Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/129

Ta strona została przepisana.

miał, że dla treści, którą nosił w swej duszy, wynalazł nakoniec formę właściwą i zabrał się do spisywania przekazanych mu podań. Tak powstały: Pamiątki Imci Pana Seweryna Soplicy, cześnika parnawskiego, drukowane po raz pierwszy w Rzymie w r. 1832.
Czy był rzeczywistym ich twórcą, czy tylko rodzajem medyum, przez które duch jego dziada i ojca przemawiał?...
Rzewuski bez wątpienia wszystkie anegdoty, zdarzenia, jak je zasłyszał, opisał; ale sądzimy, że w opowiadaniach kasztelana witebskiego występowały one luźnie, przygodnie, jak się w danych okolicznościach nasuwały pamięci, bez ciągu i związku jednolitego z osobą, do której się odnosiły; Rzewuski zaś zgrupował je, jak należało, połączył w ciąg jeden zdarzeń charakteryzujących osobistość, której kreślił sylwetką, lub wypadek, w którym brało udział wielu działaczów, a wszystko to oświetlił, niby lampą magiczną, indywidualnym poglądem pana cześnika parnawskiego, w którym stworzył oryginalny typ szlachcica litewskiego z drugiej połowy XVIII stulecia z całą ciasnotą pojęć wychowańca ówczesnych szkół klasztornych palestranta rutynisty, wreszcie dworzanina księcia Panie kochanku, który dla niego jest uosobieniem i rozumu politycznego i najwyższych cnót obywatelskich, ba! godnym nawet korony. Choć nie posesyonat, lecz dorabia się fortuny, już to atentując w sprawach książęcych, już to trzymając wsie dzierżawą lub zastawem, nie jest przecież bez szlacheckiej, wyższej ogłady i znajomości świata i ludzi. Za czasów konfederacyi barskiej zjeździł on całą rzeczpospolitą od Kahorlika, ostatniego krańca Ukrainy do Niepołomic i Lanckorony, a nawet o Szlązk zawadził; wszędzie zaś ociera się o ludzi głośnych imion, o najpierwszych w generalicyi i w obozie dostojników litewskich i zdaje mu się, że nad nich nie było i być nie mogło ludzi doskonalszych, mędrszych i bieglejszych w swoim zawodzie. Wszystko to lumina, filary rzeczypospolitej, których świat mógłby nam słusznie zazdrościć.
Ten optymizm, z jakim zapatruje się na magnatów i cały świat szlachecki, zasklepiony w dawnych wyobrażeniach i formach strupieszałych życia, nie pozwala mu oceniać korzyści, płynących z cywilizacyi i kultury zachodu. Wstręt zaś ku nim z dwojakiego źródła w nim wypływa: raz, że tę kulturę szerzył w kraju pan stolnik ukoronowany, a tego, że zasiadł na tronie, on, jako sługa radziwiłłowski, nie może mu nigdy darować; a powtóre, że cudzoziemcy, którzy przebywali w Polsce i o niej pisali, ogłosili księcia Panie kochanku przed całym światem za barbarzyńcę, wichrzyciela i głupca. Był to crimen laesae majestatis w oczach p. Cześnika. Bo i cóż to znaczyło, że gdy był jeszcze Miecznikiem litewskim i wzdłuż i wszerz Litwę na czele swej Albeńskiej bandy przebiegał, że tu woły jakiemuś szlachcicowi powybijał, tam stodołę podpalił, a owdzie znów komuś kazał odliczyć z pięćdziesiąt lub więcej batogów?... Był młody i potrzebował zużytkować wybujałe swe siły. Albo że już jako wojewoda wileński wypędził pana Tryznę stante pede z zastawu, dlatego, że mu ten w czasie żniw rozpoczętych odmówił ludzi na łowy! Jużciż mogła go ta niewdzięczność zaboleć, bo p. Tryzna Kołdyczew trzymał za bezcen zastawem. Ale czy to z pańskiej fantazyi dopuszcza się samowoli, czy w gniewie, czując się srodze dotkniętym, zawsze wyrządzoną krzywdę nagradza w dwójnasób. W czemże więc było barbarzyństwo? To też słusznie wypowiada przekonanie, że rozum zagraniczny a szlachecki to dwie rzeczy zupełnie różne. I rzeczywiście, tamten trzeba było zdobywać trudem i wysiłkiem umysłu, ten przychodził, jakby drogą przywileju bez pracy. Nie wszechnice, według niego, nie akademie, lecz dwory panów były szkołą szlachcica, w której potrzebną mądrość znajdował. By się do niej przygotować, dość mu było uformować rękę do pióra, poduczyć się trochę łaciny i przewertować statut litewski — reszty dokonywała dresura marszałkowska, oparta na systemie boćkowca.
I mądrość, zdobywana tą drogą, istotnie starczyć mogła na potrzeby domowe, dla celów osobistych, praktycznych. Z wstąpieniem bowiem na dwór, szlachcic na całe życie pozyskiwał opiekę możnego pana, która go zabezpieczała skutecznie przed samowolą innego magnata. Zasłużywszy sobie na jego łaskę, mógł być pewien podpomożenia swej chudoby i pomocy w dalszem pokierowaniu się w świecie. Tu zresztą przecierał się wśród dworzan i szlachty, poznawał wszystkich luminarzy powiatu i województwa, a często i wysokich dostojników, na których z kornem uszanowaniem patrzeć mógł, stojąc, jako dworzanin za