była wrodzoną, i podała prośbę do sądu opiekuńczego, aby za jego wpływem i pośrednictwem nie opierano się słusznym i uzasadnionym jej życzeniom. Wskutek tego sąd opiekuńczy przychylił się do prośby maloletniej Emilii i zniewolił opiekunów do umieszczenia jej w zakładzie francuskiego pensyonatu w Dreznie, w którym odebrała wykształcenie staranne i odpowiednie, pod troskliwą opieką przełożonej tego zakładu, w owych czasach słynącego zasłużonym rozgłosem jednego z najpoważniejszych domów edukacyjnych.
Emilia Sczaniecka wrodzonemi zdolnościami, pracą niezmordowaną i sercem goracem, w miarę odpowiedniego wychowania, rozwinęła się duchowo i zaświeciła w społeczeństwie naszem jako jedna z wyjątkowych kobiet ówczesnych. Dusza jej i serce rwały się do czynu, odznaczając się płomienną miłością i cnotami chrześciańskiemi.
Początek XIX wieku, świecący łuną jaskrawych wspomnień wielkiego poematu epoki Napoleońskiej, rozbudził w sercu Emilii uwielbienie dla bohaterów narodowych, nie ujmując jej charakteru i powołania prawdziwie chrześciańskiej niewiasty.
Stanęła więc Sczaniecka obok Klaudyny Potockiej, spiesząc na pole walki wojennej do obozów, gdzie jako dwa Anioły Boże, oddały się oby dwie na usługi szpitali, niosąc w ofierze życie, współczucie i mienie swoje.
Wspaniały byłby obraz szczegółowych wrażeń i opisów, jakiemi podówczas Emilia Sczaniecka duszę i serce swoje w korespondencyi do rodziny i do przyjaciół uwydatniała. Szczegóły te, znajdzie czytelnik w pięknym obrazie historycznym, przedstawiającym żywot Emili Sczanieckiej pod tytułem «Z roczników poświęcenia» w Krakowskim «Przeglądzie polskim». Cała wzmiankowana tam korespondencya Emilii Sczanieckiej przedstawia nam się rzeczywistym dokumentem epoki ówczesnej, a zarazem najpiękniejszą charakterystyką tej promiennej postaci.
Kreśląc tutaj jej żywot wspomnimy, że Sczaniecka, zaledwie przybywszy do Warszawy i zgłosiwszy się do służby publicznej, przeznaczoną odrazu została do Sióstr Miłosierdzia celem niesienia posługi w szpitalu. Byłaby niewątpliwie tam pozostała, ale inaczej zrządziło przeznaczenie, zbliżając ją do Klaudyny Potockiej, z którą jakkolwiek już się znała, ale podówczas, jeszcze żadne ściślejsze węzły ich nie łączyły.
Klaudyna Potocka czynną będąc w Warszawie, stała się dla przybywającej Emilii prawdziwą opiekunką. Poznały się i pokochały odrazu te dwie bratnie dusze, do jednego spieszące celu z miłością i poświęceniem bez granic. Klaudyna zapoznała Emilią z Hoffmanowa, jedną z najwięcej wówczas przy urządzeniach lazaretowych zasłużoną przodowniczką, poświęcających się kobiet polskich. Tutaj w domu zacnej autorki, zapoznała się z całym ówczesnym ruchem i z organizacyą szpitalnej służby sanitarnej, w której umiała w krótkim czasie zasłynąć, stając się niemal legendową postacią. Owczesna Warszawa pod oryginalną nazwą «czarnej sukienki» znała i szanowała tę tak promienną postać, która, nie zważając na burze i gromy, ani na zabójczą zarazę, nieustraszenie niosła pomoc, opatrując rannych i chorych, żywiąc zgłodniałych, modląc się z konającymi, i grzebiąc umarłych.
Pomiędzy takiemi obrazami pozwolimy sobie powtórzyć tu za Przeglądem polskim jedną z tych scen, poruszających serce, a uwydatniających zarazem charakterystycznie stanowisko i pracę tej rzeczywistej Siostry Miłosierdzia. We wspomnieniach swoich powiada Emilia: «pewien ciężko ranny żołnierz, którego życie z każdym dniem uchodziło, mimo niebezpieczeństwa i nalegań naszych, odkładał spowiedź świętą. Nagle zasłabł jeszcze silniej i żądał widzenia się ze mną. Tknięta przeczuciem, posłałam co prędzej po księdza, a sama stanęłam przy łożu konającego.... Ostatnia jego godzina zbliżała się; w śmiertelnej trwodze, że nie doczeka. przybycia kapłana, chory począł mnie prosić, abym wysłuchała jego grzechów. Z razu broniłam mu tego, ale widząc jego wzrastający niepokój i wzrok już gasnący, zgodziłam się na to dziwne żądanie.
Wówczas z całą przytomnością umysłu, chory począł głośno wymieniać swe grzechy, a gdy skończył, błagał mnie o krzyż i odpuszczenie. Aby go uspokoić, zakreślając krzyż na jego stygnącem czole szepnęłam: «niechaj ci Bóg przebaczy!» On z wdzięcznością spojrzał na mnie, głowę przechylił — i skonal. W tej chwili ksiądz nadszedł. Wzruszona, zapytałam, czy mam przed nim powtórzyć wyznania zmarłego, ale ksiądz
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/310
Ta strona została przepisana.