czaj ciekawe Życzyćby wypadało, aby rękopis ten wydano w całości, zawiera bowiem w sobie, nietylko żywo i nieraz dowcipnie skreślone opisy podróży, ale i mnóstwo uwag trafnych o stanie zakładów naukowych, zagranicznych, jako też zdań i sądów zdrowych o wielu osobach, z któremi się autor stykał w owym czasie.
Powrót Le Bruna do kraju wyprzedziła wieść uzasadniona o jego biegłości w sztuce lekarskiej i o nauce głębokiej, nabytej za granicą; mógł więc być pewny przyjęcia dobrego wśród swoich — i znalazł je też rzeczywiście. Powodzenie towarzyszyło mu do końca życia, przynajmniej w zawodzie lekarskim, gdyż w życiu rodzinnem spotkał go niejeden cios bardzo bolesny.
W roku 1828 w Warszawie było dwu chirurgów wybitniejszych, profesorów uniwersytetu ówczesnego: Andrzej Janikowski i Emilian Klemens Nowicki. Pierwszy z nich, następca na katedrze przedwcześnie zmarłego Dybka, po zamknięciu uniwersytetu w r. 1831 zaniedbał chirurgię, zajmując się raczej medycyną sądową i sprawami administracyjno-lekarskiemi, drugiemu zaś, aczkolwiek obdarzonemu zdolnościami niepospolitemi i wiedzą niezwykłą w zakresie chirurgii, nie dostawało przymiotów osobistych, którymi Le Brun tak hojnie był wyposażony, nie trudno mu więc było stanąć wkrótce nad tymi współzawodnikami. Ale człowiekowi o takich zdolnościach i o takich dążeniach, jak on, nie mogło wystarczyć samo tylko powodzenie w wykonywaniu sztuki lekarskiej, koniecznie zapragnąć musiał zajęcia stanowiska, na któremby mógł rozwinąć działalność szerszą, wykraczającą daleko po za czynności zwykłego lekarza wykonawcy.
Sposobność ku temu zdarzyła się niebawem, gdyż w dniu 29 sierpnia r. 1829 mianowano go lekarzem ordynującym w szpitalu Dziesiątka Jezus, w którym pracował następnie aż do końca dni swoich, a podźwignąwszy go ze stanu zaniedbania i upadku, o ile to od niego zależało, zamienił go na zakład, jeżeli nie wzorowy, to w każdym razie na bardzo użyteczny i korzyść przynoszący nietylko ludzkości cierpiącej, ale i lekarzom w nim pracującym. Nie udało się to wszakże bez walki ciężkiej, przykrej nieraz zwycięzcy samemu, ale wytrwały Le Brun, ożywiony chęciami najzacniejszemi, umiejący je w sposób rozumny urzeczywistniać, zwyciężyć nakoniec musiał i dopiął swego.
Nie mogąc tu oczywiście wdać się w opis szczegółowy walki tej długiej i zaciętej o dobro największego szpitala cywilnego w kraju naszym, odesłać muszę czytelnika po wiadomości dokładniejsze do wymienionej już powyżej w przypisku pracy. J. F. Nowakowskiego (str. 41 i nast.) oraz do dzieła «Rys historyczno-statystyczny szpitali i innych zakładów dobroczynnych w Królestwie Polskiem» (Warszawa, T. I, 1871, str. 392 i nast.). W obu ze szczegółami wszelkiemi znajduje się opisane to wszystko, co Le Brun zastał w szpitalu wymienionym, obejmując posade ordynatora i co zostawił po sobie, gdy po niemal czterdziestu latach pracy nieprzerwanej ze świata tego ustąpił. Tu wystarczyć muszą słowa następne B. Bartkiewicza wyjęte z dzieła «Szkoła Główna Warszawska» (T. II, Kraków 1901, str. 202).
«Szpitale u nas były uważane za rodzaj zakładów dobroczynnych. Lekarze szpitalni zaledwie raz lub dwa razy na tydzień odwiedzali chorych, zostawiając siostrom miłosierdzia obowiązek leczenia i dozorowania chorych. Pierwszy Le Brun nadal zupełnie nowy kierunek medycynie szpitalnej on pierwszy dowiódł, że szpitale są i powinny być źródłem nauki i postępów lekarskich, oraz szkołą dla kształcących się w tej sztuce».
«Le Brun nie tylko zaczął codziennie odwiedzać szpital, ale wprowadził w użycie codzienne systematyczne zapisywanie obserwacyj, przyczem spostrzeżenia swe ogłaszał peryodycznie drukiem w formie sprawozdań. Sprawozdania te zaczęły wychodzić w r. 1836 i z przerwami wychodziły aż do śmierci profesora. W sprawozdaniach tych jasno odzwierciadla się ówczesny stan nauki u nas i działalność naukowa Le Bruna».
Aczkolwiek nikt zaprzeczyć nie zechce, że wymienione powyżej zmiany w obsłużeniu chorych szpitalnych są ze wszech miar godne uznania i pochwały, to jednak Le Brun przysłużył się po za niemi szpitalnictwu naszemu jeszcze więcej przekształceniem zupełnem zarządu szpitalnego, spoczywającego aż do jego czasu w ręku ks.
Rektora, działającego z ramienia zgromadzenia ks. Misyonarzy, a mającego do pomocy liczne grono Sióstr Miłosierdzia. Zarząd ten opierał się we wszystkiem na poglądach średniowiecznych
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/326
Ta strona została przepisana.