Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/329

Ta strona została przepisana.

swego doświadczenia głosi, niech wszystko wyzna rzetelnie. Prawda stanowi główną wartość nauki praktycznej, ona ją wznosi i ustala» (Pam. Tow. lek. warsz., r. 1863, T. I., str. 238). Wierny zasadzie tej, w pismach swych nie ukrywał nigdy niepowodzenia swego, zdarzającego mu się czasem pomimo biegłości i doświadczenia wielkiego, chciał bowiem, czyniąc tak, ochronić innych od popełnienia błędów podobnych.
Liczne sprawozdania szpitalne i kliniczne, napisane i ogłoszone przez Le Bruna, stanowią materyał niesłychanie cenny dla badacza dziejów i rozwoju chirurgii u nas, mieści się w nich bowiem treść bardzo bogata i wielce urozmaicona, nadto opracowana i zestawiona bardzo umiejętnie.
Ale dosyć już o uczonym i pisarzu, należy się teraz powiedzieć jeszcze coś o lekarzu wykonawcy i o człowieku.
Od chwili powrotu z zagranicy w r. 1828 Le Brun stał się odrazu w Warszawie lekarzem wziętym i cenionym; powodzenie towarzyszyło mu stale, a zasługiwał też na nie zupełnie, jako biegły wykonawca swej sztuki, oraz człowiek na wskroś zacny i dobry. «W chorym zawsze widział swego bliźniego i umiał litować się nad jego cierpieniem, co wcale nie przeszkadzało mu do zachowania zimnej krwi tam, gdzie tego było potrzeba» (J. F. Nowakowski l. c. str. 83). Posiadając przymioty takie, powodzenie mieć musiał, tymbardziej że i powierzchowność jego, oraz sposób obcowania z ludźmi, jednały mu wszystkich.
Le Brun odznaczał się postawą wspaniałą, obliczem poważnem i miłem, w pożyciu był łatwy, uprzejmie wesoły, dowcipny w rozmowie, zachowywać się umiał wykwintnie, nie zadajac sobie przytym przymusu; ilekroć uznał to za potrzebne, potrafił również stawać się stanowczym i nieugiętym, ale w obejściu jego przeważała zwykle łagodność i słodycz. Do zalet jego, rzadko spotykanych w ludziach wybitniejszych, należała też skromność wielka. Nigdy nie mówił o swych zasługach, choć posiadał ich tak wiele, nie chełpił się nigdy ani czynami swymi, ani powodzeniem, a tym mniej jeszcze znajomościami lub stosunkami z ludźmi wpływowymi lub głośnymi, pomimo że mu na tego rodzaju stosunkach bynajmniej nie zbywało. Człowiekiem był prawym i zacnym aż do szpiku kości.
Jak już powiedziano wyżej, powodzenie służyło Le Brunowi stale i wiernie, przynajmniej na zewnątrz, gdyż w kółku rodzinnem nieszczęście smagało go nieraz okrutnie, a niejednokrotnie na szlachetnem obliczu jego ryło bruzdy ciężkiej boleści; ale i w tych chwilach tak trudnych do zniesienia, nie zwykł był zapominać o obowiązkach względem nauki i bliźnich cierpiących, umiał pocieszać i pokrzepiać innych, gdy samemu serce pękało. Takich ludzi nie wielu się znajdzie.
W r. 1829 ożenił się Le Brun z córką profesora Celińskiego i doczekał się z nią gronka dzieci dorodnych; odchował i wychował je starannie, a gdy dorosły, gdy szczęśliwy ojciec spodziewać się mógł że będą mu osłodą schyłku życia, śmierć mu je pozabierała w kwiecie wieku jedno po drugiem. Naprzód w r. 1853 pochował syna Józefa, młodzieńca dorosłego, w 1856 umarła mu żona, w roku następnym córka zamężna, Cecylia Wernerowa, poszła za matką, ledwo rok upłynął, a znów grześć musiał syna drugiego, Konrada. Pozostała mu jeszcze druga córka zamężna, Marya Rogozińska, i tę mu śmierć nienasytna wydarła w r. 1860. Ten szereg zgonów osób tak bliskich sercu jego przygnębił go strasznie, podkopał mu zdrowie, przypruszył głowę siwizną; ale tak silnego ustroju, podtrzymywanego silnem poczuciem obowiązku, na razie powalić jeszcze nie zdołał. Le Brun przebolawszy jako tako swe straty, czując się opuszczonym i tęskniąc za życiem rodzinnem, w roku 1865 poślubił Ludwikę z Rajmundów, ale niedługo z nią szczęścia zażywał; już w roku następnym, obdarzywszy go synkiem, osierociła go także. Odtąd życie Le Bruna było już złamane, a chociaż od czasu do czasu umiał się jeszcze podźwignąć i otrząsnąć chwilowo z przygnębienia i pracować wtedy z zapałem dawniejszym, to jednak znać było, że w sercu nosi wciąż ranę, która się już nigdy nie zabliźni.
Umarł niespodziewanie i prawie nagle w dniu 3 czerwca r. 1868, zostawiając po sobie żal powszechny. Testamentem z dnia 28 września r. 1866 zapisał Towarzystwu lekarskiemu warszawskiemu rubli 500 «do rozporządzenia niemi podług uznanej potrzeby». Bibliotekę swą prze kazal szpitalowi Dzieciątka Jezus, z wyjątkiem kilku dzieł rzadszych, które kazał oddać Towarzystwu lekarskiemu. «Moje narzędzia chirurgiczne» — to słowa testamentu — «przeznaczam dla