Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

niej chwili, ażeby chłopi chcieli go napaść, wyszedł przeciw nim ze słowami łagodnego upomnienia w towarzystwie mandatarjusza. Czerń rzuciła się na nich z wściekłością. Mandatarjuszowi wyłupiono oczy i wyłamano zęby a Kotarskiego porżnięto piłą. Szela miał szczególną nienawiść do Bohuszów, właścicieli wsi, z której pochodził. Nietylko wymordował wszystkich mężczyzn z tej rodziny, ale kazał żonie jednego z nich napisać w swojem imieniu raport, w którym między innemi doniesieniami podyktował słowa; «Bohuszów już niema. Wszystko spokojnie. Co dalej robić mamy?» Czworo dzieci pewnego mandatarjusza, chorych na szkarlatynę wyrzucili bandyci na śnieg. Wogóle jednak oszczędzali kobiety i dzieci, gdyż — jak wyznał jeden z nich — na zabijanie ich «nie mieli befelu», czego potem niektórzy bardzo żałowali, twierdząc, że «z psami powinni byli zgładzić suki i szczenięta, ażeby nie pozostało po nich potomstwo». Takież samo okrucieństwo stosowano do duchowieństwa. Ksiądz Golecki zbity kijami aż do utraty przytomności, wieziony do Pilzna, w nocy umknął i schronił się na cmentarz, gdzie go nazajutrz znaleziono martwego z głową przez psy ogryzioną. Ze zrabowanych przyborów kościelnych bandyci robili sobie koszule, a ich kobiety — spódnice. Władze wypędzały z miast uciekających ze wsi. Niejaki Łanowski, 82-letni starzec, daremnie błagał starostę, ażeby mu z synami pozwolił zostać w mieście. Wyprowadzony przez policjantów za rogatki, gdzie go pochwycili chłopi, którzy naprzód zamordowali synów. «Ponieważ zabiliście mi dzieci, rzekł: zabijcie i mnie, ale