zyt pasterskich biskupa Straszyńskiego, ale po dwóch latach wrócił do Instytutu, gdzie jeszcze sześć lat mieszkał, wciąż otaczając troskliwą opieką ukochany zakład; poczem od r. 1845 do 1848 stale przebywał w Guzowie, majątku b. ministra sprawiedliwości hr. Łubieńskiego, którego był spowiednikiem i kapelanem. Po jego śmierci wrócił do Warszawy w r. 1848 i w kilka miesięcy potem zakończył życie. Ciało jego spoczęło w podziemiach kościoła Ś-go Aleksandra, w którym wzniesiono mu w r. 1874 pomnik z marmuru, a w r. 1875, jako w setną rocznicę urodzin wielkiego filantropa, ustawiono w ogrodzie Instytutu popiersie jego wykonane przez głuchoniemych.
Życie zasłużonego człowieka było jednem pasmem ciągłej pracy ciężkiej, ciągłego borykania się z przeciwnościami i nieustannych zabiegów około instytucyi, dla której poświęcił całkowicie samego siebie. Jest on jedną z tych nielicznych wogóle jednostek, które pojmują dobrze, że tylko ciągła i wytrwała praca wiedzie do celu, że chcąc istotną przynieść korzyść społeczeństwu, potrzeba je całą duszą ukochać i dla niego poświęcić samego siebie, że wreszcie to tylko ma trwałe podstawy, co jest uczuciem miłości przepromienione. To też w życiu księdza Falkowskiego miłość biedaków przez los upośledzonych była najsilniejszym bodźcem do pracy, wśród której zdarzały się niekiedy przelotne chwile zwątpienia w możność całkowitego osiągnięcia celu, co zresztą jest zwykłym objawem u ludzi wrażliwych i zbyt mało ceniących własne siły, jakim, był właśnie ksiądz rektor, który nawet prośbę o uwolnienie motywował w zbytniej skromności «opieszałością» (!) swoją, przypisując jej zamały, wedle jego mniemania, rozwój Instytutu. Falkowski chciał go uczynić pierwszorzędnym w tym rodzaju zakładem w Europie; świadczą o tem nieustanne jego projekty najróżnorodniejsze, mające na celu rozwój i zabezpieczenie bytu instytucyi; gdy jednak projektów tych urzeczywistnić całkowicie nie mógł przeważnie dla braku gorętszego poparcia ze strony ogółu, zacny kapłan nie użalał się na okoliczności zewnętrzne i niezależne od niego, lecz natomiast we własnem jakoby niedołęstwie starał się dopatrzyć przyczyn złego. Taka nieufność we własne siły, brak jakiejkolwiek zarozumiałości i bezwzględna pokora stanowią zasadniczy rys charakteru zasłużonego kapłana.
Na zakończenie zaznaczyć wypada, że ks. Falkowski niekiedy w chwilach wolniejszych poświęcał się pracy piśmienniczej; wydał mianowicie dwie rozprawki: O Instytucie głuchoniemych warszawskim (1819), w której spotykamy wytrawne i nacechowane miłością przedmiotu poglądy autora na zadanie i obowiązki nauczyciela takiej instytucyi, i O trudniących się nauczaniem głuchoniemych od XVI wieku, rzecz, czytaną w r. 1820 na posiedzeniu Towarzystwa przyjaciół nauk i wydrukowaną w jego rocznikach. Obok tego ogłosił drukiem kilka kazań i innych mniejszego znaczenia drobiazgów.