a więc i literatura, powinny pozostawać w najściślejszym związku z tym najwyższym celem. W każdem społeczeństwie dostrzegał «własną moc, zdolność kształcenia się i doskonalenia;» stąd społeczność każda «kwitnie i wzrasta według wzrostu krzewiących się w niej sił i żywiołów przyrodzonych; a oświecenie jest rozwinięciem się, kwiatem i najpiękniejszą koroną jego życia.» Był mocno przekonany, że każdy naród ma swoją «myśl społeczną,» wywijającą się «w pasmie różnokształtnych obrazów i zjawisk» i urozmaicającą «barwę polityczną i umiejętną narodu.» Twierdził, że «nie przyjmie się żaden obyczaj w narodzie, żaden smak obcy, albo przynajmniej słabe i chwilowe tylko może mieć panowanie, jeżeli nie wypływa z tej głównej myśli, z której się rodzi wszelka właściwa tej społeczności swojska myśl i czucie.»
Jak te poglądy ogólne zastosował Mecherzyński do dziejów literatury polskiej, nie wiemy, gdyż w drukowanym ciągu artykułu jego znajdujemy zaledwie początek zwrotu do «czasów przedhistorycznych Lechii;» dalsze ustępy tej rozprawy już się nie pojawiły nigdzie, a sam autor w późniejszej działalności nie wrócił do owych najwyższych filozoficznych uogólnień, gdyż się poświęcił wyłącznie badaniu i przedstawieniu szczegółów, dotyczących piśmiennictwa i wykształcenia naszego. Rozpatrywał je z tego «narodowego» punktu widzenia, którego najlepszym u nas rzecznikiem był Kazimierz Brodziński. Mickiewiczowski romantyzm bardzo słabo nań oddziałał, tak dalece, że mówiąc r. 1851-go o jego wpływie, nie wahał się wyrzec, że «górujący talent pisarza (t. j. Mickiewicza), zbaczając w pierwszym polocie, nadał błędny kierunek poezyi pociągnięcicm za sobą mnogiej rzeszy naśladowców.» Rozumiał on piękność wielkich dzieł Mickiewicza, lecz mówił o niej chłodno i nie bez licznych zastrzeżeń, Geniusz piewcy Dziadów przedstawiał mu się w postaci «niszczącego wszystko meteoru.» O wiele cieplej, serdeczniej mówił o Brodzińskim, widząc w nim niewątpliwie pokrewną sobie duszę, której przeważną zdolnością jest «cichy, badawczy rozum, co uważnie stąpa po nowej i nieprzechodzonej jeszcze drodze, rozgląda się wokoło, radzi własnych przeczuć i umiejętnie z cudzych doświadczeń korzysta.» Nic też dziwnego, że ze wszystkich studyów literackich, jakie napisał Mecherzyński, a napisał ich dużo, najpiękniejszą, najlepiej odczutą i najstaranniej nakreśloną jest rzecz O pismach Kazimierza Brodzińskiego, pomieszczona w «Bibliotece warszawskiej» z r. 1859-go.
Jako profesor historyi literatury polskiej w uniwersytecie Jagiellońskim, Mecherzyński nie zasłynął ani zapałem, ani świetnością krasomówską wykładu; lecz się odznaczał spokojem, niekiedy w chłód przechodzącym, sumiennością i jasnością. Chociaż rozpatrywał oczywiście wszystkie rodzaje literackie, najchętniej atoli zatrzymywał się nad wymową, której dzieje były u nas bardzo mało obrobione. Temu zamiłowaniu do mówców zawdzięczamy najznakomitszą pracę naszego autora: Historyę wymowy w Polsce (1856-60 trzy tomy). Jak pojmował swoje zadanie, widać to ze słów wstępu: Pierwszym tu obowiązkiem dziejopisa jest pogląd uważny na te psychologiczne, społeczne i polityczne warunki, od których zawisła wymowa, już jako zdolność przyrodzona, już jako sztuka umiejętnie kształcona i doskonalona. Bada on wewnętrznie i zewnętrznie naród, jego charakter, uprawę społeczną, tudzież język, jako narzędzie powszechne i organ umysłowości; zważa rozmaite objawy w życiu domowem i publicznem, świeckiem i religijnem, i z ich zarysów układa swój obraz, scenę historyczną, z głównym jej działaczem — wymową. Stąd postępując do szczegółów, ocenia stanowisko każdego z osobna mówcy, zbiera z ich życiorysów główniejsze barwy i znamiona i roztrząsa ich dzida, zważając, co w nich było własnością geniuszu, a co owocem działających nań wpływów; co wyniknęło z potrzeb krajowych dla życia rzeczywistego, a co z wyłącznego powołania — dla sztuki. Dwojaką bowiem w swym historycznym obrazie ma ukazać stronę: praktyczną i teoretyczną, t. j. wymowę i jej naukę, mówców i ich szkołę,»
Jest to dokładny opis tego, co Mecherzyński dał w swej książce. Program tu zakreślony spełnił w zupełności sposobem, nie budzącym wprawdzie żywszego zajęcia, lecz nie odstręczającym suchością i nadmiernemi drobiazgami. Dzieło jego może być istotnie nazwane «obrazem» dziejowego rozwoju wymowy naszej, bo autor nie poprzestał w niem na charakteryzowaniu poszczególnych osobistości i ich utworów, lecz dawał uogólnienia, odnoszące się nietylko do wielkich okresów, na które historyę wymowy podzielił, ale i tych faz poszczególnych, jakich w obrębie tych okresów dopatrzyć umiał. Zbliżył się tym sposo-
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/428
Ta strona została przepisana.