Ach! ja tak moich widziałem ośmioro!
I co dnia patrząc na tak konające,
Wysiedziałem tu całe trzy miesiące.
Dziś — oto dziewięć wielbłądów podróżnych,
A na nich patrzaj, osiem juków próżnych.
I nie zostało mi nic — oprócz Boga;
I tam mój smętarz — a tamtędy droga
«Ojciec Zadżumionych»
J. Słowacki.
Ostatniem słowem pięknego poematu Juliusza Słowackiego końcową myślą tragicznego obrazu, rozpoczynam życiorys kapłana, pod sztandarem krzyża służącego sprawie Bożej i społecznej. Jak ojciec zadżumionych, hen na dalekiej pustyni grzebiąc umarłe swoje, tak i ten ojciec rodziny, pogrzebawszy z kolei wszystko, co tu ukochał na ziemi powtórzyć może z poetą:
I nie zostało mi nic oprócz Boga;
I tam mój smętarz, a tamtędy droga.
Droga, którą szedł z krzyżem w dłoni wśród burz i walk życia.
Karol Boremeusz Antoniewicz urodził się w roku 1807 w Skwarzewie, w Galicyi, z zamożnej ormiańskiej rodziny. Ojciec jego Józef i matka Józefa z Nikorowiczów, odznaczali się chrześcjańską pobożnością i obywatelskiemi cnotami, które w spuściźnie przekazali synowi.
Karol rychło bardzo stracił ojca i pod opieką matki odebrał wzorowe i staranne wychowanie, pod okiem matki rozwijało się serce i kształcił umysł młodzieńca, wzrastającego na niepospolitego męża.
Początkowe wychowanie odebrał Antoniewicz w gnieździe rodzinnem, w atmosferze wiary i cnoty domowej, dalsze zaś wykształcenie szkolne we Lwowie, gdzie