Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/132

Ta strona została przepisana.

rego litewskiego szlachcica i zaopatrzonej przez wydawcę zamiast przedmowy, w streszczoną powyżej krytykę (1844). I wszystko byłoby dobrze. Czytelnicy darzyli autora sympatyą, współobywatele zaufaniem, wybierając go po powrocie do kraju na marszałka powiatu żytomierskiego, Kraszewski zaś, który w r. 1841 rozpoczął wydawnictwo Athenaeum, był wielce uszczęśliwiony, że go za pośrednictwem Michała Grabowskiego na współpracownika pozyskał. Jakoż Rzewuski, który już wtedy przeniósł się do Petersburga i do redakcyi Tygodnika petersburskiego, wydawanego przez Józefa Przecławskiego należał, nadesłał mu rozprawę O prawidłach (!) cywilizacyi narodów, która w t. IV z r. 1841 wydrukowaną została.
Tymczasem w tym samym roku w Wilnie pojawiła się książka, zatytułowana Mieszaniny obyczajowe, p. Jarosza Bejłę — w rzeczy samej p. Rzewuskiego i powszechne wywołała zdumienie. W niej uwielbiany dotąd twórca Pamiątek, rzucał rękawicę całemu społeczeństwu, dowodząc, że wszelkie usiłowania podtrzymania w niem życia na podstawach zgniłej cywilizacyi zachodu jest tylko galwanizowaniem trupa, a cały rozwój literatury, to także skutek zgnilizny, która, jak wiadomo, bujność roślin na cmentarzach podsyca. Ci zaś, którzy podtrzymują sztucznie to życie w jednym lub drugim kierunku, są głupi, gdyż cywilizacya przez nich szerzona — produkt rewolucyi francuskiej, tylko bezbożność i podły demokratyzm wydała. Jedyną dźwignią i środkiem odrodzenia to kościół i rody stare.
Na kościół godzić się można było, gdyby go tak samo, jak społeczeństwo pojmował; ale to był kościół dziwnego nabożeństwa, który ogół segregował na ludzi de la haute naissance i de la canaille. Takiego podziału nie znał kościół Chrystusowy. Taki kościół był wytworem zasad, wyniesionych ze szkoły Nicole’a, a spotęgowanych przez De Maistre’a, z którego pism głównie czer pał swe argumenta.
Chateaubriand w swych Essais religieux et historique porównywał Chrystyanizm do kół współśrodkowych, wytwarzających się na powierzchni wody, po wrzuceniu w nią kamienia i obejmujących kolejno co raz szersze przestrzenie; innemi słowy, uznawał w nim rozwój, nie tamujący działania rozumu, ani woli człowieka, pozostawiając tylko odpowiedzialność za czyny. De Maistre ściskał Kościół żelazną obręczą, która tamowała wszelką swobodę ruchów, obezwładniała rozum, paraliżowała wolę i z człowieka, przeznaczonego do czynu, urabiała istotę bierną, wspólnemu dla wszystkich kierunkowi poddaną.
Że legitymizm franeuski chwycił się oburącz tych zasad, to łatwo zrozumieć; z tak pojętym Kościołem łatwiej było utrzymać w posłuszeństwie dla prawowitego monarchy burzliwe, rewolucyjne żywioły. Ale co wspólnego mieć mógł z De Maistre’m Rzewuski?... Ha! on chciał także dawnym, zdetronizowanym królewiętom podobną przewagę w swem społeczeństwie zapewnić. Więc uderza w Mieszaninach na alarm, by kupiło się przy rodach historycznych, gdyż tylko one, trzymając się wiernie zasad kościoła i przechowując tradycye, mogły je od ostatecznego rozprzężenia i rozkładu uchronić. Poprostu chciał na nowo wytworzyć klientele, by na nie społeczeństwo rozbite, popadło w moralną i umysłową zależność.
Wywołało to oburzenie powszechne. Pytano, gdzie to są owe rody? To bowiem, co nazywano arystokracyą, było do szpiku kości scudzoziemczałe i, albo żyło odosobnione, coraz bardziej zasklepiając się w swoich przesądach i usuwajac od wszelkiej pracy spółecznej, albo o tyle związane z krajem, o ile czerpało z posiadanej ziemi zasoby, marnując je w obcych stolicach, gdzie dopiero czuło się w swoim żywiole. Jedyną osobistością, ku której społeczeństwo oczy zwracało, był Andrzej hr. Zamoyski, który rozpoczynał torować drogę dla przemysłu i handlu; ale właśnie przemysł i handel Bejła miał w jak największej pogardzie. Oburzenie potęgowało się tem bardziej, iż Rzewuski dotykał wielu innych kwestyj drażliwych, że pomiatał ludźmi, stojacymi własną zasługą i, bijac na demokracyę, wskazywał społeczeństwu drogi, któremi ono iść nie chciało i nie mogło.
Co jednak znaczyła ta zmiana frontu w pisarzu, który pierwszem swem dziełem tak wysoko stanął w opinii ogółu i uznanie jego pozyskał?... Właściwie zmiany nie było. I w Pamiątkach bowiem i w Mieszaninach Rzewuski był jednym i tym samym człowiekiem, w którym tradycyjnie żył magnat z XVIII stulecia, należący do opozycyi i czujący niechęć do społeczeństwa nowego, z którego pojęciami nie mógł się żadną miarą pogodzić. Tylko w Pamiątkach ukrywał się za oso-