Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/241

Ta strona została przepisana.

we. Pchana bez ładu i porządku naprzód, masakrowana przez bijącą z wysokiego prawego brzegu liczną artyleryę rosyjską, nie podtrzymywana przez zamaskowane baterye własne, w krwawym chaosie nieszczęsna armia ginęła po bohatersku. «Pendant toute cette désastreuse journée — powiada sławnej pamięci pułkownik Langermann[1] — les soldats polonais avaient eu sans aucune interruption la mort devant les yeux, et rien que la mort.»
Duszę Prądzyńskiego napełniały wstyd i rozpacz. Przez czas jakiś probował on rozwinąć działalność artyleryi, gdy się to okazało niemożliwem, — szukał śmierci. «Moi aussi — pisze w memoryale — au désespoir de voir la boucherie inutile de mes camarades, je fis une attaque à la tète du 5-me régiment de chasseurs à pied, mais il n’y eut que mon cheval qui reçut les balles des grenadiers russes.»
Bitwa pod Ostrołęka byla punktem przełomowym wojny. Od tej chwili działo się już polakom coraz gorzej. Najbliższym jej skutkiem było odcięcie od cofającej się armii Giełguda. Na wniosek Dembińskiego postanowiono wysłać go na Litwę i w samej rzeczy było to jedyne wyjście.
Wbrew opinii Prądzyńskiego, który chcial zająć pozycye obronne na prawym brzegu Narwi, wprowadzić w czynność korpusy Umińskiego i Dziekońskiego i w ten sposób przeszkodzić wynurzającej się już groźnie z ciemnego łona przyszłości przeprawie rosyan przez Wisłe, — odprowadzono pobita armię do Warszawy. Prądzyński, wyczerpany nadmierną pracą, znużony niepowodzeniami, którym nie był winien, poważnie zachorował. W ciągu spowodowanego przez chorobę przymusowego spokoju rozmyślał dużo o sytuacyi i przyszedł do przekonania, że obowiązkiem jego jest wyjaśnić rządowi polskiemu rzeczywisty stan rzeczy i rzeczywistą wartość wodza naczelnego. Jakoż uczynił to, acz usposób nieurzędowy, w rozmowie z prezydentem rządu ks. Adamem Czartoryskim i marszałkiem sejmu Ostrowskim. Mial nawet nadzieję, że się im powiedzie skłonić Skrzyneckiego do dobrowolnego zrzeczenia się dowództwa. Oczywiście, spotkał go srogi zawód.
Jeszcze przed zupełnem wyzdrowieniem Pradzyński podał się do dymisyi z urzędu generał-kwatermistrza (szefem sztabu, którym był tylko prowizorycznie, zaraz po bitwie pod Ostrołęką został Łubieński). Skrzynecki w zasadzie przyjął dymisyę, ale się nie mógł zdecydować na wybór zastępcy Prądzyńskiego, który przeto w dalszym ciągu pełnił swoje funkcye do czasu nowej nominacyi. Ale utracił już wszelki wpływ na bieg operacyi i nawet widywał wodza naczelnego bardzo rzadko. Łubieński, który teraz kierował operacyami, a który wartość Prądzyńskiego wybornie umiał oceniać, potajemnie od Skrzyneckiego naradzał się z nim w każdej sprawie. Ale to się na nic nie zdało: każdy śmiały pomysł, każdy plan energiczny, od kogokolwiek pochodził, był stale przez wodza naczelnego odrzucanym.
Nastał czas zupełnego rozprzężenia i bezładu w operacyach. Nie było to już ożywione jakąś choćby najfałszywszą, ideą prowadzenie wojny, ale życie pod bronią z dnia na dzień. Prądzyński, zgnębiony, rozbity, pozbawiony nietylko już wpływu, ale nawet i głosu, czekał już tylko, narówni ze wszystkiemi innemi, zbliżającej się katastrofy, przeto jednak od innych nieszczęśliwszy, że ją swym orlim wzrokiem najwyraźniej ze wszystkich widział, że słyszał jej żelazny krok.

Zarazem widział i możliwe przy innym wodzu środki ocalenia, którego nadzieja nie całkiem jeszcze była znikła. Zdarzały się jeszcze wypadki, które, będąc należycie wyzyskane, mogły bieg wojny w inną zwrócić stronę. Dopóki polacy nie utracili żadnej z gotowych przepraw przez Wisłę, a rosyanie się przez nią nie przeprawili, dopóty armia polska nie utraciła częściowej przewagi, którą jej zapewniały krótkie wewnętrzne linie operacyjne; dopóty zawsze można było działać skoncentrowanemi siłami przeciw pomniejszym oddzielnym korpusom rosyjskim i zawsze wracać z niemi na czas do punktów, przez inne korpusy albo przez armię główną zagrożonych. Tak np. w pierwszej połowie czerwca miejsce bar. Kreutza, który połączył się z siłami głównemi, zajął w województwie Lubelskiem gen. Rodiger, na szosie brzeskiej, (którą zajmował Umiński), rosyan prawie wcale nie było, armia główna mogła za-

  1. Francuz, który w 1831 wstąpił do wojsk polskich jako ochotnik, pod Ostrołęką dowodził 2-ą brygadą 1-ej dywizyi piechoty, a d. 7 września poległ przy obronie Warszawy.