Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/68

Ta strona została przepisana.

Książka nie zdobyła sobie popularności, co zależało najprzód od wbrew sprzecznego z jej dążeniami ducha czasu, następnie zaś od niezmiernie ciężkiego i nieraz wprost dziwacznego języka. Gdy zaś w kilkanaście lat potem inny duch zapanowal, była już zapomnianą. Zresztą nie stała się przez to zapomnienie żadna szkoda, bo wielka sumaryczność i fatalny wykład czynią ją wręcz nieprzydatną. Jest ona tylko bardzo godną uwagi.
W roku 1854 Szulc wydał p. t. «Pisma rozmaite» kilka swoich rozpraw, drukowanych w czasopismach. W r. 1855 wydrukował w «Gazecie Warszawskiej,» a następnie oddzielnie «Żywot Mikołaja Kopernika,» kompilacyę o małej wartości. W 1859 utracił wzrok. Zmarł nagle 27-go Grudnia r. 1860. W 1862 wydana została jego niedrukowana za życia autora rozprawa p. t. «Stanowisko historyi polskiej,» rzecz ciekawa, pisana trzeźwo i spokojnie, tym samym, co i «Rozwój umysłowości polskiej,» przeniknięta duchem.

Maryan Massonius..





Karol Szajnocha.
(*1818 — †11868.)
separator poziomy
O


Ogrom zjawisk społecznych i życiowych, spętany ogniwami zawiłego łańcucha przyczyn i skutków, kryje w swem łonie ostępy niedościgłej prawdy.

Nauka wznosi się wciąż ku jej wyżynom, ogarnia widnokręgi coraz szersze, wnika w zawiłości i, powiększając zakres dociekań swoich, uchyla zwolna zasłony, pokrywającej sferę tajników bytu.
Dziejopisarstwo, będące źródłem umiejętności licznych a złożonych, dopełnia je, wzbogacając się jednocześnie zdobyczami, jakie poczyniły. Do zdobyczy tych należy między innemi poczucie, że historyk liczyć się powinien nie tylko z logiką i z materyalnym wyrazem faktów badanych, lecz nadto z ich atmosferą życiową i z psychicznemi pobudkami działaczów, występujących na arenie dziejowej. W obliczu hermeneutyki historyk winien być psychologiem, niekiedy nawet poetą, a powinność ta, zespolona z podstawowym obowiązkiem ścisłości naukowej, czyni dzisiaj z ideału dziejopisa nieziszczalne pium desiderium. Nieziszczalne, bo wirujące w błędnem kole ścisłości materyalnej, osiąganej kosztem duszy epok odtwarzanych i — odwrotnie.
Rzetelna równowaga obu tych warunków, niezbędnych dla twórczości iście wzorowej, jest postulatem równie niedościgłym, jak sama doskonałość. Niepodobna też stosować podobnej skali wymagań sine qua non do utworów ludzkich, a nie można rozstrzygać, któremu z obu warunków rzeczonych, wiodących szlakiem nierozdzielnym ku Prawdzie jedynej, należałoby przyznać pierwszeństwo bezwzględne.
Szajnocha, poeta, psycholog i historyk, był żywem wcieleniem tego problematu.
Dzieła jego, owiane czarem poezyi i wyobraźni intuicyjnej, grzeszą wielorako przeciw tym wymaganiom metody ścisłej, jaka stała już za jego czasów na straży twórczości dziejopisarskiej. Stała — lub stać była powinna. To prawda. Czar tych dzieł jest jednak tak potężny, że zagłusza częstokroć we wrażeniu czytelnika, a nawet — krytyka grzechy i grzeszki pisarza.
Jeśli Matejko wierzył w intuicyę swoją, a za nim wierzyli w nią inni, to Szajnocha miał prawo