dzie, zagrodziwszy niejako wszystkie drogi oświecenia się i dobrego bytu naszym włościanom, powiadamy, że to lud prosty i nieoświecony».
Ażeby tę niewolę znieść, nadużycia usunąć i wogóle «wydobyć włościan z teraźniejszego stanu» autor proponuje dać im własność... użytkową ziemi pod warunkami czynszu i pańszczyzny umiarkowanej. Gospodarze byliby obowiązani do robót polnych nie więcej, niż trzy razy na tydzień, do zwózki i wywózki, komornicy zaś do wszelkich prac ręcznych. «Ażeby gospodarze mogli mówić, że ich własność kosztuje i aby dziedzice nie rozumieli, iż zupełnie darmo oddali swe grunty, mogliby pierwsi zapłacić po 50—100 zł.» Dla zapewnienia panom czeladzi, rząd powinien oznaczyć, jaką liczbę osób ma zatrudniać gospodarstwo włościańskie, ich zaś nadmiar zmuszać do służby. Autor nie uważa swego projektu za doskonały, ale nie chcąc obrażać interesów «partykularnych», zaleca zrobić większe ustępstwa tylko w dobrach narodowych.
I był przekonany, że jest obrońcą chłopów a jego współczesnicy, że jest bardzo radykalnym.
Zabrał głos również ksiądz Ladach[1]. Według niego «polepszyć byt teraźniejszy włościan bez najmniejszego ubliżenia prawom właścicieli, jeżeli przez to mają się rozumieć ich prawa arbitralne, niech sobie w tym przedmiocie nikt nie zadaje pracy, jest to rzecz do pogodzenia tak niepodobna, jak połączenie ognia w wodą». Włościanie opuszczają swe sie-
- ↑ Wydrukował go Sz. Askenazy Rosja i Polska. Lwów 1907.