dla pana, ale za to, że się opiera ustanowionemu przez cesarza prawu»[1].
Jeżeli tak myślał i radził pisarz genjalny, to czego można było spodziewać się od zwyczajnych panów folwarcznych!
W ich imieniu i obronie, ale z uznaniem konieczności reformy zabierali głos w publicystyce rzecznicy, czujący coraz gorętszy grunt pod stopami ziemiaństwa folwarcznego. Wszyscy usuwając z rozważań jako nietykalny dogmat «świętej własności» ziemi «nadanej przez Boga» panom, starali się w tym nieuniknionym przełomie zabezpieczyć ich interes i udaremnić świętokradzki zamiar odłamywania jej kawałków dla włościan na bezwzględną własność, nadewszystko zaś nie nagle i nie bez wynagrodzenia. Więc proponują: spłacić powinności pańszczyźniane ogólnym podatkiem za pośrednictwem Towarzystwa Kredytowego[2]. Albo: wprowadzić wykup stopniowy dni pańszczyźnianych, ale z warunkiem, że po całkowitym wykupie jeszcze przez trzy lata dni te będą odrabiane za pieniądze. Po tym terminie zostaną wykreślone z inwentarzów, «oprócz pańszczyzny należącej się w kwietniu, sierpniu i wrześniu, w których to miesiącach, gdy dziedzic nie zechce, poddany z pańszczyzny wykupić się nie
- ↑ S. Pepłowski, Z papierów po Fredrze. Kraków 1900. Nawet ten twardy konserwatysta był dla rządu austrjackiego rewolucyjnym i omal nie został ukarany długoletniem więzieniem za kilka słów nagannych o biurokracji.
- ↑ J. Jasiński: Myśli łączące się z pytaniem, wynagrodzenia za zniesione w kraju naszym powinności ludu wiejskiego. Wiedeń 1848.