zażądała od syna przyrzeczenia, że będzie zawsze dobrym chrześcijaninem i dobrym Polakiem. Przedwczesna śmierć matki była najboleśniejszem zdarzeniem dla wątłego i czułego pacholęcia, które odtąd dostało się pod kochający, ale surowy rygor ojcowski. Jenerał kochał syna ponad wszystko; pochlebiały mu jego zdolności przedwczesne i nadzwyczajne. Chciał mieć w jedynaku fenomen rozumu, energii i szlachetności; czuwał nad każdym jego krokiem, a przewinienia dziecinne karcił ostro. Żywość wrodzoną dziecka starał się jenerał hamować naukami. Mamy dziś wrażenie, że pod tym względem dopuszczano się przesady szkodliwej dla wątłej budowy fizycznej malca. Ośmioletni Zygmunt Krasiński ma już w swej biblioteczce sto siedmdziesiąt i dwa tomy! w czem 132 książki francuskie, 39 polskich, jedna niemiecka (spis z d. 18 Lutego 1820 r.). Z czasem przebije się żal poety za dzieciństwem, które nie było ani sielskie, ani anielskie:
«Czemu, o dziecię, nie hasasz na kijku, nie bawisz się lalką, much nie mordujesz, nie tarzasz się po trawnikach...
wzrastasz i piękniejesz nie ową świeżością dzieciństwa, mleczną i poziomkową często oczy masz gasnące, śniade lica, zgięte piersi...» (Nieb. Kom.).
Jenerał oddał się całą duszą wychowaniu jedynaka. Poeta sam później lubił opowiadać, że ojciec jego po zgonie małżonki nieraz długie mu poświęcał godziny. «Zamykał się z nim w osobnym pokoju, tam opowiadał mu dzieje ojczyste, pamiątki własnego rodu, tam wpajał w umysł jego wyobrażenia o obowiązkach obywatela... tam kazal sobie przyrzekać, przysięgać, że tym obowiązkom i uczuciom zawsze wierny pozostanie.» (A. E. Koźmian). Przyjdzie czas, w którym Zygmunt Krasiński przypomni ojcu tę przysięgę dziecinną i o młodzieńcze jej wykonanie się upomni. Wówczas duszyczka jego wraźliwa zawierzyła okrytemu bliznami ojcu, który był dla niego uosobieniem honoru obywatela i wiernego syna rodzinnej ziemi.
Nauki szły tymczasem nieprzerwanym trybem. Zdolności chłopca tak nad lata wybujały, że ojciec z nietajoną dumą patrzał na rozwój jedynaka, a ulegając podszeptom próżności, która, jak zapewniają współcześni, była w nim wielka i nienasycona, urządził na wielką skalę u siebie egzamin dwunastoletniego Zygmunta. A. E. Koźmian, pamiętający dobrze ten fakt, tak go opisuje: «Sprosił na tę uroczystość ojciec najznakomitszych ówczesnych mężów krajowych, w stolicy przebywających, najcelniejszych nauczycieli szkół. Młody uczeń obudził podziw i uradował wszystkich przytomnością umysłu, żywością odpowiedzi, obfitością zaczerpniętej nauki. Postępy jego zwłaszcza w językach, literaturze, w historyi i jeografii starożytnych przeszły wszelkie oczekiwanie. Był to dzień prawdziwie uroczysty i radosny i dla syna, i dla ojca, i dla przyjaciół jego.» Niemały wpływ na dorastającego Zygmunta Krasińskiego wywierała atmosfera literacka gościnnego domu rodzicielskiego. Janerał Krasiński lubił i umiał przyjmomać u siebie i gościć osoby różnego wieku i usposobienia. Do r. 1827 był dom jego może najliczniej uczęszczanym w Warszawie, a wszystko, czem się mogła stolica ówczesna pochlubić, spotykało się w gościnnych progach ojca Zygmunta. Słynęły przedewszystkiem literackie zebrania u jenerała, sobotnie obiady po prelekcyi Osińskiego. Do najczęstszych gości zaliczali się: biskup Woronicz, J. U. Niemcewicz, Kaj. Koźmian, Osiński, Brodziński, Lelewel, Linde, Ciampi, Bentkowski, z młodszych Odyniec, Godebski, Gaszyński. Osławiony wierszokleta Marcinkowski był tam przedmiotem licznych satyrycznych pocisków, ale nie brakło i poważnych przedmiotów do dyskusyi; dość przypomnieć, że w tych właśnie czasach Sonety Mickiewicza i Wallenrod wywołały w Warszawie namiętne spory klasyków z romantykami. Zygmunt Krasiński nie bywał wprawdzie na tych zebraniach, ale echa dysput literackich dochodziły go regularnie za pośrednictwem Odyńca, który zdawał mu z nich szczegółowo sprawę. Rozbudzalo to fantazyę chłopca i podniecalo ambicyę; już w 14-ym roku życia marzył o sławie pisarskiej. Skreślił wtedy jakąś powiastkę, w sekrecie kazał ją na bibule wydrukować i ojcu jako niespodziankę ofiarował. Ojciec przyjął dar, ale na przyszłość zabronił pisania, z obawy o zdrowie jedynaka i lękając się, by nauki na tem wczesnem autorstwie nie ucierpiały. Nauczyciele mieli czuwać, aby tego zakazu uczeń nie przekraczał. Ale żadna straż nie mogła upilnować budzącego się do życia talentu.
Zygmunt gorączkowo pochłaniał poezye i powieści. Walter Scott i Mickiewicz byli ówczesnymi
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/48
Ta strona została przepisana.