Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/476

Ta strona została przepisana.

nawet dramat. Jest to tak dalece prawdą, że ile razy przekroczył po za tę linię swego talentu, tyle razy z pod pióra jego wychodziły rzeczy blade. Im bardziej wysilał się poeta na stworzenie utworów o szerszym zakresie, szczególnie historycznym, tem tworzył rzeczy słabsze. A do najsłabszych może należy poemat Margier (1852—1854), do którego Syrokomla największą wagę przywiązywał. Osnuł go na tle walk Litwy z Krzyżakami i oblężenia zamku Pullen na Żmujdzi, gdzie zginął bohater powieści wraz z 4000 litwinów. Treść, nadająca się do bohaterskiego traktowania, zmalała i rozpłynęła się w sentymentalnym liryzmie Syrokomli. Rozpacz nie znalazła u poety pierwiastku dramatycznego. Wkońcu czuć tu także echa poezyi A. Mickiewicza.
Liryczna cecha talentu poety jest tak przeważającą i powszechną, że nawet sarkazm i satyra nie są wolne od niej. Do takich utworów należą: Lalka, gawęda dziecinna, wiersz Na wyzwolenie włościan i in. W Lalce zgromił surowo współczesne obyczaje w stosunku do chłopów, przedstawiając w dyalogu dziecka z lalką z jednej strony «panów,» a z drugiej «lud inszy, chłopami nazwany, którym Pan Bóg z niebiosów przykazał surowie, by pracowali na pany.»

Papa kocha swe konie, mama swego szpica,
A chłopów każdy łaje każdy kijem kropi.
Doprawdy, że aż szkoda... skąd taka różnica?
Niegrzeczni muszą być chłopi!
Ot i wczoraj, gdy papa zasnął po obiedzie,
Pytam się, czy to pięknie i co za potrzeba?
Weszli, zbrudzili pokój, krzyczą jak niedźwiedzie:
«Chleba, panoczku, chleba!»
Więc kazano ich obić — i słusznie obici.

W chwili, gdy śród szlachty agitowała się prawa uwolnienia włościan z poddaństwa, a tylko niewielka część pośród nich rozumiała doniosłość tego wielkiego zdarzenia dziejowego, Syrokomla w wierszu Na wyzwolenie włościan wybuchnał tak słusznym i tak głębokim gniewem przeciwko zaślepionym, że nie wahał się wykrzyknąć:

O, wstyd mi Wilna, nie chcę być litwinem!
I hańba mojej herbowej pieczęci!

W nagrobku obywatelowi wyraził także swoje oburzenie z powodu próżniaczego życia szlachty, żyjącej wygodnie kosztem cudzej pracy. O nie jednym możnaby było powiedzieć, niestety:

Bił chłopów pałką,
Poił gorzałką,
........
Popijał piwo,
Zbierał grosiwo,
Czasem od święta
Ciął się w karcięta
........
I z niestrawności
Doszedł wieczności.

Wł. Syrokomla przyznawał się do szlachectwa i jeżeli nie wykształceniem, to piękną duszą przerastał znacznie współczesnych braci—szlachtę, wady ich widział, a podnosząc piękne strony, nigdy nie poszedł za głosem pochlebstwa lub przesądów kastowych. Stąd też, chociaż był poetą-szlachcicem, kochał nie tylko przeszłość, ale i w teraźniejszości wszystko, co małe, smutne, pokrzywdzone, dobre a ciche, i w obronie tego gorąco stawał. Szlachcic demokrata, jakbyśmy dziś nazwali, opozycyonista postępowy, cieszył się jednak mirem i szacunkiem u tych, których gromił i wady wytykał, gdyż większość szlachecka — bo tylko o takiej w owe czasy, jako o wykształconej części narodu, może być mowa — czuła, że w słowach jego była miłość i prawda.
Wychowany w sferze ludowej i drobiazgu szlacheckiego, znał dobrze ten świat, jego myśli, uczucia, duszę i owe niziny społeczne, że tak powiem, malował z upodobaniem, prawdą i ciepłem, Kościół wiejski, księża, wiarusy Napoleońscy, organiści, drobni dzierżawcy, chłopi, życie tego świata, pogrzeby, chrzciny, — oto tematy Wł. Syrokomli. Możnaby je ująć w dwa wyrazy: życie ludu. Poezya romantyczna wzięła to życie ze strony cudownej, fantastycznej lub idealnej, Syrokomla tylko rzeczywistość malował. Budził współczucie dla niedoli wiejskiej, o sprawiedliwość i szacunek dla pracy chłopskiej i duszy wołał, a wyprzedzając współczesne prądy społeczne, stał się skowronkiem, zwiastującym nową wiosnę, nowe życie. Samodzielność myśli i uczuć poety pozwoliła mu śród epoki naśladowców pozostać samym sobą. Gdy w poezyi współczesnej błąkał się mesyanizm i mistycyzm, u Syrokomli brak zupełnie pierwiastku nadzmysłowego. Był on głęboko religijny, ale bez fałszywego patosu.

Pewny swej prawdy, nie troszczył się wiele;
W sobotę jadł z postem, a święcił w niedzielę.