nader trafnego stopniowania i cieniowania, nie odmalował naszych rodzin arystokratycznych lub mających arystokratyczne uroszczenia i nikt zręczniej nie używał dowcipu salonowego, nikt przed nim nie obejrzał tak umiejętnie i nie odtworzył tak prawdziwie kantorów bankierskich, zabaw towarzyskich wśród ucywilizowanych żydów warszawskich, jadłodajni urzędniczych, stosunków i rozmów aplikanckich; on pierwszy sportretował rzemieślnika warszawskiego, opisał nauki i obrzędy w cechu stolarskim tradycyjnie przechowywane. A chociaż w malowaniu szlachty wiejskiej miał znakomitego poprzednika i towarzysza w Kraszewskim, nie zapożyczał się od niego w niczem, lecz zaraz przy pierwszem wystąpieniu z większemi powieściami wprowadził obrazy charakterów, sytuacyi i stosunków, których Kraszewski przed nim nie tykał, przeniósłszy się zaś następnie do Warszawy i jako wizytator szkół jeżdżąc po całem Królestwie, ciągle zasób spostrzeżeń swoich nad szlachtą wzbogacał i pierwszy zaczął opisywać nie przedstawiane do jego czasów w powieściach okolice, charakteryzując je szczegółowo i dobitnie.
W pracy nie ustawał aż do zgonu. Pamiętną na zawsze pozostanie jego działalność w organizacyi szkół w Królestwie za czasów Wielopolskiego. Znakomita ustawa szkolna dotycząca zarówno szkół elementarnych jak średnich, jak wreszcie Szkoły Głównej warszawskiej jego przewatnie jest dziełem. Niedługo wprawdzie, bo tylko dwa lata, był dyrektorem wychowania publicznego; ale w tym krótkim przeciągu czasu zdołał ustawę ową w życie wprowadzić. Ostatnim jego utworem poetyckim, wyjątkowo pełnym zapału, była: «Nasza prawda» (drukowana dopiero r. 1899 w Brodach). Charakter to był szlachetny i wytrwały, umysł nie lotny wprawdzie, ale rozległy, serce czułe ale w sobie zazwyczaj zamknięte, nie lubiące się wywnętrzać.
Umarł w Dreznie 17 września 1863 r.