szałka. Była to niedorzeczność. Wrazie, gdyby Diebitsch wcześniej, niż można było oczekiwać, dostrzegł ruch wojska polskiego, 10,000-ny oddział Łubieńskiego nie mógł, rzecz prosta, powstrzymać jego 70,000 armii. Do obserwowania zaś tej armii wystarczały dwa szwadrony jazdy z dobrym oficerem kwatermistrzostwa.
Jak wzdłuż Buga korpus Lubieńskiego, tak wzdłuż Narwi poszła dywizya Giełguda (12 batalionów i 22 działa), poprzedzana przez awangardę Dembińskiego (4 bataliony, 6 szwadronów i 6 dział). Ostatecznie w głównej kolumnie środkowej pozostały: dywizye 1-a i 3-a piechoty, 3-a jazdy i rezerwa artyleryi razem 26 batalionów, 24 szwadrony i 74 działa, t. j. siły co do liczby zaledwie równe siłom gwardyi (bez Osten-Sackena), a słabsze od nich co do artyleryi. Jednak oddzielenie Gielguda i Dembińskiego nie było tak fatalnym, jak oddzielenie Łubieńskiego, błędem, bo ich odległość od kolumny środkowej była znacznie mniejsza, więc i szybkie połączenie łatwiejsze.
Na pierwszą wieść o przeprawie polaków przez Bug Wielki Książę, postąpił, jak na dzielnego, rozumnego i energicznego wodza przystało: Nie mając dokładnej wiadomości ani o sile wojsk następujących, ani o właściwym celu ich ruchu, wysunął w różnych kierunkach naprzód silne oddziały, przeznaczone zarówno do celów wywiadowczych, jak do dania nieprzyjacielowi czasowego odporu, a resztę wojsk swoich szybko postawił w gotowości do koncentracyi i — stosownie do okoliczności — bądź to do uporczywej walki, bądź do porządnego odwrotu.
Pierwsze spotkanie awangardy polskiej pod dowództwem generałów Jankowskiego i Rybińskiego z rosyjskim oddziałem czołowym gen. Poleszki nastąpiło w d. 16 maja pod Przetyczą i Długosiodłem. Całodzienny uporczywy bój zdemaskował w sposób niewątpliwy istotne zamiary polaków i dał już Wielkiemu Księciu pewne wskazówki, czego się ma trzymać. Od tej chwili największy pośpiech stał się bezwarunkowo koniecznym. Niezwłoczna, energiczna akcya zaczepna w połączeniu z Gielgudem i Dembińskim przedstawiała wielkie szansy powodzenia. Wódz naczelny nie chciał ruszyć z miejsca, póki nie otrzyma od Łubieńskiego wiadomości o zajęciu Nura. Z największym trudem zdołał go generał-kwatermistrz do dalszego pochodu nakłonić. Ale nie mógł na nim wymódz, aby się ten pochód nie odbywał nad wyraz opieszale.
17 maja zaszły potyczki pod Sokołowem i Starym Jakaciem. Polacy posunęli się do Sokołowa, Kleczkowa, i Nadborów (główna kwatera stanęła w Księżopolu). Gwardye koncentrowały się dokoła Śniadowa, gdzie była główna kwatera Wielkiego Księcia. 18 Dembiński wyparł Osten-Sackena z Ostrołęki, Gielgud zajął Miastków, a kwatera główna przeniosła się do Troszyna. Z zajęciem mostu w Ostrołęce przeprawa przez Narew na wypadek odwrotu, koniecznego wrazie (mało prawdopodobnego w tak rychłym czasie) ataku feldmarszałka, była zapewniona. Zdawało się, że uderzeniu na skoncentrowane pod Śniadowem gwardye nic już nie stoi na przeszkodzie. Zgodnie z naleganiem generał-kwatermistrza, wódz naczelny wyznaczył bitwę generalną na dzień następny.
Prądzyński zabrał się do pisania dyspozycyi, a ukończywszy ją, późno w nocy udał się do Skrzyneckiego dla pozyskania jej zatwierdzenia i wyjednania niezwłocznie odnośnych rozporządzeń, bo bitwa miała się rozpocząć 19-go o świcie. Ale Skrzynecki, który uprzednio już się był zgodził na wszystko, teraz rozmyślił się i rozkazał wszystko odłożyć na jutro. Nie pomogły zadne perswazye ani zaklęcia. Prądzyński z rozpaczą i pogardą w sercu musiał odejść.
Skrzynecki, sam nadzwyczaj powolny i ociężały, wprost nie mógł sobie wyobrazić, aby ktoś mógł działać szybko i sprawnie. Zdawało mu się, że Wielki Książę będzie w tej dogodnej pozycji pod Śniadowem czekał tak długo, jak się wodzowi polskiemu spodoba. Tymczasem Wielki Książę, który wybornie rozumiał całą ryzykowność bitwy pod Śniadowem z przeważającemi liczebnie siłami nieprzyjacielskiemi, wieczorem 18-go i w nocy z 18-go na 19-y nie cofał się jedynie dla tego, że był pewny energicznego ataku i wiedział, że lepiej go spotkać na miejscu niż w marszu.
O świcie 19-go gwardye stały jeszcze w pogotowiu bojowem. Przestały w nim dość długo, gdy jednak w armii polskiej nic nie zapowiadało rozpoczęcia akcyi zaczepnej, o godzinie 9-ej rano rozpoczęły dalszy odwrót. Była to jeszcze ostatnia chwila sposobna do ataku. Prądzyńskiemu, ktory się zjawił błagać o odnośny rozkaz, oznajmił wódz naczelny, że wojska mają przez cały
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/238
Ta strona została przepisana.