krzywdzący Rzym przeciwstawiony jest krzywdzonemu i mściwemu Grekowi; w Nieboskiej krzywdząca arystokracya, bezmyślnie i samolubnie garnąca na swój wyłączny użytek owoce nie swojej pracy, przeciwstawiona jest krzywdzonemu i mściwemu pospólstwu. Te przeciwieństwa poetycznie i artystycznie wyzyskane, zupelnie odpowiadające panującym wówczas filozoficznym, schellingowsko–heglowskim teoryom, mają też identyczne niemal rozwiązania: teza gniotącego Rzymu i antyteza dażącego do mściwej zagłady Irydyona znoszą się wzajemnie i znajdują rozwiązanie w wyższej nad obie syntezie krzyża na Colosseum. Tak samo w Nieboskiej teza arystokratyczna, uosobiona whr. Henryku, i antyteza rewolucyi spolecznej (Pankracy) zmagają się długo, ale zwycięstwa nie odnosi zadna z nich: nad pobojowiskiem obu wznosi się symbolicznie i syntetycznie znowu krzyż, ten sam krzyż, który ongi i Rzym pokonał, i Irydyona przekonał, a którego widok przeszywa nawskroś Pankracego. Bożyszcze tłumów pojmuje w chwili zdobycia Okopów Świętej Trójcy, że ostatecznie ruina przeszłości nie jest jeszcze programem na przyszłość i że z takich popiołów powszechnej pożogi żaden Feniks nowego społecznego życia nie wstanie. Doświadczenie dziejowe potwierdza genialną domyślność i przenikliwość młodocianego twórcy Nieboskiej i Irydyona.
Teoretycznie przyznał on słuszność syntezie chrześcijańskiej: w dziejach starał się ją wszędzie odszukać i historyozoficznie uzasadnić; w praktyce życia bił się długo z rojem myśli wątpiących i z prób życia nie zawsze wychodził zwycięsko. Z wyżyn Nieboskiej i Irydyona zstąpił na padół ponęt ziemskich: kochał się nieszczęśliwie; nieraz wzorem hr. Henryka osobisty «dramat układał,» jak gdyby nie dość mu było żywej, współczesnej tragedyi.
Stosunek do pani Bobrowej przyniósł mu tylko rozczarowania i zgryzoty, a na twórczości odbił się niekorzystnie: Irydyona opóźnił, zamęt wniósł do duszy, tak hartownej w chwili pisania Nieboskiej, zniewalał do kompromisów z własnem sumieniem, które nie dało się obałamucić żadną sofisteryą sceptyki filozofującej. Po «Irydyonie» między 1835 a 1843 r. poeta tworzy wiele, ale dokonywa mało: w utworach znać ogrom myśli kłębiących się, którym za ciasno obok siebie, które się wydzielić i ugrupować pragną; ale proces krystalizacyi nie może się jeszcze dokonać, bo w duszy mistrza niepokój i niepewność.. Charakterystycznym pod tym względem utworem jest fragment dramatyczny Wanda, niedawno ogłoszony po raz pierwszy (Biblioteka Warszawska, Lipiec 1901 r.), gdzie idea chrześcijaństwa ściera się niefortunnie z rodzimym, prapolskim pierwiastkiem. Hamder — Ziemowit, brat Wandy, nie jest już poganinem, nie jest jeszcze naprawdę katolikiem — ale jest sceptykiem–filozofem, zdolnym do dysput z Schellingiem i Heglem!
Myśl też filozoficzna, przedewszystkiem, nie wybuch niepohamowanej twórczości, dała życie Synowi Cieniów, Snowi Cezary i Legendzie, utworom, objętym zbiorową nazwą Trzech Myśli Ligenzy. Są to jakby szkice, przygotowania do późniejszych, głębszych treścią, a doskonalszych formą utworów.
Podobną cechę niewyrobienia i jakby zabłąkania się na dawne nowelistyczne szlaki mają: Noc Letnia i Pokusa. Czas napisania ich nie da się dziś jeszcze dokładnie oznaczyć, ale do tych utworów da się dobrze zastosować to, co poeta donosił sam o sobie Sołtanowi: «Świeżości za grosz niema w wyobraźni mojej».
Rok 1839 był doniosłym w życiu Zygmunta Krasińskiego. W Neapolu poznał bliżej, a niebawem pokochał Delfinę Potocką; równocześnie zaś zawarł ścisłą znajomość, która się w dozgonną przyjaźń z czasem zamieniła, z Augustem Cieszkowskim. Czar niewieści pierwszej, — głęboki, filozoficzny umysł drugiego zaczęły przemożnie oddziaływać na serce i rozum twórcy Nieboskiej Od roku 1840 wchodzi Zygmunt Krasiński w nową epokę swego życia.
Równocześnie rozum jego pracował, a serce gorzało.
Druga milość, dosięgająca zenitu między 1840 a 1843 r., wydała dla poezyi polskiej kilka ustępów lirycznych wielkiej piękności. Cechą ich znamienną i niezwykłą jest podkład nowych, filozoficznych teoryi.[1] Wiersze te pod względem
- ↑ Por. „Zimny rozsądek w tobie się opiera„ — „Po śmierci” — „Myślałem nieraz przez znak dotykalny.“ Najartystyczniej splecione uczucie z myślą filozoficzną w wierszu: „Gdybym dziś, jutro, lub dnia z tych jakiego.“