przez liczną kawaleryę, cofał się powoli i w porządku do Ostrołęki, a następnie pod osłoną brygady Bogusławskiego przeprawił się przez dwa mosty na lewy brzeg Narwi. Tymczasem gen. Martynow, podtrzymywany przez liczną artyleryę, uderzył gwałtownie na Ostrołękę. Zawiązała się walka zawzięta i krwawa. Rosyan coraz przybywało, Bogusławski żadnych nie otrzymywał posiłków. Przesławny 4-y liniowy w dwóch trzecich swego składu legł mostem na ulicach miasta. Reszta brygady, poniósłszy ogromne straty, przeprawiła się przez Narew, a za nią tuż Martynow, tak że zniszczenie mostu okazało się niepodobieństwem.
Wszystkie wojska polskie skupiły się teraz na nizkim i bardzo błotnistym lewym brzegu Narwi, na niezbyt obszernym czworoboku, ograniczonym od frontu Narwią, z boków dwoma jej dopływami, a z tyłu szeregiem wzgórków piaszczystych. Ponieważ przeprawa przez Narew była już w rękach rosyan, więc bitwy na większą skalę niepodobna już było uniknąć. Ale można było uniknąć pogromu. Pozycya polska, z powodu swej błotnistości, była do akcyi zaczepnej fatalną, ale przedstawiała wcale niezgorsze warunki do dania mocnego odporu, do długiej obrony przeprawy i do dalszego odwrotu z nieznacznemi stratami.
Skrzynecki, który sam na przeprawę przez rzekę wobec nieprzyjaciela nigdyby się nie odważył, zgoła sobie nie wyobrażał, aby ktokolwiek mógł się zdobyć na krok tak ryzykowny, i czuł się za Narwią, jak u Pana Boga za piecem.
Prądzyńskiego, który mu 25-go przedstawiał, że prawdopodobnie jutro wypadnie stoczyć na tej pozycyi poważną bitwę, zbył byle czem i upoważnił go do czynienia dyspozycyi, jakie uzna za stosowne.
Prądzyński, jak zwykle, zoryentował się w sytuacyi odrazu i zastosował się do niej doskonale. Rosyanie, jeżeli nawet zdołają opanować oba mosty, będą się po nich przeprawiali wązkiemi kolumnami, a do rozwijania się będą przed sobą mieli błotnistą i odkrytą nizinę. Baterye ich będą zamaskowane przez przeprawiające się lub przeprawione części, a przeto ogromna przewaga liczebna ich artyleryi nie będzie tak bardzo groźną. Wynikało stąd, że polacy winni byli liczyć głównie na swoją artyleryę, przynajmniej w początku bitwy. Ogień działowy skoncentrowany i konsekwentny mógł przeprawę bardzo utrudnić, jeżeli nie zgoła uniemożliwić. Stosownie do tego, Prądzyński wysunął artyleryę na czoło i ustawił ją na zamykających równinę od tyłu, a odległych od Narwi około 2.000 kroków wzgórkach piaszczystych w trzech bateryach pod dowództwem Turskiego, Bielickiego i na prawem skrzydle Neymanowskiego, przeznaczając tę ostatnią głównie do osłony odwrotu wojsk, znajdujących się na prawym brzegu Narwi (Łubieńskiego i Bogusławskiego). Po za temi bateryami w zaroślach umieścił 1-ą i 3-ą dywizyę piechoty, przeznaczając je do ataku na przeprawione części wojsk rosyjskich w chwili, gdy je ogień działowy dostatecznie osłabi. Rezerwę linii atakującej miała, po swojem przeprawieniu się przez rzekę, tworzyć wchodząca w skład korpusu Łubieńskiego 5-a dywizya.
Jazdę Skarzyńskiego, która, dla błotnistego terenu, w akcyi bojowej nie mogła wziąć żadnego pożytecznego udziału, wysłał za rzeczkę Omulew dla eklerowania dalekiej okolicy; oczekiwaną jazdę Łubieńskiego wysłać zamierzał dla wejścia w komunikacyę z Giełgudem, którego brak na polu bitwy odczuwał bardzo dotkliwie.
Skrzynecki, zupełnie spokojny i zgoła nie przypuszczający możliwości większej rozprawy, był rano d. 26-go w swojej kwaterze głównej w Krukach. Huk dział zaniepokoił go, gdy zaś nietylko nie ustawał, ale się nawet wzmagał, wódz naczelny dosiadł konia i pojechał na pole bitwy. Nadjechał właśnie w chwili, gdy grenadyerzy rosyjscy, przeprawieni przez most, atakowali baterye Bielickiego, któremu zabrali dwa działa. Wtedy zrozumiał, że to nie żarty, że Diebitsch nadszedł, że atakuje, że tak dla niego straszna bitwa z feldmarszałkiem nadeszła, — i stracił przytomność. W głowie utkwiła mu ćwiekiem niedorzeczna myśl, że jedynym dla armii polskiej ratunkiem jest odrzucenie rosyan z powrotem za rzekę i to natychmiast. Więc przewrócił do góry nogami cały mądry plan Prądzyńskiego, zarządził szereg równie uporczywych jak beskutecznych ataków piechoty na przeprawione już wojska rosyjskie, atakami temi zamaskował własne baterye i zupełnie uniemożliwił bitwę rozsądną i celową. Od chwili przybycia wodza naczelnego aż do końca tego okropnego dnia nie było już nic innego, tylko te fatalne ataki, bezmyślne i krwa-
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/240
Ta strona została przepisana.