żone w nim zaufanie. Na czele 11 batalionów, 4 szwadronów i 12 dział Skrzynecki przez cały dzień opierał się baronowi Rosenowi, rozporządzającemu 19 batalionami, 28 szwadronami i 56 działami, i ostatecznie dopiął wytkniętego mu celu, nie dopuściwszy rosyan do oskrzydlenia walczącego na szosie Brzeskiej Żymirskiego; w tej tak nierównej walce zadał nieprzyjacielowi znaczne, a sam poniósł małe straty; wszystkie warunki terenu wyzyskał doskonale, manewrując w wązkich défilés leśnych tak zręcznie, że ani razu nie pozwolił nieprzyjacielowi korzystać z ogromnej przewagi jego artyleryi i jazdy i że ciągle miał przed sobą jego front bardzo wązki, do którego atakowania wystarczały 2 lub 3 bataliony.
W bitwie pod Grochowem (25 lutego) dywizya Skrzyneckiego była początkowo umieszczoną poza Olszynką, z tyłu przeznaczonej do jej ostrzeliwania bateryi, stanowiąc rezerwę generalną zajmującej Olszynkę dywizyi 2-ej (Żymirskiego). Po pierwszem zdobyciu Olszynki przez rosyan Skrzynecki atakiem na bagnety, wykonanym z równie wielką brawurą jak precyzyą, wyparł z niej znowu nieprzyjaciół i zajął ją swemi 11-tu znacznie już przerzedzonemi batalionami. Wyparty z niej znowu przez 23 bataliony hrabiego Pahlena, wziął następnie udział w wielkim ataku, prowadzonym osobiście przez Chłopickiego, w którym na czele I-ej brygady swojej dywizyi (pułki 4-ty i 8-my liniowe) tworzył drugą linię. Ale największe zasługi położył przy końcu bitwy, po ostatecznem opanowaniu przez rosyan Olszynki, kiedy pozbawionej tego klucza pozycyi i straszliwie wstrząśniętej przez bohaterską szarżę kirasyerów Zona i Meyendorfa armii polskiej groziło rozcięcie na dwie części, przyparcie Szembeka do Wisły oraz odcięcie Krukowieckiego od mostu i odrzucenie go do Bródna i Białołęki. W tej groźnej chwili niezłomny hart ducha i imponujący spokój Skrzyneckiego sprawiły, że 3-cia dywizya, pomimo rozbicia 8-go liniowego pułku przez kirasyerów, zachowała wzorowy porządek; ona to zapewniła reszcie armii bezpieczną linię odwrotu i stała się centrem, około którego zgrupowały się cofające się ze swoich pozycyj, rozrzucone na ogromnym łuku pomiędzy Bródnem a Saską Kępą oddziały. W tym pamiętnym dniu od pogromu ocalili armię polską Kicki, Małachowski i przedewszystkiem Skrzynecki.
Książę Michał Radziwiłł był wodzem tylko nominalnym. Ciężka rana, odniesiona przez Chłopickiego, czyniła wybór rzeczywistego wodza naczelnego niezbędnym, Na odbytej w tym celu w nocy z 25 na 26 lutego u księcia Adama Czartoryskiego radzie wojennej oczy wszystkich zwróciły się na Skrzyneckiego, który w samej rzeczy w tej wojnie, obok zwycięscy z pod Stoczka Dwernickiego, największą dotychczas okrył się chwałą. Kandydatura jego musiała mieć za sobą wszystkie pozory, skoro głosowali za nią tak znakomici oficerowie, jak Prądzyński i Chrzanowski. Jego wielkie zalety, jako dowódzcy dywizyi, były jawne i wypróbowane w ogniu, jego stokroć większe od tych zalet wady, jako wodza naczelnego, nie były nikomu znane. Wprawdzie i Prądzyński i Chrzanowski wiedzieli o jego małem wykształceniu wojskowem, ale się spodziewali, że Skrzynecki będzie wykonywał ich plany. Zawiedli się okropnie.
Skrzynecki był jednym z najgorszych wodzów naczelnych, jakich sobie wogóle można wyobrazić, i — dziwna fatalność — może byłby lepszym, gdyby nie był człowiekiem tak sumiennym, tak prawym i tak bezgranicznie oddanym idei, której służył. Te bowiem cechy jego charakteru, w połączeniu z doktrynerskim kierunkiem ciasnego umysłu i ze straszliwym uporem, sprawiły, że w rzeczy tak wielkiej wagi nie chciał spuścić się na niczyje zdanie, a co gorsza, że nie chciał nic ryzykować. Tymczasem prowadzić wojnę bez ryzyka to contraditio in adjecto.
Skrzynecki aż do końca swojej działalności nie miał ani razu jakiegoś planu szczegółowego, ściągającego się do danej, poszczególnej operacyi, ale wytworzył sobie doktrynę ogólną, niesłychanie fałszywą, której trzymał się ze ślepym uporem. Oto powiedział sobie, że, wobec ogromnej przewagi materyalnej Rosyi, zadaniem jego jest nie pobić przeciwnika, lecz tylko samemu nie dać się pobić. Aby jednak mieć pewność, że się nie będzie pobitym, na to jest tylko jeden środek: nie prowadzić wojny. A Skrzynecki chciał mieć pewność; nie przypisywał sobie prawa do żadnego ryzyka; był to więc potworny pomysł wojny bez wojowania. Za wzór obrał sobie Fabiusza Cunctatora, nie zrozumiawszy, że ten wielki wódz nie staczał wprawdzie bitw, ale działał nieustannie, i za jedyną drogę do zwycięstwa uznał absolutną bezczynność.
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/447
Ta strona została przepisana.