Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.

instytucja społeczna i dobroczynna w Polsce nie wytrzymała niszczącego wpływu późniejszych zdarzeń, wszystkie zwyrodniały i osłabły, bo najbystrzejszy wzrok ludzki nie zdołał sięgnąć w daleką przyszłość, zaburzoną niespodziewanemi kataklizmami i przewidzieć ich następstw. Do jakiego stopnia najświatlejsi ich działacze ówcześni łudzili się, ufali, nie rozumieli położenia kraju, nie przenikali jego władców, wystarczą na dowód słowa, które wypowiedział A. Czartoryski o Mikołaju, największym tyranie Polski, nad grobem Piotra Bielińskiego, prezesa sądu sejmowego, którego car nienawidził i ktoremu nie mógł przebaczyć łagodnego wyroku na przestępców politycznych: «Dlaczegóż nie było w jego przeznaczeniu raz jeden przed śmiercią oglądać łaskawe oblicze monarchy od którego innych dobrodziejstw dla swej ojczyzny się spodziewał[1]».

Pomimo wszystkich przewrotów politycznych zmian ustawodawczych, prądów demokratycznych, przykładów i głosów reformatorskich, szlachta z bardzo nielicznemi wyjątkami, nie wyrzekała się i broniła zaciekle swoich starych dogmatów: wszystkie ziemie są wyłączną, świętą i nietykalną jej własnością; żadna racja społeczna lub moralna, żaden wzgląd na dobro narodu, żadne prawo nie może ich jej odebrać, stosunek zaś jej do chłopów jest czysto prywatny, jedynie jej wolą regulowany i niepodlegający ustawodawstwu publicznemu. To stanowisko odbiło się zarówno we wszystkich jej oporach zalecanym zmianom, jak w ustępstwach. Odbiło się ono natu-

  1. T. Bieczyński. Sąd sejmowy, Poznań 1872.