Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/407

Ta strona została przepisana.

skonalić się lepiej jeszcze w sztuce lekarskiej, podróżował następnie przez dwa lata; zwiedził Niemcy, Francyę i Włochy, gdzie zabawił najdłużej w Bononii, posiadającej wtedy bardzo dobry wydział lekarski. Gdy do Warszawy powrócił, brat jego Gagatkiewicz zajmował już stanowisko pierwszego lekarza stolicy, mógł mu zatem ułatwić stawianie pierwszych kroków na ciernistej nieraz drodze praktyki lekarskiej. Stosunek między braćmi przyrodnimi był nadzwyczaj serdeczny przez całe ich życie; kochali się czule i szli zawsze ręka w rękę, łączyła ich bowiem silniejsza może niźli związki krwi tożsamość przekonań i dążenie do tych samych celów szlachetnych; potężna jednak osobistość Gagatkiewicza przyćmiewała nieraz Filipeckiego, który pomimo zalet swych rozlicznych nie zdołał mu dorównać, aczkolwiek starał się wciąż o to, aby stać się podobnym do niego pod każdym względem. Jeżeli pomiędzy nimi istniało współzawodnictwo jakie, to chyba tylko pod względem szlachetności uczuć i czynów, innego z pewnością nie było. W szkole chirurgicznej warszawskiej, do której założenia podczas sejmu Czteroletniego staraniem i pieniędzmi Gagatkiewicz przyczynił się głównie, Filipecki wykładał przez cały, niestety, zbyt krótki czas jej istnienia fizyologię i zjednał sobie sławę wybornego a przez uczniów uwielbianego profesora. Obowiązki te pełnił bezpłatnie, jak również przez lat 16 bez żadnego wynagrodzenia pieniężnego ordynował w szpitalu Dzieciątka Jezus, oraz leczył darmo mnichów i zakonnice w licznych wtedy klasztorach warszawskich; znano go też powszechnie z dobroci serca dla ubogich chorych, otrzymujących od niego często hojne wsparcia.
Król Stanisław August, oceniając słusznie zasługi Filipeckiego, zaszczycił go wielkim medalem złotym «Bene merentibus.» Za czasów księstwa Warszawskiego Filipecki był naczelnikiem wydziału policyi lekarskiej. Jako członek czynny Towarzystwa warszawskiego królewskiego Przyjaciół Nauk, pracował w niem z gorliwością stateczną; wiele pism jego pozostało w archiwum tego uczonego ciała, a na jednem z posiedzeń publicznych czytał rozprawę p. t. «Rada dla starych względem utrzymania ich zdrowia.» Należał też do tłómaczenia na język ojczysty nagrodzonej przez Towarzystwo Przyjaciół Nauk rozprawy Lerneta o zarazie morowej[1]. Żyć przestał ze szkodą wielką dla społeczeństwa i nauki w r. 1810. Ksiądz Szaniawski, kończąc życiorys jego, odzywa się w te słowa: «Nie będę tu wchodził w wykazywanie wszystkich przymiotów i cnót domowych i publicznych Filipeckiego, powiem tylko powszechne zdanie o nim, że przywiązanie najwyższe do nauk, do ojczyzny, do ludzkości, dla których liczne osobiste i majątkowe najchętniej czynił ofiary, kierowało bezprzestannie całą jego istotą.» Kto schodząc ze świata, taki sąd ogółu zostawia po sobie, musiał być z pewnością mężem zacnym i zasłużonym.

D-r med. Józef Peszke.





  1. Praca ta, posiadająca wartość naukową wcale niepoślednią, drukiem ogłoszoną została p. t. Rozprawa o morze w Rocznikach Tow. król. warsz. Przyjaciół Nauk, T. XI, 1817, str, 1—272; głównym tłómaczem był d-r Karol Soczyński. Oryginał napisany po łacinie wyszedł w Krzemieńcu r. 1814 p. t. Ad propositiones de peste a regia Socictate Scientiarum varsoviensi prolatas respondens dissertatio. Tłómaczenie jest bogatsze w treść od oryginału, ponieważ autor opatrzył je dopełnieniami i przypiskami. Jan Nepomucen Lernet, chociaż cudzoziemiec, oddał nam wiele przysług — podczas długoletniego swego w kraju pobytu. Był doktorem filozofii i medycyny, konsyliarzem nadwornym króla Stanisława Augusta, członkiem honorowym uniwersytetu wileńskiego; członkiem przybranym Tow. Przyj. Nauk i Cesarskiego Tow. lekarskiego wileńskiego; nadto od r. 1806 sprawował urząd dyrektora szkół gubernii Wołyńskiej. Umarł w Krzemieńcu d. 22 maja r. 1820. Liceum krzemienieckiemu zapisał swą bogatą bibliotekę, nadto przeznaczył 250,000 złp. na stypendya dla czterech uczniów przy gimnazyum wołyńskiem z tem zastrzeżeniem, aby na przypadek śmierci jedynego syna jego, małoletniego wówczas, i pozostała reszta majątku jego obróconą była na ustanowienie dwu jeszcze stypendyów. Por. S. Kośmińskiego: «Słownik lekarzów polskich», str. 273.