Jagmin pobił go pod Kałuszynem i Mińskiem, i gdy istotna słabość oddziału jego została ujawnioną, Chrzanowski wraz ze Skrzyneckim, który osobiście przybył do jego korpusu, rozpoczął ruch, zmierzający ku otoczeniu i rozbiciu lub wzięciu do niewoli Gołowina. Skrzynecki z dywizyą Rybińskiego skierował się z Kałuszyna ku Siedlcom, gdzie stał Gołowin, aby go atakować od frontu, Chrzanowski na czele 7 batalionów, 8 szwadronów i 10 dział ruszył w nocy z 19 na 20 lipca przez Biardy i Zbuczyn, aby mu zająć tył i odciąć drogę odwrotu. Ale wódz rosyjski zawczasu zoryentował się w sytuacyi, 19 wieczorem opuścił Siedlce i, skierowawszy się na Mordy i Łosice, wymknął się z matni. Po bezowocnym forsownym pochodzie wojska polskie rozpoczęły w d. 21 lipca odwrót ku Pradze.
Gdy, po nocy 15 sierpnia, dotychczasowy gubernator Warszawy gen. Krukowiecki objął przewodnictwo rządu, Chrzanowski otrzymał gubernatorstwo Warszawy. Działalność jego na tym urzędzie nie obfituje w ciekawe szczegóły. W obronie Warszawy nieznaczny brał udział, a zaraz po jej kapitulacyi poddał się feldmarszałkowi i wkrótce wstąpił do wojsk rosyjskich w stopniu podpółkownika, który przed wojną posiadał.
Na początku r. 1832 wyszedł do dymisyi i wyjechał za pasportem do Paryża, skąd już do kraju nie wracał. Mieszkając w Paryżu, zresztą zdala od życia emigracyi, poświęcił się pracy wojskowo-literackiej i ogłosił drukiem: «Wyciągi z celniejszych dzieł o wyższych częściach sztuki wojennej» (Paryż 1844), «Zarys zastosowanej taktyki» (Paryż 1846) oraz «Kurs sztuki wojennej»
(miejsce i rok wydania nie są mi wiadome).
W r. 1848, nakłoniony przez Władysława Zamoyskiego, udał się do Włoch i został generałem armii Sardyńskiej. W fatalnej 5-cio-dniowej (19-24 marca) kampanii r. 1849 był adjutantem osobistym króla Karola Alberta i faktycznym wodzem naczelnym wojsk sardyńskich. Stanowiąca finał niefortunnej imprezy klęska pod Novarą nie pochodziła w istocie rzeczy z jego winy. Ale odpowiedzialność spadła na niego. Chrzanowski wystosował do rządu Sardyńskiego obszerne pismo, usprawiedliwiające jego postępowanie, a następnie podał się do dymisyi i wrócił do Paryża, gdzie zmarł d. 5 marca r. 1861.
Jest coś dziwnego w smutnem zresztą i pełnem goryczy życiu tego człowieka. Jako wódz, nie miał szczęścia. W kierownictwie armią główną gasił go i usuwał na drugi plan przerastający go o głowę Prądzyński. Jako dowódzca osobnego oddziału, dokonał czynów świetnych (bitwy pod Kamionką i Lubartowem, pochód do Zamościa, manewr przeciw Rüdigerowi i Dawydowowi i przeprawienie przez Wisłę artyleryi Zamoyskiej), ale pozbawionych wpływu na ogólny przebieg wojny. W kampanii Sardyńskiej jego dobrze pomyślany plan unicestwił przez nieudolność, czy przez złą wolę, jego dawny towarzysz broni, ten sam Ramorino, który w r. 1831 tyle sprawie polskiej zaszkodził.