Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/177

Ta strona została przepisana.

stki, które mają możność uczucia swe i myśli plastyczną mową wypowiedzieć. Wśród istnego pustkowia na niwie sztuki polskiej w wyżej wymienionym dwudziestoletnim okresie, jednostka taka nie pojawiła się, nie znalazł się ani jeden artysta, któryby działalnością swoją silnie zaznaczył piętno właściwe czasu i wyjątkowej chwili przełomu, któryby utworami swymi — jak późniejszy Grottger — nie tylko wypowiadał, lecz charakteryzował epokę.
Stała się natomiast rzecz nieoczekiwana i niespodziewana. Na firmamencie młodocianego malarstwa polskiego ukazała się gwiazda pierwszej wielkości, odosobniona, bo niezwiązana niczem z mgławicami, zalegającemi ówczesne horyzonty, a której było danem w dziedzinie plastyki nie charakteryzować, lecz wyprzedzić epokę.
Gwiazdą tą był Piotr Michałowski.
Stanowisko Michałowskiego w malarstwie polskiem zarysowuje się w właściwem świetle dopiero teraz i potęguje się coraz bardziej; na tle współczesnych mu prądów estetycznych i stanu pojęć, za jego czasów panujących, postaci tej tak wspaniałej istotą swego talentu, nie znać prawie wcale. Ceniło go szczupłe grono przyjaciół i nielicznych znawców sztuki, ogół nie pojmował go a i dotychczas jeszcze odczucie należyte jego wiekopomnej działalności przystępnem jest dla wybranych zaledwie. Niepotrzeba dodawać, że mówię to o kraju, gdyż zagranica od chwili zjawienia się Michałowskiego na rynkach artystycznych zachodniej Europy, uznała go odrazu za mistrza.
Wobec tak małego u nas spopularyzowania nazwiska tego artysty, niezwykłą trudność przedstawia wykazanie znaczenia, jakie ma w historyi sztuki, naszej, a także właściwe określenie istoty jego artystycznej natury. Moralną jego postać można zaledwie uzmysłowić, i to na silniejsze akcenta brak materyałów. Większość dzieł jego dotychczas jeszcze spoczywa w rodzinnem sanktuaryum, źródło biograficzne fragmentowo odnaleźć można rozrzucone w pismach lub pamiętnikach współczesnych, a na wyczerpujące studyum o życiu jego i działalności przyjdzie może czekać długie jeszcze lata.
Michałowskiego jako człowieka znamy z luźnych urywków, dotyczących jego społecznej pracy — Michałowskiego jako malarza, domyślamy się raczej, niż widzimy z nielicznych, znanych z wystaw, dzieł jego. Ta mała jednak doza wiadomości wystarcza, aby choć w przybliżeniu ocenić właściwą miarę jego zasług dla kraju i dla sztuki. Jak z jednej wynalezionej przypadkiem kości mamuta czy mastodonta, uczony anatom mógł wyrysować całą jego postać i dać wyobrażenie o olbrzymich jego rozmiarach, tak samo z fragmentów, dotyczących Michałowskiego, można wykrzesać iskrę, która z półmroku wydobędzie na światło niezwykłego tego człowieka a bardzo wielkiego artystę. Będzie to zarys zaledwie, bez drobiazgowości szczegółów, bez subtelniejszych odcieni, ale i zarys w obecnym wypadku, gdy się jest wobec podobnej Michałowskiemu postaci, może mieć swe znaczenie.
Znane nam odłamki artystycznej Michałowskiego puścizny noszą tak wyraźne ślady mistrzostwa, tak jasno wykazują olbrzymią jego wiedzę, wyrobienie fachowe, i cel, do którego twórczością swą dążył, że z łatwością odbudować sobie można w umyśle całokształt jego artystycznej natury. Co do człowieka, z nielicznych wspomnień o nim pozostałych, można również odtworzyć wewnętrzny stan jego duszy, poznać bliżej charakter niezłomny, — śmiało rzec można — spiżowy, prawdziwego obywatela kraju.
Michałowski nie jest jednak wyłącznie artystą. Sztuka jest jedną z gałęzi jego urozmaiconej niezwykle działalności. Wyjątkowe znaczenie dla sztuki polskiej, jakie malarstwem swojem posiadł, jest częścią jego zasług, zasług takich widnieje cały korowód na wielu polach pracy społecznej. Jest on więc przedewszystkiem obywatelem, kraj swój miłującym, i jako takiego widzimy go wszędzie, gdzie kraj lub społeczeństwo potrzebuje ludzi czynu, serca i energii. Jest on kolejno obiecującym muzykiem, uczonym filologiem, lingwistą niepoślednim, przyrodnikiem, następnie urzędnikiem ministeryum skarbu, dyrektorem górnictwa i hutnictwa w temże ministeryum, działaczem społecznym, przepłacanym na wagę złota znakomitym malarzem, gospodarzem wiejskim wzorowym, naczelnikiem rządu W. Ks. Krakowskiego, humanistą zakładającym schroniska dla ubogich, prezesem Towarzystwa rolniczego i t. d. Jak słusznie pisze Sobieszczański, ogół myślał, że równocześnie istnieje kilku Michałowskich, «z któ-