Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/157

Ta strona została przepisana.

cnie obowiązków; widząc, że nie może ich już spełniać tak, jakby pragnął, wolał zrzec się ich i wtedy dopiero, po dobrowolnem ustąpieniu jego, dano mu następcę w osobie profesora hr. Tarnowskiego. Starcowi, liczącemu już wówczas lat 83, należał się rzeczywiście wypoczynek dobrze zasłużony po pracy uczonej, trwającej bez przerwy od r. 1833.
Kto od r. 1860 do 1890, więc lat 30, uznawany był wciąż za najgodniejszego przewodnika najwyższej instytucyi uczonej w kraju, już tem je dnem zdobył sobie prawo do uznania i czci współobywateli — a miał do tego jeszcze prawa inne, nie mniejsze może.
Majer był uczonym, więc służył przedewszystkiem nauce, ale służył jej po swojemu. Jako mąż światły rozumiał to doskonale, że nauka jest międzynarodowa, bo inna wcale być nie może, ale jako obywatel prawdziwie kraj swój miłujący, a pojmujący szczytnie obowiązki swe względem niego, i w pracy uczonej, obok korzyści wspólnych dla ludzkości całej, szukał zawsze i głównie pożytku dla swoich. Cała ta nauka wspaniała byłaby mu się wydała może martwą, gdyby za jej pomocą nie był mógł służyć społeczeństwu swemu. Nie dbał nigdy o rozgłos daleko sięgający, o sławę po Europie głośno rozbrzmiewającą, dość mu było gdy znajdywał uznanie u tych, co sercu jego byli najbliżsi. Swojak, swoim tylko chcial służyć, a lepiej to umiał i szczerzej, niż tysiące innych.
Nie może podlegać wątpliwości najmniejszej, że mąż tak zdolny i tak pracowity, tyle posiadający wiadomości, jak Majer, gdyby tylko był chciał, byłby się umiał łatwiej, niż setki innych, dobić stanowiska poważnego w świecie uczonym, wszecheuropejskim. Jeżeli więc stało się inaczej, jeżeli Europa nie zna go prawie wcale, to widocznie, że nie troszczył się nigdy o tę znajomość, poprzestając na uznaniu rodaków.
Majer w ciągu długiego życia swego ogłosił drukiem około stu prac większych i mniejszych, treści bardzo urozmaiconej, ale oprócz rozprawy doktorskiej, dla której język łaciński był obowiązujący, wszystkie inne prace jego, bez wyjątku, napisane są wyłącznie po polsku; ani jednej z nich nie wydał w jakimkolwiek języku obcym, nie dla tego, że tego uczynić nie umiał, władał bowiem językami cudzoziemskiemi, ale dla tego, że nie chciał. Nie chodziło mu nigdy o rozgłos zagraniczny, nie cenił go sobie. Chciał służyć ziomkom swoim, pisywał dla nich, tylko dla nich, nie martwiąc się ani trochę myślą, be postępując tak, zagradza sobie drogę do sławy rozleglejszej, rozbiegającej się szerzej po świecie. Uznanie od swoich, nie rozgłos czczy, było najmilszą dla niego nagrodą za tyle dziesiątków lat, poświęconych pracy uczciwej a zacnej, uznania zaś tego dostąpił i zszedł ze świata otoczony czcią powszechną, jednogłośnie odzywającą się ze wszystkich zakątków kraju rodzinnego.
W latach 1839-1845 sprawował Majer nadzór nad szkołami początkowemi miasta rodzinnego, następnie w ciągu lat wielu był rajcą miejskim i zastępcą prezesa rady szkolnej, okręgowej miasta Krakowa. Kilkakrotnie posłował na sejm galicyjski, oraz był przewodniczącym w Komisyi edukacyjnej, a od r. 1880 zasiadł na krześle senatorskiem, jako członek dożywotni austryackiej Izby panów. Na wszystkich stanowiskach tych odznaczał się zawsze znaną gorliwością swą i jako przykład świecącem poczuciem obowiązku.
Zjazdy lekarzów i przyrodników polskich, odbywające się teraz w pewnych odstępach czasu, istnienie swe zawdzięczają głównie Majerowi, gdyż on to właśnie, wraz z A. Baranieckim, był ich rzecznikiem najwymowniejszym. Na czterech z nich był zaproszony na przewodniczącego, mianowicie: dwa razy w Krakowie (r. 1869 i 1881) i po razie we Lwowie (r. 1875) i w Poznaniu (r. 1884).
Pamiętny jest zjazd krakowski w r. 1881, ponieważ nań przypadła 50-ta rocznica ukończenia nauk lekarskich przez Majera; święcono ją też bardzo uroczyście. Setki lekarzy, przybyłych zdaleka i zbliska, zebrały się by złożyć u stóp do stojnego jubilata dowody czci, oraz uznania tak dobrze zasłużonego. Wszyscy przybyli podziwiać wtedy mogli tego wymownego starca, pełnego jeszcze życia i ognia młodzieńczego nieomal, czarującego obecnych licznemi odezwaniami się swemi, pełnemi treści, a wypowiadanemi językiem niezrównanie pięknym i wytwornym, pomimo swej prostoty. Żadnego bowiem przemówienia wysłanników mnogich towarzystw uczonych, przystępujących do niego z życzeniami i darami, nie pozostawił wtedy bez odpowiedzi dłuższej, każdemu wyraził swą wdzięczność za pamięć łaskawą o sobie, a każdemu inaczej, stosując się do tego, co sam przed chwilą z ust jego usłyszał. Był to w samej rzeczy rodzaj popisu, bardzo ciekawy.