Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.

szybko i bez męczarni». A zwróciwszy się do jednego z oprawców, dodał: «Jesteś moim chrześniakiem, nie zrobiłem ci nic złego, masz strzelbę nabitą, skończ ze mną». Chłop wymierzył — Łanowski padł.
Nie pomagały żadne wyjaśnienia i odwoływania się do wspaniałomyślności. Wiesiołowski z małym oddziałem powstańców spotkał gromadę chłopów, do których przemówił, tłumacząc im, że są zwiedzeni. «A na dowód, — rzekł, — że nie chcemy was zabijać, składamy broń pod warunkiem, że z nami pójdziecie». Chłopi pochwycili karabiny i wymordowali cały oddział.
We wszystkich wypadkach chłopi okazywali nadzwyczajne okrucieństwo.[1] Tłukli cepami, zdzierali żywcem skórę, piekli na wolnym ogniu, łamali palce u rąk i nóg, przebijali widłami, rąbali siekierą, wyłupywali oczy i w ich dołkach wsadzali jeszcze żywym zapalone świece, dla rozjaśnienia ciemności nocy. Zabitych, nieodwiezionych do urzędu, rzucano psom lub świniom na pożarcie. Matkom, żonom i córkom kazano trzymać mordowanych lub przyświecać męczarniom. Nieposłuszne poddawano potwornym katuszom.

Z morderstwami łączył się wszędzie rabunek

  1. Wiernem odbiciem ich nastroju była piosenka, którą śpiewali wartownicy chłopscy podczas rzezi:

    Wygrali, wygrali ci nasi panowie,
    Wygrali ojczyznę cepami po głowie,
    Na gardziołku siednę, flaków wydobende,
    Na miejscu ślachcica sam ślachcicem bende.

    Na to patrjoci odpowiedzieli hymnem Ujejskiego «Z dymem pożarów».