bity i z powrotem za Wisłę odparty, Chrzanowski wyjednał dla siebie przeznaczenie do prowadzenia działań w Lubelskiem.
Przeznaczono na ten cel wojska wyborowe: pulki 1-szy i 5-ty liniowe (brygada Ramorina), batalion ochotniczy strzelców Sandomierskich oraz pułki: 1-szy strzelców konnych i jazdy Sandomierskiej (brygada Ambrożego Skarżyńskiego) ogółem 7 bataljonów, 8 szwadronów i 10 dział.
Na czele tego korpusu ruszył Chrzanowski w d. 6 maja do Kocka, który ubiegł i zajął w d. 8 maja, biorąc do niewoli stu kilkudziesięciu rosyan i 16 jaszczyków z amunicyą. Zmusiwszy do odwrotu generala Tiemanna, (który się cofnął ku Kamionce na oddział generała Fezi), przeprawił się w d. 9 maja przez Wieprz i w tymże dniu pobił pod Kamionką generała Fezi, któremu zabrał do niewoli 570 ludzi. Wieczorem skierował się na Lubartów, gdzie został w d. 10 zaatakowanym przez wszystkie siły Kreutza.
Naciskany przez w trójnasób liczniejszego nieprzyjaciela, zasypywany ogniem 38 dzial (sam miał ich 10), Chrzanowski, dzięki swej przytomności i energii, uratował swój oddział od zguby, osłaniając jego odwrót licznemi szarżami jazdy, które sam prowadził. Odwrót odbył się we wzorowym porządku, bez strat w artyleryi i w bagażach. Nawet wziętych uprzednio jeńców Chrzanowski zdołał z sobą uprowadzić. Ścigany natarczywie przez Kreutza, wymykając mu się za pomocą zręcznych manewrów i stoczywszy jeszcze w d. 21 maja zaciętą walkę pod Starym Zamościem, Chrzanowski wszedł w d. 23 maja pod osłonę fortyfikacyi Zamościa, gdzie pozostawał do drugiej połowy czerwca.
Tymczasem, na skutek klęski ostrołęckiej, sytuacya ogólna zmieniła się zasadniczo. Chrzanowski utracił już wiarę w możliwość zwycięstwa i działał tylko z poczucia obowiązku, — niemniej jednak świetnie.
13 czerwca rozpoczęła się niedołężna operacya Skrzyneckiego przeciw Rüdigerowi, zakończona w d. 19 porażką Jankowskiego pod Budziskiem. W d. 17 czerwca Chrzanowski, stosownie do otrzymanej dyspozycyi, wyruszył z Zamościa, celem odcięcia odwrotu Rüdigerowi, a jednocześnie wysłał ku Wiśle 26 dział oblęźniczych, przeznaczonych dla wzmocnienia artyleryi warszawskiej. Idąc na Krasnystaw i nie dostrzegajac zadnych śladów odwrotu Rüdigera, dotarł aż do Piasków. Tam dopiero z przejętego listu prywatnego oficera rosyjskiego dowiedział się, że Jankowski został pobity. Sprawdziwszy tę wiadomość za pomocą rekonesansu do Łęczny, ujrzał, że jego własne polożenie jest nader ryzykowne. Łatwo mu było wrócić do Zamościa, ale w takim razie narażał wysłany do Warszawy transport artyleryjski. Postanowił więc ściągnąć Rüdigera na siebie, ale nie dać się zmusić do bitwy, a następnie, osłaniając sobą transport, przeprawić się przez Wisłę i połączyć z armią główną.
Tę bardzo trudną i ryzykowną operacyę wykonał doskonale. 23 czerwca stanął w Lublinie, wytrzymał tam 6-cio godzinną kanonadę z Dawydowem, a z nadejściem zmroku, niepostrzeżony przez generała rosyjskiego, który aż do rana przekonany był o jego obecności w Lublinie, ruszył ku Wiśle i po 6-cio-milowym marszu nocnym przybył o godz. 9 rano do Końskowoli. Zapewniwszy się tam, że jego rozkazy co do urządzenia przeprawy w Gołębiu zostały wykonane, odbył nowy marsz 10-cio-milowy i 25-go czerwca o godz. 3 po południu przeprawił przez Wisłę ostatnie straże tylne swego korpusu. Tymeczasem transport artyleryjski również szczęśliwie przeprawił się w Zawichoście i przybył do Warszawy.
W początku lipca, gdy nowy rosyjski wódz naczelny feldmarszałek Paskiewicz rozpoczął pochód w dół Wisły, Chrzanowski wydelegowany został do czynności na szosie brzeskiej przeciw gen. Gołowinowi. Nie przysporzyły mu one laurów. Przeprawiwszy się przez Wisłę pod Potyczą połączył się z I-szą dywizya piechoty (Rybińskiego) i 3-cią jazdy (Jagmina), a po przyłączeniu do nich części garnizonu modlińskiego i niektórych oddziałów, dotychczas rozkwaterowanych w województwie Sandomierskiem, objął dowództwo nad poważnym liczebnie korpusem, złożonym z 24 batalionów, 34 szwadronów i dział. Przeciw sobie miał pod dowództwem Gołowina 10 batalionów, 7 szwadronów i 14 dział. Mądry, śmiały i energiczny wódz rosyjski potrafił zręcznie zamaskować szczupłość swoich sił i przez 12 dni (od 3 do 15 lipca), działając z wielką energią na wielu odległych od siebie punktach, utrzymać wodzów polskich w przekonaniu, te mają do czynienia z całym VI korpusem. Gdy wreszcie w dniach 14 i 15 lipca
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/101
Ta strona została przepisana.