi. Tutaj przypadła piąta koalicya, Austryacy wtargnęli do Księstwa i podstąpili pod Warszawę. Zaraz w pierwszej krwawej utarczce pod Raszynem (kwiec. 1809). Fiszer raniony, był zmuszony czasowo ustąpić zarząd sztabowy Rautenstrauchowi lecz już po kilku dniach wrócił do obowiązków. W czerwcu pod Pniewem, za chwilowej nieobec-
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/338
Ta strona została przepisana.