naturalnej, fizyki i ogrodnictwa w Instytucie gospodarstwa wiejskiego i leśnictwa w Marymoncie pod Warszawą. Dwudziestodwuletnia praca jego w tym zakładzie naukowym była najświetniejszym okresem jego życia, wdzięcznie a korzystnie zapisanym w pamięci i sercu licznych jego uczniów. Bo potężny wpływ jego moralny na młodzież — jak twierdzą wszyscy jego uczniowie i najlepszy żywotopisarz jego, dr. Karol Jurkiewicz, którego zdania dosłownie tu przytaczamy, — o wielekroć przewyższał doniosłością swoją wykładane teorye naukowe. Z brzaskiem dnia powoływał młodzież do pracy ręcznej około roli w polu i w ogrodzie i dawał z siebie przykład, chwytając za rydel czy motykę. A przy robotach tych na roli, oprócz agronomicznych uwag i objaśnień, wpajał w otaczającą siebie młodzież najwznioślejsze zasady cnót obywatelskich, miłość do pracy, do oszczędności, do rodzinnego zagona, do nauki i do służenia dobru społecznemu. Własnemi i uczniów swych rękoma założył w Marymoncie ogród botaniczny i warzywny, gdzie uprawiano doświadczalnie wszelkie gatunki roślin zbożowych, pastewnych, leczniczych, fabrycznych i najcenniejsze z drzew krajowych. Co święto odbywał z wychowańcami instytutu wycieczki po okolicach Warszawy, a co wakacye — podróż pieszą po kraju, dla zwiedzenia najcelniejszych gospodarstw i praktycznego zaznajomienia się z przemysłem rolniczym. Stosunek, jaki łączył zacnego przewodnika z młodzieżą, miał charakter w zupełności rodzinny, bo nacechowany był miłością dobrego ojca do licznych jakby synów i nawzajem. Wpływ ten moralno-naukowy stał się wówczas głośnym i został powszechnie ocenionym, więc też mianowały Jastrzębowskiego swoim członkiem liczne instytucye naukowe, a mianowicie: w r. 1850 Towarzystwo naukowe krakowskie, w roku 1852 Cesarskie Towarzystwo ekonomiczne w Petersburgu, w roku 1854 galicyjskie Towarzystwo gospodarskie we Lwowie, r. 1856 takież Towarzystwo w Krakowie, w r. 1858 Towarzystwo rolnicze w Warszawie.
W tej to epoce wydał Jastrzębowski kilka dzieł treści przyrodniczej, a mianowicie: Układ świata, zastosowany do potrzeb powszechnych, Historyę naturalną ogólną, Stychiologię czyli naukę o początkach wszechrzeczy, wreszcie Mineralogię. Poglądy filozoficzne autora, w dziełach tych uwydatniane, nie znalazły uznania wśród uczonych, nowej szkoły. Wszyscy jednak przyznali, że z każdego ustępu prac powyższych tchnie zacna żądza przyniesienia jak największego pożytku ogółowi i gruntowna znajomość ziemi rodzinnej, którą autor znał od skiby do skiby, przemierzywszy ją wielokrotnie własną stopą, i którą kochał, jak kocha uczciwe dziecko swoją matkę.
W r. 1858 Jastrzębowski usunął się z Marymontu wskutek nieporozumień ze Zdzitowieckim. Obaj bowiem na polu teoryj rolniczych przedstawiali kierunki przeciwne sobie krańcowo. Zdzitowiecki, znakomity chemik teoretyczny, widział jedynie postęp rolnictwa w rezultatach otrzymanych z pracowni chemicznej; Jastrzębowski znowu wierzył przedewszystkiem w praktykę, obserwacyę doświadczalną w naturze, badanie fizyologii roślin i uprawę fizyczną roli. Jeden i drugi posuwał poglądy swoje zbyt krańcowo, więc też przeniesiono Jastrzębowskiego na posadę inspektora szkoły powiatowej przy ulicy Rymarskiej, co było dla niego ciosem bolesnym, bo odrywało go od młodzieży dorosłej i od życia z przyrodą. W niespełna jednak dwa lata (r. 1860) ówczesna Komisya skarbu ofiarowała mu posadę komisarza leśnego w Łomżyńskiem, z zadaniem zadrzewienia rozległych na mil parę piaszczystych manowców i pustkowi, zwanych Czerwonym borem, i kierowania praktyką leśną młodzieży, pragnącej poświęcić się leśnictwu. Było to zadanie mozolne, któremu jednak podołać mógł tylko człowiek podobnie żelaznej wytrwałości w pracy i tak zamiłowany w hodowli drzew krajowych, jak siwiejący już, ale jeszcze jary duchem Jastrzębowski. Tu w leśnej osadzie zwanej Feliksowem, w pobliżu miasteczka Broku, przy pomocy praktykantów wyhodował w ciągu lat 10-ciu i wysadził około miliona okazów w 200 gatunkach drzew leśnych, owocowych, parkowych i ozdobnych.
Po 40-tu leciech pracowitej i tak pożytecznej dla kraju służby publicznej otrzymał nasz przyrodnik w r. 1874 dobrze zapracowaną lubo skromną pensyę emerytalną. Nie mogąc jednak, pomimo sędziwych lat, żyć bez krzątania się około dobra ogólnego, wziął w dzierżawę ogród na Czystem pod Warszawą i w nim założył własnym kosztem i pracą rąk własnych plantacyę drzew, jak nazywał «ginących», t. j, mało pielęgnowanych w kraju, i tu znowu przez lat 5 ciężko się mozolił. W owej to epoce odwiedzał nieraz mieszkającą w Łom-
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/497
Ta strona została przepisana.