Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/13

Ta strona została przepisana.
Seweryn Goszczyński.
(*1801 — †1876.)

Z


Z trzech poetów ukraińskich romantycznej doby najwięcej bezwątpienia danych do wszechstronnego rozwoju talentu posiadał w sobie Goszczyński. Nie wiemy wprawdzie, jakby się później rozwinął Malczewski, gdyby los pozwolił mu był dłużej między żyjącymi przebywać, czyby wszystkim późniejszym utworom nadawał to piętno bezbrzeżnej tęsknoty, jaką tchnie jedyny większy utwór, który nam spuścizną literacką przekazał, i czyby wiernym tej Ukrainie pozostał, której piękności umiał pendzlem tak poetycznym malować. Podanie, iż w rękopiśmie zostawił dramat: Samuel Zborowski, zdaje się za tem przypuszczeniem w sposób twierdzący przemawiać, boć przecież ów głośny warchoł-banita przez czas dłuższy na Zaporożu wśród kozaków przebywał, a pono im nawet hetmanił. Nie jedna przeto scena w dramacie mogła się na Ukrainie rozgrywać i mieć właściwy sobie koloryt.

O Bohdanie Zaleskim niema nawet co mówić. Jak tylko wstąpił w to zaczarowane koło, którem w chacie Zujowej oplotły go stepowe rusałki, «pojąc dum i mleczem kwiecia», już on owego kręgu przekroczyć nie mógł ani na chwilę i czy to w Warszawie, czy na obczyźnie, po kres żywota snuł z duszy złotem i jedwabiem przetykane dumy i dumki, odtwarzając obrazki, któremi go we śnie lat pacholęcych owe piastunki czaromoce bawiły. Nawet, gdy tworzy Ducha od stepu, lub w Przenajświętszej Rodzinie ziemię Judzką maluje, obrazom swym bezwiednie barw ukrainnych użycza.
Goszczyński posiadał nie mniej bogatą paletę, niż dwaj poprzedni poeci, tylko na niej nie widzimy tych barw świetlanych, tęczowych, jak u śpiewaka «Rusałek»; raczej zbliża się on kolorytem do Malczewskiego, z tą różnicą, że jeszcze mocniej tony ciemne nakłada. Zamiast w mgle łzawej tęsknoty – obrazy jego toną w dymach pożogi; zamiast słońca, oświecającego bezbrzeżne stepy i ludzką niedolę – świeci w nich łuna krwawa pożaru.
A jednak ten poeta, lubujący się w odtwarzaniu żywiołowych namiętności i czynów dzikich, zbrodniczych, o wiele wierniej i zgodniej z prawdą historyczną maluje Ukrainę rodzinną, niż śpiewak dumek i autor rozmarzonej Maryi. Powiemy więcej! Ten poeta, stojący o wiele niżej pod względem umysłowym i społecznym od obu ukraińskich współbraci, przewyższa ich zdolnością przerzucania się od jednych przedmiotów i pomysłów do drugich wręcz przeciwnej sobie natury, oraz łatwością przystosowywania się do środowiska, w którem go okoliczności stawiają. Zaledwie na zgliszczach Zamku Kaniowskiego zatknął sztandar poezyi ukraińskiej, gdy go znów na szczytach Wyżni rozwinął, tylko lśniący inną już barwą, w Sobótce. Z równą łatwością przyswaja sobie piękno oczeretów Irdynia i mrocznych puszcz naddnieprowych, jak i mało komu naówczas znane uroki turni tatrzańskich.
Zdawałoby się, iż fantazya tak podatna do przejmowania kształtów i obrazów, jakie poeta na drodze burzliwego życia spotykał, stanie się dla