Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/148

Ta strona została przepisana.

Od roku 1870 był lekarzem Zakładu dla ubogich dzieci przy ulicy Żytniej, okulistą Zakładu chłopców sierot przy ulicy Freta, oraz od roku 1875 konsultantem dla chorych na oczy w Warszawskim szpitalu dla dzieci. Wymienione obowiązki spełniał zawsze bardzo gorliwie i nie pobierając za to wynagrodzenia żadnego. Oprócz tego był lekarzem stałym wielkiej fabryki Norblina i Wernera.
W roku 1872 Towarzystwo lekarskie warszawskie, którego członkiem czynnym był od r. 1867, obrało Kośmińskiego na bibliotekarza. Na urzędzie tym pozostawał do śmierci i rozwinął na nim działalność zasługującą na uznanie największe Pierwsze lat kilka urzędowania poświęcić musiał uporządkowaniu powierzonej sobie biblioteki, będącej pomimo pozoru porządku, rzeczywiście w nieładzie opłakanym. Ponieważ był przeświadczony o tem, że od rzeczy starej, chociażby najstaranniej wyłatanej, lepsza zawsze jest rzecz nowa zupełnie, zrobiona umiejętnie, nie wdając się w naprawianie tego, co zastał, podjął pracę całą od początku, nie lękając się jej ogromu.
Sporządzenie katalogu repozytoryalnego, obejmującego spis książek w porządku, w jakim ustawione są na półkach. i drugiego z kartek pojedyńczych, ułożonych w porządku abecadła podług nazwisk autorów, a zawierających zarazem dokładny opis bibliograficzny książki każdej (wtedy około 6000), było zadaniem olbrzymiem, wymagającem czasu długiego, pracy gorliwej i znajomości rzeczy, na której zbywało właśnie poprzednikom jego. Kośmiński, miłośnik zapalony książek, zapoznał się już wcześniej z bibliotekarstwem, bądź to z dzieł zajmujących się niem teoretycznie, bądź też zwiedzając biblioteki różne i badając ich urządzenia, był więc do zawodu tego przygotowany należycie, a nadto, co może ważniejsze jeszcze, rozmiłowany w nim.
Porając się lat kilka owem uporządkowaniem biblioteki, Kośmiński zaznajomił się z nią najdokładniej, poznał jej skarby i niedostatki, a że miał pamięć osobliwie dobrą, ogarnął nią całość jej w sposób godny podziwu. Gdy z mozołem niemałym porządek już był ustalony, przemyśliwać zaczął nad zbogaceniem książnicy, pieczy jego powierzonej, nad uzupełnieniem braków jej najdotkliwszych, mając przytem na uwadze szczególnej dział jej polski.
Biblioteka Towarzystwa lekarskiego warszawskiego powstała i wzrasta, chociaż nie wyłącznie, ale przeważnie, tylko z darów lub zapisów członków Towarzystwa tego, które na zakup książek nowych nie wiele łożyć może. Za czasów Kośmińskiego na cel ten nie wyznaczano zwykle więcej nad 100 rubli rocznie, za które rzeczywiście nie można zakupić wiele dzieł lekarskich, jak wiadomo, zawsze dość drogich. Pomimo to w czasie urzędowania Kośmińskiego biblioteka wzrosła bardzo znacznie, bo doszła do 11,000 dzieł i broszur treści lekarskiej i przyrodniczej, a przyrost ten w znacznej części zawdzięcza zabiegom jego. Obaczmy w jaki sposób tego dokonał.
Po ukończeniu zupełnem uporządkowania biblioteki, Kośmiński w dniu 2 listopada r. 1875 złożył Towarzystwu sprawozdanie z czynności dokonanej, a zarazem wymową swą umiał nakłonić kolegów wielu do wzbogacenia biblioteki dziełami posiadanemi, mniej im samym potrzebnemi, ale dla zbioru Towarzystwa pożądanemi. Tym sposobem pozyskał przyrost wcale pokaźny. — W zbiorach ksiąg, przekazywanych Towarzystwu od zmarłych członków jego, oprócz dzieł lekarskich i przyrodniczych, pożądanych zawsze, znajdują się też nieraz dzieła treści innej, czasem nawet bardzo cenne, ale do biblioteki nie wcielane nigdy, jako dla niej nieodpowiednie. Z biegiem lat nagromadziła się liczba dość znaczna książek tego rodzaju, oraz więcej jeszcze duplikatów, zajmujących wiele miejsca, bibliotece zaś niepotrzebnych. Z ksiąg tych umiał też zrobić Kośmiński użytek właściwy, wymieniając je na dzieła lekarskie lub przyrodnicze, albo sprzedając je możliwie korzystnie, a za osiągnięte w ten sposób pieniądze kupując książki brakujące dotąd w bibliotece; tym sposobem przyczynił się znów niemało do powiększenia zbiorów. Często wszakże, gdy nie znalazł wśród dzieł nielekarskich, lub duplikatów bibliotecznych, nic takiego, coby można było dać w zamian za dzieło upatrzone, do własnego sięgał księgozbioru, z niego wydobywał książkę odpowiednią i chętnie oddawał ją, by tylko zbogacić bibliotekę Towarzystwa, będącą Benjaminkiem jego. Tą drogą np. nabył dla biblioteki bardzo piękny i cenny egzemplarz zielnika Marcina z Urzędowa, oddajac w zamian Biblię łacińską illustrowaną z wieku XVI, będącą jego własnością osobistą. Niejednokrotnie też, gdy zdarzyła się sposobność nabycia rzadko-