nauczyciela w gimnazyum kowieńskiem. Widocznie jednak, że i zajęcia szkolne nie przypadały do jego usposobienia, a w każdym razie niewiele pracom naukowym sprzyjały. Po roku bowiem znów przyjął obowiązki nauczyciela w domu hr. Tyszkiewicza i przy jego dzieciach do r. 1856 zostawał. Wreszcie gdy w Wilnie zaczęło się życie umysłowe rozbudzać, Jocher osiedlił się tu nanowo i, choć podupadły na zdrowiu, pracował jako członek Komisyi archeologicznej, powstałej za staraniem hr. Eustachego Tyszkiewicza, i na tem stanowisku spotkała go śmierć w d. 3 kwietnia 1860 roku.
Jocher największe położył zasługi przez swe prace bibliograficzne. W nich on stał na gruncie ściśle naukowym i pewnym. Oderwany od nich, nie wyrzekł się wprawdzie badań naukowych, ale te, zwrócone do lingwistyki, zaprowadziły go na pole fantastycznych hypotez, nie mających zadnej naukowej podstawy. Jak Mickiewicz w swych prelekcyach, wygłaszanych pod wpływem Towiańskiego, wywodził Słowian od Asyryjczyków i to ich rzekome pochodzenie uzasadniał za pomocą różnych derywacyj etymologicznych; tak Jocher w Pelazgach dopatrywal praojców Słowian i w pracy swej, napisanej po łacinie, a zatytułowanej Pelasgia starał się z wielkim nakładem erudycyi uzasadnić to pochodzenie rodowe i wykazać bliskie pokrewieństwo pomiędzy językiem greckim a polskim (Wilno, 1855), Że to pokrewieństwo pod względem morfologicznym pomiędzy wszystkiemi językami aryjskiemi zachodzi, to wykazała porównawcza lingwistyka. O niej przecież Jocher nie mial żadnego pojęcia i swe wywody jedynie na podobieństwie brzmień wyrazowych opierał. Wszedłszy zaś raz na tę drogę pochyłą, nie mógł się już na niej zatrzymać i w cztery lata potem wydał: Epilog historyi mowy pierwotnej (sic), oraz wstęp do jej odnowienia w mowie słowiańsko-polskiej i o harmonii mów (Wilno, 1859). Teraz już nie wystarcza mu teorya pochodzenia Słowian od Pelazgów: idzie on dalej i za pośrednictwem języka fenickiego, który znów uważa za pierwotny słowiański, chce zlać wszystkie języki w jedną mowę polską, czyli z niej wytworzyć język powszechny! Za podstawę wziął scenę I z komedyi Plauta: Poenulus (Kartaginiec) i komentując jego żargon, nawiązuje obecne wywody z dawną teoryą o Pelazgach. Ogniwem, łączącym z nimi Fenicyan, to Kadmus i jego osadnicy.
Wszystko to jednak są do niczego nie prowadzące zaciekania, którym się nie on jeden wówczas na gruncie etymologicznym oddawał. Początek bowiem dał im Jan Nepomucen Kaminski rozprawą. «O filozoficzności języka polskiego», ogłoszoną jeszcze w roku 1830 w Haliczaninie. Od niego poczynając, płodzono na tym gruncie przez lat trzydzieści kilka rozmaite dziwolągi, dopóki prace: Cegielskiego, Małeckiego, Franciszka Malinowskiego i wykłady prof. Józefa Przyborowskiego w Szkole głównej Warszawskiej, oparte na podstawach rzetelnej nauki, nie nadały badaniom językowym całkiem innego kierunku.
O wiele pożyteczniejszą pracą Jochera było wydanie w przekładzie z języka łacińskiego Pism pośmiertnych Stanisława Łubieńskiego, biskupa i podkanclerzego koronnego, poprzedzonych wiadomością o jego życiu i dziełach (Wilno, 1855). Natomiast rozprawa: Pogląd na kierunek, na bieg umysłów i nauk w przedmiotach wiary świętej po krajach dawnej Polski, wydana w Wilnie, 1857 grzeszy brakiem krytyki i jednostronnością.
Wszystkie też te pisma, pomimo zdumiewającej erudycyi, dziś zapomnieniu uległy: Obraz jednak bibliograficzno-historyczny nazawsze w literaturze imię Jochera utrwali.