szałkiewicz dziecięcą swą pamięcią sięgał Stanisławowskich czasów. Rozpieszczona, pudrem osypana epoka, przemawiająca do nas z portretów: Marteau, Bacciarellego i Lampiego, była mu znaną z widzenia, i dała mu szereg najpierwszych bezpośrednio z życia płynących wrażeń. Ostatnie konwulsyjne drgawki stylu roccoco, a wraz z rewolucyą powstały neoklasycyzm Davida, gwałtowne walki pojęć i dążeń, tak jaskrawo zapisane w dziejach sztuki współczesnej, tchnące gorączkowym ogniem na nas, co je znamy z tradycyi zaledwie, były dla Marszałkiewicza chwilą obecną, którą przeżywał, na którą własnemi patrzał oczyma. Umysł jego młodzieńczy owiany był prądami, które w historyi z kolei miejsce swe znalazły, a które wtedy ożywcze soki w stary pień umierających kierunków wlewały. Dorobek artystyczny Hellady i Rzymu, wskrzeszony i do życia chwilowo przez rewolucyjnych artystów powołany, jak iskra elektryczna ogarnął rozentuzyazmowane serca młodzieży, i w sztuce stanowczy przełom uczynił. Na gruzach zbutwiałego przeżyciem się ostatecznem baroccu, nowa era zdawała się zapowiadać zwycięzką fanfarę.
Na ukształtowanie się natury artystycznej Marszałkiewicza oddziałały dziwnym trafem oba kierunki. Pierwszy mistrz jego, sędziwy Bacciarelli, w starości zachowujący strój i obyczaje Stanisławowskie, wyrafinowany przedstawiciel stylu Ludwika XV, oficyalny tłumacz gustów i mody panujących na dworze ostatniego króla, a z Wersalu zaszczepionych, Włoch pochodzeniem, Polak przekonaniami a Francuz w ideałach swych o sztuce z konieczności musiał wpływ silny wywrzeć na młodego swego ucznia. Miękkość techniki przy elegancyi i wdzięku, jakie modelom swym nadawał, trochę przesadnej czułostkowości wyrazów, szczególnie kobiecych portretów, dające się w dziełach Marszałkiewicza spostrzegać, dowodzą, że wpływ Bacciarellego odbił się wyraźnie na twórczości słynnego następnie miniaturzysty, i że ślady swe do końca jego długiej karjery pozostawił. Pierwotne prace Marszałkiewicza były po największej części kopjami z portretów Bacciarellego, Lampiego i innych starszej generacyi mistrzów; wykonywał je przeważnie akwarellą, bądź w cokolwiek większym formacie, na papierze bądź w miniaturowych rozmiarach na kości słoniowej. Znane są z tej epoki liczne miniatury ks. Józefa Poniatowskiego, reminiscencye Bacciarellowskie — lubo zdaje nam się, iż bardzo młody naówczas Marszałkiewicz malował bohatera z pod Lipska i z natury w pałacu pod Blachą.
Pierwszym, który neoklasyczny kierunek Davida wprowadził do malarstwa polskiego, był Antoni Brodowski. Obdarzony wielkim wrodzonym talentem, zdołał on pozostać samodzielnym artystą wśród rzeszy David’owych epigonów. Ze stylu wprowadzonego przez francuzkiego mistrza, wziął tylko powagę szerokich linii, właściwej swojemu temperamentowi szczerości w tłumaczeniu natury nie zatracił, ztąd utwory jego, współczesne mu fakty lub ludzi przedstawiające, dotychczas nie straciły na swej świeżości. Pojawienie się Brodowskiego na artystycznej arenie Warszawy, musiało niezwykłe wywrzeć wrażenie. Dowodzi tego choćby i to, że Marszałkiewicz już jako dwudziestosiedmioletni człowiek, mający kilkoletnią praktykę malarską za sobą, zapisuje się w poczet jego uczni. Po Bacciarellim — Brodowski! Zmiana mistrza nastąpiła prawdopodobnie skutkiem zmiany pojęć, a wraz z nią w twórczości Marszałkiewicza uwidocznia się dążność do pogłębienia treści artystycznej swych portretowych produkcyi. W tym czasie zaczyna się właściwie samodzielna działalność artysty; kopie ustępują miejsca z natury czerpanym wizerunkom.
W 1830 r. wyjeżdża Marszałkiewicz do Drezna, gdzie słynęli naówczas znakomici miniaturzyści. Zwiedzanie bogatej galeryi korzystnie wpływa na rozwój jego techniki. Wróciwszy do Warszawy, staje się najmodniejszym portrecistą salonów warszawskich.
Zupełna kolekcya portretowych prac jego byłaby niezwykle ciekawą dla widza encyklopedyą wizerunków kilku pokoleń społeczeństwa polskiego. Panie nasze szczególnie ubiegały się o zaszczyt posiadania pięknej miniatury o przejrzystych barwach, wiernie i z finezyą karnacyę ich ciała uwydatniającą. Marszałkiewicz niezmordowanie pracuje, doskonaląc się ciągle. — Wymagajacy, pragnący się bardziej jeszcze wydoskonalić w specyalności, w której za skończonego mistrza uchodził, wyjeżdża on w 1839 r. powtórnie za granicę tymczasem do Wiednia. Amerling, znakomity miniaturzysta, oswaja go z techniką szerszą, i odtąd artysta nasz przyswaja ją sobie,
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/164
Ta strona została przepisana.