bydlę gnić nad paszy łanem!» on na lat kilkadziesiąt przewidział «Dzień dzisiejszy.» Zawczasu kłamne piętnował głosy, kuszące, by z człowieczeństwa wynijść koła, z Chrystusowej zejść Kalwaryi, by utuczyć ciało; ostrzegał przed głosami nawołującymi tylko do «przemysłu, handlu, roli, do dróg bitych, do farbiarni» — on wreszcie wskazał cele najwznioślejsze i zwiastował przyszłość, jako «prawo miłości rozlewalne wszędzie, Niedzielę wieków...»
Spuścizna jego duchowa, olbrzymia, nie dająca się objąć ani jednemu, ani kilku pokoleniom, dziś zaledwie zaczyna się rysować w majestatycznych swych rozmiarach. Przedwcześnie odszedł strudzony pracownik, złamany wędrówką ziemską, nad wyraz cienistą:
Mnie smutek zabił, mnie gorzkie koleje,
Mnie gwałt namiętnych, nieskończonych marzeń,
Mnie krok leniwy ognuśniałych zdarzeń.
W 47-ym roku życia starcem był posiwiałym, schorowanym. Pielgrzymkę doczesna zakończył w Paryżu dnia 23 lutego 1859 roku Zwłoki pochowane w dziedzicznej Opinogórze.
Po śmierci jego ukazał się w druku «Niedokończony Poemat, » prawdziwa skarbnica bystrych spostrzeżeń filozoficznych, społeczno-dziejowych i chrześcijańskich — wyszły trzy tomy korespondencyi; ukażą się niebawem inne utwory z lat młodocianych i listy obfite, nieprzebrane, które rozjaśnią niejeden ważny moment w rozwoju tego potężnego ducha. Za lat dziesięć nadejdzie setna rocznica jego urodzin.
Obyśmy do tej pory zdołali zrozumieć dokładnie i szczegółowo, czem dla nas był, czem jest i czem stać się powinien Zygmunt Krasiński. Jako poeta filozof, nie był on nigdy piewcą jednego tylko pokolenia, ani jednej tylko warstwy. Za życia już ludzkości całe ogromy przenikał z końca do końca, uczył nas patrzeć i na nas samych, i na inne ludy «sub specie aeternitatis,» uczy nas cierpliwości:
«Gdyby Bóg nie był cierpliwym, to byśmy wszyscy codzień padać musieli pod piorunem jego sprawiedliwości. Cierpliwość jego daje nam czas do nawrócenia się, do żalu, do skruchy i tem samem jest naszem zbawieniem. Jakżeż teraz żądać, by był z jednymi cierpliwym, a z drugimi nie!»
Duch jego gorący, płomienny, nie cierpiący kroku leniwego ognuśniałych zdarzeń, rwał się tu nieraz i szamotał, miotan rozpaczą bezbrzeżną; przecież wytrwał w ufności. Czeka na ów dzień, w którym «ludzkość stanie się anielskością.»