ko to filolog Alfons Walicki, prawnik Aleksander Mickiewicz (brat Adama), kilku miejscowych urzędników wraz z rodzinami, oraz studenci Polacy. Młodzież uniwersytecka znajdowała tu zasiłek duchowy rodzimy zarówno w rozmowie jak w książkach i czasopismach. Pomimo starań Korzeniowski, musiał pozostawać w Charkowie do r. 1846, kiedy wreszcie przeniesiony został do Warszawy, gdzie jako dyrektor gimnazyum, później wizytator szkół, wreszcie od r. 1861 jako dyrektor wychowania publicznego za czasów Wielopolskiego, resztę życia miał przepędzić.
W tym drugim trzydziestoletnim okresie działalności Korzeniowskiego wyróżnić trzeba dwie doby, podzielone rokiem 1850-ym. Pierwszą dobę odznacza mozolne zdobywanie sobie wziętości i sławy, drugą — używanie ich w pełni.
W pierwszej dobie nie mógł on zadowolić stronnictw silnie wtedy zarysowanych. Jego religijność lubo nie formułkowa, lecz wcale nie lekceważąca form, oddalała go od postępowców, czczących i wielbiących chrześcijaństwo, ale wykładane nieraz allegorycznie i symbolicznie, a w każdym razie indywidualnie; równocześnie nie zbliżała go do grupy «Tygodnika Peterburskiego», gdyż miała w sobie dużo wyrozumiałości i tolerancyi. Ten właśnie umiarkowany liberalizm Korzeniowskiego, zastosowany do oceny wartości różnych warstw społecznych, odpychał go od zachowawców, którzy w arystokracyi jedynie widzieli filary narodowości i dobrego porządku; nie mógł atoli zjednoczyć z demokratami, którzy klasy uprzywilejowane w czambuł zazwyczaj potępiali, gdy tymczasem nasz autor, chociaż ostro wytykał błędy i nikczemności t. zw. «wyższego» towarzystwa, nie myślał upatrywać jedynego zbawienia w ludzie, a sam osobiście chętniej przebywał w gronie salonowem, co mu postępowcy wielce za złe mieli. Różnił go także od postępowców pogląd na miłość oraz emancypacyę kobiet. Korzeniowski, aczkolwiek wysoko stawiał uczucie miłości, nie był jednak romantycznym jego bałwochwalcą, nie przypuszczał, jak Żmichowska np., iżby ono mogło być jedynym drogoskazem życia, jedynem prawem, któremu ludzie bezwarunkowo zawsze posłuszni być winni; nie sądził też, żeby niepodobna było uczucia tego pokonać w sobie, gdy względy wyższe, np. obowiązek, tego wymagają i nie godził się również na doktrynę, że pierwsze uczucie, jako instynktem wskazane, jest zarazem najprawdziwsze, najgłębsze, tak iż złamanie go pociąga za sobą zwichnienie życia calego. Przytem potępiał Korzeniowski poświęcanie się kobiet spekulacyom filozoficznym, jako wysuszającym uczucie, niepochlebnie się wyrażał o emancypantkach, a chociaż niewiastom nie bronił autorstwa, wykazywał przecież dobitnie, na jakie przykrości narażało je ono wśród naszego społeczeństwa. Tym sposobem, żadnego stronnictwa nie zadawalając w zupelności, poszczególnymi tylko utworami zyskiwał oklask, lecz stanowiska przewodniczącego wśród rzeszy piszącej i w tej dobie jeszcze nie osiągnął.
Na polu dramatycznem do dawniejszych wzorów, na których się Korzeniowski kształcił, a które uwielbiał i teraz, przybywały z rokiem każdym utwory Wiktora Hugo, Dumasa — ojca i wielu innych. Budziły one w jego umyśle dążność do rozwinięcia żywszej akcyi, oryginalnej lub przynajmniej świeższej intrygi, niespodziewanych efektów i rączego, dowcipnego dyalogu. Temperament autora «Klary» nie pozwalał mu przyswoić sobie namiętnego sposobu malowania
uczuć; lecz w udoskonaleniu techniki dramatycznej niewątpliwie szukał wskazówek u autorów francuskich, a w pomysłach spotykał się z nimi często.
Stosunki rodzinne, towarzyskie i społeczne ze sfer wykształconych stanowiły zwykły temat dramatów Korzeniowskiego, głębszych zagadnień psychologicznych nie poruszał wcale, a wielkie wypadki dziejowe mimochodem jeno. Z kilkunastu jego dramatów jeden tylko dotykał częściowo historyi polskiej («Andrzej Batory»); inne osnute bywały na tle cywilizacyi obcej («Umarli i żywi», «Izabela d’Ayamonte», «Sąd przysięgłych», Gentile Bellini»), lub na tle obyczajów, w których drobne jeno szczegóły zabarwiał kolorytem narodowym («Piąty akt», «Dziewczyna i dama», «Kasztelanowa», «Okno na pierwszem piętrze», «Autorka», «Cyganie»). Jeden tylko wzięty był z dziedziny ludowej, i ten zarówno ze względów społecznych, jak i artystycznych musi być uznany za jego arcydzieło. Są-to «Karpaccy górale» (1843). Kolizya dramatyczna jest tu oparta na fakcie prawdziwym; uczucia i namiętności rozwijają się swobodnie, bez lękliwych za-
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/279
Ta strona została przepisana.