Dla odzyskania spoczynku i duchowej równowagi wysłana została do Karlsbadu. Spotkała tam Mickiewicza i Edgara Quinet z żoną, a w ich towarzystwie ulegając namowom po obcych krajach chciała odbyć podróż, uciekając w ten sposób, jak sama powiada, od rozpaczy. Gdy jednak przyszło do wyjazdu, gdy, obliczyła się, że wobec tylu potrzeb krajowych, nie wolno jej trwonić grosza na własne przyjemności, postanowiła powrócić do rodzinnego domu.
Dla dzieci rodzeństwa, stała się drugą matką i opiekunką, dla ubogich i rozproszonych rodaków, opatrznością i rzeczywistym stróżem aniołem, sięgając szczodrą dłonią i sercem gorącem niemal na krańce całego świata.
Bawiąc czas jakiś dla wychowania siostrzeńców swoich w Berlinie, rozszerzała tam coraz więcej zakres swej działalności i wpływów po za najdalsze granice, sięgając do rozproszonych w Paryżu i całej Francyi polaków. Ucząca się w Berlinie młodzież, z ufnością garnęła się do jej domu.
Sczaniecka objęła wielkiem sercem swojem całe niemal społeczeństwo polskie, dalekim i bliskim przychodząc z pomocą, lub służąc im radą serdeczną. Na tem stanowisku stała ona po nad wszelkiemi stronnictwami, jakie rozdzierały społeczeńswo nasze, potępiała wszelkie wybryki stronnicze, gromiła gorszące waśnie, nazywając je chorobą moralną i trądem naszym społecznym. Nie szczędziła nikomu surowej prawdy, łzą niewieścią i życiem bez skazy przejednała niejednego z Bogiem i społeczeństwem, bo gromiąc nawet, i najsurowsze prawdy wypowiadając, przemawiała tylko sercem i nie odpychała nikogo, — nikomu nie odmawiała pomocy. Na tem polu działania zarzucić jej nawet można, że nieoględnie czasami może szafowała szczodrobliwością swoją, tak bardzo bezwzględną że nadużywano jej bardzo często w celach stronniczych, nawet dla ludzi, niegodnych rzeczywistego poparcia i poszanowania. Na ten zarzut odpowiadała często, że przyjąwszy na siebie rolę szafarki i obowiązek miłosierdzia, nie chce być sędzią, ale rady tylko udzielić i prawdę wypowiedzieć może, — że woli dziesięciu niegodnym, którzy jej nadużyją, udzielić poparcia, aniżeli, chociażby jednemu niesprawiedliwie odmówić pomocy, Bogu pozostawiając osądzenie serca i sprawy człowieczej.
Stojąc na czele rodzinnego majątku, wyrzekła się dla siebie niemal wszystkiego, we wdowiej żałobnej szacie była poważną matroną, jakby z nieba wysłanem widzeniem, przypominającem społeczeństwu obowiązek pracy.
Życie ówczesne wogóle, było nieobrachowane i lekkomyślne. Świeciły fortuny pańskie, wznosiły się pałace bogate, roiły się piękne ekwipaże, konie zbytkowe, — ale bez rachuby, bez pracy bez jutra! Łatwy kredyt pruski ośmielał do zbytku, a trąd karciarstwa i bezmyślnej hulanki, podkopywał istnienie narodu, zagrażając nam coraz więcej grobowem widmem przefrymarczenia ojczystego zagonu.
Sczaniecka uważając mienie swoje, jako rzeczywiste włódarstwo Boże, uważała za pierwszy obowiązek utrzymać w całości, w należnym porządku i rozkwicie gniazdo swoje rodzinne. Ale pomimo tego zadania, które dzisiaj daleko lepiej rozumiemy, panna Emilia w zadaniu swojem, nie popadła ani na chwilę, w górujące dziś u nas pojęcia zmateryalizowanego egoizmu. I na tem polu świeci nam ta wyjątkowa kobieta, jasnym przykładem najwznioślejszych uczuć społecznych. Rządna w domu, ostrożna, myśląca zawsze o jutrze, za pierwszy obowiązek życia swojego uważała obok pracy, oszczędność, — ale była przedewszystkiem oszczędną przeważnie tylko dla siebie. Pomimo znacznych dochodów, rzeczywiście pańskiej fortuny, sobie odmawiała wszystkiego. Można by tu powiedzieć, że wielka ta, w całem znaczeniu tego wyrazu, pani, obok ładu i oszczędności, była rozumną mistrzynią, chociaż rozrzutną na pozór, bo całe niemal dochody swoje poświęcając ubogim, jakoteż instytucyom wszelkiego rodzaju. I to był jej zbytek i pozorna rozrzutność niemal, ale rozrzutność i zbytek, jakim Bóg błogosławi wybrańcom swoim.
Po burzach dziejowych, nastąpiła w życiu panny Sczanieckiej nowa epoka, na równie, a może jeszcze stokroć wyższem stanowisku zwykłej znojnej pracy codziennej.
Na tem polu nie możemy tu pominąć rzeczywistego jej brata po duchu, wielkiego myśliciela, który świeci wśród społeczeństwa Wielkopolskiego jasną ideą moralnego odrodzenia i uszlachetnienia pod godłem pracy społecznej, d-ra Ka-
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/314
Ta strona została przepisana.