Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/431

Ta strona została przepisana.

Potocki, Aleksander Wielopolski i Aleksanuer Ostrowski, Fryderyk Skarbek, Andrzej Zamojski, Zygmunt Krasiński, bracia Tyszkiewiczowie: Eustachy i Konstanty, Rastawiecki, Aleks. Przezdziecki, Wiktor Baworowski, Leon Sapieha i najmłodsi w tym zastępie Maurycy i Włodzimierz Dzieduszyccy, Jan Tadeusz i Jerzy Lubomirscy. Tomasz Zamojski buduje wspaniały gmach dla biblioteki ordynackiej, Krasińscy biorą pod opiekę zbiory Świdzińskiego. Do tejże epoki należą kobiety takie, jak Klaudyna Potocka, Karolina z Potockich Nakwaska, Rautensztrauchowa i inne. Cztery, a zwłaszcza trzy ostatnie dziesiątki wieku XIX-go przedstawiają już tylko smutne cechy zaniku tak świetnej działalności panów polskich i ogólny w nich upadek poczucia obowiązków społecznych. Z całego tak licznego zastępu ludzi gruntownej nauki, poświęcenia i czynu, zostaje szczupła szlachetna garstka prawdziwie pożytecznych pracowników, dla których «noblesse oblige» nie jest banalnym frazesem salonowym, ale istotną zasadą w życiu i sumiennem wypełnianiu obowiązków względem swego społeczeństwa. Dwie te doby porównane z sobą czynią takie wrażenie, jakbyśmy mieli przed oczami konar wielkiego drzewa, który usychając okrył się raz jeszcze bujną zielenią i kwieciem.
W tej to dobie prawdziwej zasługi obywatelskiej wielu możnych ludzi, a zwłaszcza pod jej koniec, wybitne stanowisko zajmował wspomniany już powyżej Aleksander hr. Przezdziecki, którego życiorys tu treściwie mamy skreślić.
Ukończywszy liceum krzemienieckie, młody Przezdziecki dla dalszych studyów udał się na uniwersytet do Berlina. Będąc właśnie studentem berlińskim, w dziewiętnastym roku życia, przedsięwziął pierwszą z podróży swoich do Szwecyi, którą opisał i dedykując swej matce wydał w r. 1836 p. n. Szwecya, wspomnienia jesienne 1833 r. Jedyny organ literacki, istniejący wówczas w Warszawie pod redakcyą A. J. Szabrańskiego: Panorama literatury krajowej i zagranicznej, sprawozdanie swoje o dziełku nieznanego młodego pisarza tak zakończył: «Podróż ta nie zawiera w sobie ani przypadków nadzwyczajnych, ani spostrzeżeń szczegółowych. Autor opisywał często nawet przedmioty aż nadto znane publiczności, w uwagach swoich nie zapatruje się nawet z wyższego stanowiska, a jednak wyborem zdarzeń ciekawszych i powabnym stylem umie zająć i zabawić czytających.» Od tej chwili, gdy raz ujął pióro i oddał się pracy naukowej i literackiej, szedł już tą drogą służby społecznej ciągle i przyjętemu zawodowi pozostał wiernym do ostatniej chwili swego życia. Co prawda czas był po temu odpowiedni. Prawie cała bowiem inteligencya polska, poszedłszy za prądem emigracyjnym na obczyznę, zatrważająco opustoszyła życie umysłowe w kraju rodzinnym. Potrzeba więc było, aby w głuchej ciszy duchowej nowe siły rozdmuchywały nowe to życie. Zaczął się też wytwarzać w kraju nowy zastęp pisarzy, wśród których wybitne stanowisko zajęli dwaj młodzi literaci i ziemianie zarazem: Michał Grabowski, autor (wydanej w latach 1837—8) Literatury i krytyki, i Józef Ign. Kraszewski, którego Wędrówki literackie, fantastyczne i historyczne (Wilno, trzy tomy, r. 1838) zapewniły 26-letniemu autorowi poważny głos w piśmiennictwie. Za nimi szedł Przezdziecki, młodszy od Grabowskiego o lat osiem, a od Kraszewskiego o lat parę, i stanąwszy w szeregu dzielnych pracowników na polu naukowem, pozostał ich dobrym i przyjaznym towarzyszem do zgonu.
«Rok 1841 — pisze Kaz. Wł. Wójcicki, świadek tej epoki, we wspomnieniu pośmiertnem o Przezdzieckim — miał w rozwoju literatury naszej wybitne i stanowcze znaczenie, a dla Przezdzieckiego otworzył chlubne szranki do jego działalności literackiej. W tym bowiem roku powstały dwa poważne naukowe czasopisma, a mianowicie: Biblioteka warszawska w Warszawie i Atheneum pod redakcyą J. I. Kraszewskiego w Wilnie. W obu tych pismach Przezdziecki złożył poważne owoce swojej pracy i badań z dziedziny przeszłości krajowej. Na zwrot ten stanowczy, któremu autor Jagiellonek pozostał wiernym do ostatnich chwil życia, wpłynął głównie, jak sam Przezdziecki o tem mawiał. Marcin Błażowski, dawny tłómacz kroniki Kromera, który w przedmowie swojej do Zygmunta III, wydrukowanej na czele przekładu w r. 1611, wygłosił, że historya «tylko sama, ile prawdziwie a umiejętnie pisana, sławę ludzką a zgoła wszystek świat w szatę nieśmiertelności obłóczy. Upadły zamki, miasta i królestwa, upadłaby z niemi była i pamiątka o nich, jedno upadkowi historya zabiegła. Pomarli cesarze, królowie i książęta, a z nimi równo zacne ich sprawy też by umarły były, by historya onych nie odżywiała. Historya zaprawdę sama na wieki sławy naszej dochować może. Ona jest przemijających czasów rachmistrzem, oświatą prawdy, mistrzynią żywota, pamiętnicą zasług, podżogą cnoty, hamulcem niecnoty, a nawet