polskim ogromnie się wzmogło, a przez to i środek główny szerzenia oświaty wśród mas wzrósł i spotężniał.
Ilość utworów Kraszewskiego jest tak olbrzymia, że ocena ich choćby najzwięźlejsza musiałaby wypełnić obszerną książkę, więc w tym krótkim zarysie kusić się nawet o to nie mogę, zmuszony poprzestać na skreśleniu głównych, zasadniczych przejść w życiu i działalności znakomitego twórcy naszej powieści nowożytnej. Przejść takich wyróżniam cztery.
Rodzina Kraszewskich pochodziła pierwotnie z Wielkopolski, osiadła potem na Litwie; pisarz nasz atoli przyszedł na świat r. 1812 w Warszawie, dokąd rodzice jego schronili się przed nadciągającą burzą wojenną. Pierwszy rok życia przepędził Józef Ignacy na tułaczce po kraju, tak jak ostatnie dwadzieścia pięć lat życia. Wychowywał się początkowo pod okiem wyłącznie niewieściem: prababki i babki w Białej podlaskiej. Pierwsze nauki szkolne pobierał również w Białej i pierwszy swój utwór wierszowany — balladę o strachach w zamku — tu również utworzył pod wpływem ballad Mickiewicza, które się wtedy świeżo w Wilnie r. 1822 ukazały. Pierwszy atoli ten utwór, dla rodziny tylko i grona kolegów przeznaczony, nie był bynajmniej ani wskazówką ściśle określonego kierunku myśli i wyobraźni, ani też zapowiedzią głównej kiedyś działalności, świadczył jedynie o nadzwyczajnie wrażliwym nastroju chłopca, uzdolnionego do przejmowania się różnorodnemi uczuciami i wzruszeniami, a władającego przecież o tyle sobą, że krańcowo w żadnym nie szedł kierunku.
Dalsze nauki gimnazyalne uzupełniał młody balladzista kolejno w Lublinie i w Świsłoczy, gdzie je ostatecznie ukończył i skąd następnie przeszedł na uniwersytet wileński w r. 1829. Zakład ten nie był już w owej dobie tem świetnem ogniskiem wiedzy, jakim się nam przedstawia w czasie studyów Mickiewicza: pierwszorzędni profesorowie wtedy albo już pomarli, albo też opuścić musieli swe katedry i z dawniejszych nauczycieli pozostał na wydziale literackim («sztuk i nauk wyzwolonych) tylko Leon Borowski, dbający przedeszystkiem o jasność myśli, poprawność i zwięzłość wyrażenia. Wykładów jego słuchał też Kraszewski, rozczytując się przytem w świeżo natenczas wydanych dziełach jego poprzednika na katedrze, Euzebiusza Słowackiego, ale nie zaniedbywając przytem studyów nad literaturą łacińską i grecką.
Lubo jednak czuł zapał do wiedzy, najmilej mu było przebywać w towarzystwie poetów i powieściopisarzy. Czytał bardzo dużo, czytał rzeczy najróżnorodniejsze, a że z języków nowożytnych, już wtedy władał nieźle francuskim, więc obfita literatura, naówczas w mniemaniu powszechnem niezmiernie wzbogacona twórczością Wiktora Hugo z jednej, a Balzaca i Henryka Beyle’a (Stendhala) z drugiej strony, mogła stać się mu dostępną i rzeczywiście wpływ nań, obok powieści Walter Scotta, wywierać zaczęła dość znaczny.
Te zajęcia literackie tak pochłaniały uwagę młodzieńca, że nie pojechał nawet na wakacye r. 1830 do domu, lecz pozostał w Wilnie, mile spędzając czas w gronie kolegów swoich, również hołdujących literaturze pięknej.
W lecie tego roku miał już gotowe do druku trzy powieści i niebawem ogłosił na nie prospekt, uwydatniając w nim swoje przeciwieństwo względem innych powieściopisarzy, wyprowadzających na scenę bohaterów, wsławionych dziwnemi przygodami, gdy on zamierzał kreślić postaci wzięte życia codziennego, z ich drobnemi sprawami w radości czy smutku dokonywanemi; chciał przedstawić świat, widziany przez dziurkę od klucza, że się tu posłużę własną jego cytatą z jakiegoś pisarza.
Z zapowiedzianych prospektem «obrazów towarzyskiego pożycia» ukazał się istotnie w Wilnie z datą r. 1831 pierwszy z kolei p. t. «Pan Walery». Jest to wogóle pierwsza większa powieść Kraszewskiego drukiem ogłoszona; — mówię większa, gdyż drobne powiastki już poprzednio z datą roku 1830 ukazały się czy to w «Noworoczniku literackim», czy też w «Bałamucie petersburskim».
Jako powieść, «Pan Walery» nie stanowił postępu w naszej beletrystyce; mieliśmy już wówczas całostki znacznie lepsze w kompozycyi i rozwinięciu charakterów, że tylko przypomnę «Pana Starostę» Fryderyka Skarbka oraz «Zofię i Emilię» Elżbiety Jaraczewskiej. W «Panu Walerym» niema prawie wcale intrygi powieściowej,