Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/066

Ta strona została uwierzytelniona.

dziego a dla ludu okrutnego kata. Hordy chłopskie miały w swym składzie wypuszczonych z więzień przestępców, włóczęgów i przebranych urzędników, którzy im przewodniczyli i dodawali energji. Ażeby zapobiec zmiękczeniom okrucieństwa, zwłaszcza tam, gdzie obywatele ziemscy okazywali życzliwość ludowi i żyli z nim w przyjaznych stosunkach, posyłano bandy chłopskie do miejsc obcych. Zwykle napastnicy, według rozkazów Szeli lub jego pomocników (Korygi, Janochy i Bokoli) zabijali całą rodzinę szlachecką i rozgrabiali wszystkie rzeczy, które początkowo oddawali urzędnikom, dopóki mniemali, że są powołani do pokonania wrogów, grożących im zagładą, a później zabierali je sobie. Znęcali się przytem strasznie. Tłukli kijami, cepami, prętami żelaznemi, obcinali nosy, palce, języki, wyłupywali oczy mężczyznom, zmuszając żony i córki do obecności przy tych morderstwach. Oto kilka obrazów męczeństwa. Żeleńskiego (ojca muzyka), własny jego służący wyciągnął na postronku ze dworu: chłopi zaczęli go bić pałkami, odrąbali mu szczękę a stróż domowy siekierą rozpłatał mu głowę. Błagającą o litość dla męża Żeleńską stratowali nogami. Horotyńskiemu, który się ukrył w domu gajowego a ten go wydał, rozpruli brzuch, wydarli wnętrzności a jeden ze zbójów wbił mu w usta widły, mówiąc: «Lubiłeś palić fajkę na długim cybuchu — zapal sobie na wędrówkę». Okropną wymowę miało morderstwo dokonane na Kotarskim, właścicielu dóbr Oleśnia w obwodzie tarnowskim, gdzie rzezią kierował Breinl. Był to jeden z najzacniejszych obywateli i najofiarniejszych przyjaciół ludu. Nie wierząc do ostat-