odłużeni panowie, nic już nie mają dla niej do dania[1], i gdy to wszystko zestawimy z polityką zaściankowych statystów, dla których Rzewuski po wielekroć razy wypowiada swoje sympatye; to mimowoli pytamy, który właściwie z tych dwóch poglądów przekonanie autora wyraża?
Ale nie łudźmy się. Rzewuski i w Listopadzie zajmuje stanowisko Soplicy i owo jasnowidzenie przyszłości, to według niego tylko dowód wystudzenia w Ludwiku wszelkich uczuć rodzinnych i przewagi nad niemi rozumu, wysnuwającego logicznie, lecz obojętnie wnioski, przed któremiby się cofnęło każde serce poczciwe. Że kraj upadł, winni byli ludzie, podobnie jak on w otoczeniu króla myślący, który również w postępowaniu trzymał się zasady: après moi le déluge. Jeżeli jednak przewidywania te przyszłość stwierdziła, to czyż tem samem nie wykazał wyższości rozumu, wykształconego na sposób europejski? Autor wszakże nie poprzestaje na ryczałtowem potępieniu wszystkiego, co na końcu XVIII wieku napływało do nas z zachodu, ale jeszcze zaopatruje swe dzieło w przypiski, wymierzone wprost do współczesnych i ich dążności. Bije więc na demokrację i ludzi nowych, spanoszonych na ruinach fortun magnackich, odmawia społeczeństwu prawa do bytu bez uznania praw arystokracyi, napada na filozofię Hegla i emancypacyjne dążności kobiet, wreszcie na cały »gmin pisarzów koteryjnych, na tę zarazę wieku, zużytego cywilizacyą«. Dostało się i Kraszewskiemu, którego płodność pisarską zestawia z faktem odrastania włosów i paznogci, zaważonym na zwłokach nieboszczyków. Natomiast pisarzom, należącym do własnej koteryi, nie szczędzi kadzidła. O Grabowskim powiada w przedmowie do Listopada, »iż się unieśmiertelnił Koliszczyzną i Stannicą Hulajpolską i że rozpoczęte przezeń Tajkury staną wyżej nad wszystko, co dotąd literatura posiada; Hołowińskiego zaś i Sztyrmera, z pogwałceniem chronologii, wprowadza żywcem do Listopada: pierwszego, jako »bardzo światłego młodzieńca, familianta, który w seminaryum oczekuje na wyświęcenie, by otrzymać kanonię kilkanaście tysięcy przynoszącą dochodu!«, drugiego, jako chorążego kawaleryi narodowej. Jest on tu poprostu figurantem, ale należało czemś Gerwazemu Bombie odpłacić przyjacielskie usługi. Wszystko to jednak zanadto uderzało stronnością, by nie wywołać nowych rekryminacyj i protestów.
Rzewuski jednak nietylko teraz dawał się w Tygodniku swym przeciwnikom we znaki, ale zaczął ich terroryzować i, mając przemożne wpływy nad Newą, zagroził aż dwom pismom zamknięciem: Bibliotece warszawskiej za ogłoszenie przeciw jego religijnym tendencyom Listu ks. Chołoniewskiego i Athenaeum, z przyczyny, iż Kraszewski, któremu nie zapomniano dotąd gorącej pochwały dla Mieszanin Bejły, chcąc wyprzeć się wszelkich związków z Rzewuskim, wystąpił ostro przeciw dążnościom, ujawnionym w Listopadzie, gdy ten jeszcze w Tygodniku wychodził. Do zamknięcia nie przyszło, gdyż na widnokręgu pojawił się nowy nieprzyjaciel — Gwiazda kijowska, która założona w r. 1845 przez Zenona Fisza (Padalicę) wyłącznie w celu prowadzenia walki z Rzewuskim i jego koteryą petersburską, zgromadziła zastęp ludzi młodych nie bez talentu i nauki, gotowych na wszelkie, wyniknąć mogące z tego starcia następstwa. Przeciw nim przeto zwróciło się teraz ostrze quinqueviratu i walka trwała lat cztery, aż Gwiazda padła jego zemsty ofiarą.
A jednak, pomimo tak powszechnie obudzonej ku Rzewuskiemu niechęci, Listopad był rozchwytywany i już w r. 1846 doczekał się drugiej edycyi. Bo przyznać trzeba, iż pomimo wstecznych tendencyj, utwór ten pod względem artystycznym był niepospolitej wartości i zarzut Chmielowskiego, iż w jego kompozycyi autor nie wykazał wielkiej potęgi (Hist. lit. pol. t. V, 214), żadną miarą usprawiedliwić się nie da. Zapewne iż »Zosia od czasu, gdy wyszła za Ludwika, przestaje być węzłem powieściowym i schodzi na plan dalszy«; ale też Rzewuski, jak to widać z przedmowy, bynajmniej nie miał zamiaru nadawać jej znaczenia głównej osi wypadków. Czy dla jaskrawego malowidła epoki nie mógł inaczej pokierować jej losem? To inne pytanie. Jeżeli wychowanie według modły zachodniej doprowadziło ją do wiarołomstwa względem Michała i popchnęło w objęcia Ludwika; to przykłady zepsutej stolicy mogły ją były poprowadzić dalej i rzucić w objęcia trzeciego. Owczesne panie zmieniały mężów, jak suknie, dlaczegoż Zosia nie miałaby uzupełnić ich galeryi? W każdym razie dałoby to autorowi
- ↑ Była to raczej stała polityka magnatów względem królów.