raczej reproduktywną. Nie tyle stwarza, ile przetwarza». Dalej i za daleko posuwa się w sceptycyzmie prof. F. Koneczny[1]: «Lud żyje po większej części przeżytkami. Jego sztuka i literatura da się oznaczyć chronologicznie z kronik kultury szlacheckiej; ludowe jest po większej części to, co niegdyś było szlacheckiem». Porównajmy z temi zdaniami przeciwne: «Poezja gminna — czytamy gdzieindziej[2] — jestto poezja, o której marzymy w dniach naszej młodości, której szukamy w wieku młodzieńczym, do której wzdychamy w latach dojrzałości, w chwilach przesytu, nudy, tęsknoty. Jest to poezja, która odmładza starość zgrzybiałą, co jeszcze na mogile zasadza kwiaty życia». Prawda leży gdzieś między tymi dwoma krańcami.
Jeżeli nie poprzestaniemy na frazeologji i zechcemy sięgnąć do gruntu rzeczy, to nawet specjalni badacze ludu nie dadzą nam w tym przedmiocie zadawalającego wyjaśnienia. Tak np. Z. Glogier odpowiadając na pytanie jakiegoś cudzoziemca: Czy lud Polski jeszcze śpiewa? (Warszawa 1905) postawione zapewne w tem znaczeniu: czy lud jeszcze tworzy pieśni, odpowiedział tylko faktem, że jego śpiewnik rozszedł się w kilku wydaniach. Wogóle zajęliśmy się bardzo skrzętnie i starannie zbieraniem najdrobniejszych tworów wyobraźni ludowej a nawet ich błahych odmian i przeróbek (Wisła), ale ich po-